W świecie korespondencji sztuk

W świecie korespondencji sztuk
Czy nieruchomy monument może „na chwilę ożyć”? A jeśli tak by się stało, to, co chciałby nam przekazać, jaką historię opowiedzieć? Dzięki transmisji online ze spektaklu „Łuczniczki” w choreografii Agnieszki Kryst mogliśmy zanurzyć się w takich rozważaniach. I w ciekawej koncepcji mającej swój początek w dwóch pięknych bydgoskich rzeźbach łuczniczek – jednej już ponad stuletniej, wykonanej w 1908 r. przez Ferdinanda Lepcke i wyeksponowanej przed Teatrem Polskim oraz drugiej, tzw. nowej, z 2013 roku, autorstwa Marcina Jagodzińskiego-Jagenmeera, która znajduje się przed Operą Nova.

Zachwycające, idealne i niewzruszone symbole kobiecej siły, doskonałości ciała i platońskiego piękna – to jest nasz punkt wyjścia oraz początek historii ponownego uczłowieczania monumentu zaproponowany przez tancerki Agnieszkę Kryst i Katarzynę Sikorę. Artystki wcielają się w żywe dzieła sztuki – w pierwszej scenie spektaklu ich ruch jest ograniczony do niemalże ruchu mięśni, ścięgien. Ich kamienne (nomen omen) twarze ukazują jedynie niewzruszenie, obojętność, a ciała zastygają w pozach bydgoskich łuczniczek. Tej kontemplacji nad rzeźbą i jej cielesnym wymiarem towarzyszy delikatna, instrumentalna muzyka Kamila Tuszyńskiego. Gdy przyspiesza, zaczynają jej towarzyszyć bębny (Arman Galstyan), a posągi zaczynają delikatnie drgać, coś pęka.

Ruch staje się coraz bardziej plastyczny, zmienia się mimika twarzy, ożywają nawet gałki oczne. Kształt i idea rzeźby ulegają dekonstrukcji. A my… powoli zanurzamy się w świat uczuć, bodźców, emocji, które wprawiają ciała w ruch. Kobieca transformacja oraz wychodzenie poza pierwotne ramy stają się coraz bardziej intensywne i szukają swojego ujścia, tak, jak kobiecy głos, który musi zostać usłyszany.

Muzy w tym ujęciu zatem są nie tylko teoretycznym źródłem czy impulsem do działań tancerek, ale podmiotami, żyjącymi, czującymi ludźmi prezentującymi swoje własne, kobiece doświadczenie w świecie sztuki. Świecie, gdzie sztuka plastyczna, przenika się z taneczną formą wyrazu oraz ze słowem.

Co by było, gdyby nikomu nieznana, wykuta w kamieniu, muza nagle przemówiła? Czy opowiadałaby nam o patrzeniu z góry na przechodniów w polskim mieście, gdzie czasem ktoś na jej szyi zawiesi szalik drużyny piłkarskiej, a innym razem osłoni ją czarną parasolką na znak solidarności z kobietami. Wtedy już nie byłaby taka wyniosła i zimna. Wtedy może opowiedziałaby również o swoim pokoju, w którym ma „pandemiczny bałagan”, a może o różowym telefonie komórkowym i o makijażu „na Kleopatrę”? Albo o czymś zupełnie innym…

Pokazany na żywo w sieci spektakl „Łuczniczki” (w ramach 16. Międzynarodowego Festiwalu Teatrów Tańca Zawirowania) przyniósł – mimo bariery ekranu – bardzo ciekawe doświadczenie. Mimo swego początkowo spokojnego tempa, zaciekawił mnie przede wszystkim grą performerek, siłą wyrazu oraz stylistyką. Ta niejednego poprowadzi do kontemplacji nad zagadnieniami dotyczącymi nie tylko cielesności czy wielopłaszczyznowej korespondencji sztuk i przeżyć, ale także o emancypacji, akcji i reakcji.

Kinga Budakowska (Brygada Tańca)

Recenzja napisana w ramach projektu Brygada Tańca, organizowanego przez Centrum Teatru i Tańca z partnerstwem Strony Tańca. 

„Łuczniczki”, choreografia: Agnieszka Kryst, wykonanie: Agnieszka Kryst i Katarzyna Sikora, dramaturgia: Anka Herbut, muzyka: Kamil Tuszyński, bębny: Arman Galstyan, spektakl powstał w ramach rezydencji artystycznych galerii miejskiej BWA w Bydgoszczy, kuratorka rezydencji: Danka Milewska, 16. Międzynarodowy Festiwal Tańca Zawirowania 2020, pokaz online: 07.11.2020