Jesteśmy po premierze „Tańcząc Boską Komedię” w choreografii Elwiry Piorun, a wykonaniu Liwii Bargiel, Magdaleny Wójcik, Stefano Slivino i Michała Przybyła. Spektakl charakteryzował się pełnym spektrum barw, różnorodnością tańca i prostymi, acz zachwycającymi mnie, kostiumami. Całość nawiązywała do najsłynniejszego dzieła Dantego Alighieri i historii poety podróżującego przez zaświaty – Piekło, Czyściec i Raj.
Już od początku występu zespołu prowadzonego przez Elwirę Piorun (12.12 na 16. Międzynarodowym Festiwalu Tańca Zawirowania 2020, transmisja online) otoczyła mnie zjawiskowa aura – patrzyłam na tancerzy wspólnie ruszających w jednym kierunku, upadających się i podnoszących bez końca. Na ich sylwetki oświetlone przez jasne światła, tak doskonale nawiązujące do kontrastów przewodzących w średniowiecznej sztuce…
Zastanawiam się nad sceną, w której w tle pojawiły się odgłosy deszczu, a pośród leżących postaci pojawia się kobieta poruszająca się niczym we śnie, dotykająca i głaszcząca pozostałe osoby leżące wokół niej. Przypomina anioła, delikatnie tańczącego ponad leżącymi. Im bardziej jej kroki stawały się dynamiczniejsze, tym silniej wydawała mi się jeszcze bardziej idealna i cudowna… To niebo?
W kolejnej scenie – mieliśmy dwa przeciwstawne obrazy, w błękitnej łunie obejmującą się parę, a w tle dostrzec można było dziwne czerwone sylwetki. Na pierwszym planie mężczyzna szarpał i podrzucał drobną kobietą uczepioną szaty, wirowali w tym układzie tak, że między nimi dało się dostrzec strach i zażartość… Kiedy zniknęli w mroku na ich miejscu pojawiła się namiętna przyciągająca się nawzajem grupka, wykręcająca i chyląca się ku ziemi, oświetlona ostrą czerwienią. To już piekło? Tak sądzę, bo obraz ten przywodził na myśl ukazanie rozpusty, namiętności i męk czekających za nie. A później pojawiają się białe teatralne maski. Jeden z mężczyzn który ją otrzymuje, na naszych oczach przemienia się w zupełnie inną istotę, niższą, zgarbioną upiorną postać bez twarzy.
I znów zmiana. Znów piękno… Z nagłej ciemności wyłania się kolejny obraz z bohaterami stojącymi przy ścianie, przyodzianymi w mieniące się i skupiające uwagę sukienki. Wydawało mi się, że ich ruchowi towarzyszy nie tylko uczucie niestałości ale też widocznego bólu. Postacią wyróżniającą się na tle tego metafizycznego tańca jest mężczyzna skaczący na ścianę, prawdopodobnie starający się wydostać z pułapki, w jakiej wszyscy się znaleźli. Mimo swych nieudolnych prób wymknięcia się, wkrótce się podda i w końcu przyłączy do pozostałych, niemal opętanych w swym ferworze. Wszystko ustaje w chwili, gdy na środku zjawia się mężczyzna ze szpadą. I jakby za jej machnięciem cały ten obserwowany doczesny harmider zamienia się w spokój, owładnięty błękitem.
Do mężczyzny dołącza kobieta, która próbuje odebrać mu śmiercionośny oręż. Widać jak dźgają się nim, raz on, raz ona… lecz walka dalej trwa… Skończy się odebraniem szpady przez postać, która przybyła ze świata czerwieni… To już śmierć?
Szpada jest bez właściciela. A ostre białe, punktowe światło bada stan sytuacji. Odkrywa nieruchome ciała, leżące na ziemi. Nie są żywe, a nietknięte mogą tak leżeć, póki czas ich nie naruszy, pędząc duchowe życie po drugiej stronie…
Występ podczas premierowego wystawienia „Tańcząc Boską Komedię” mnie zachwycił, nie tylko swoją formą, ale i sposobem interpretacji. Nie spodziewałam się, że w tak nowoczesny sposób można przedstawić poemat mający ok. 700 lat. Kusząco przyciągał wzrok i trzymał w tajemnicy każdy element, który wkrótce miał się pojawić w kolejnych scenach. Podobało mi się wszystko – począwszy od muzyki, a kończąc na niezwykłych ruchach tancerzy. „Bo na to słowa nie ma głos człowieczy”.
Julia Jacobson (Brygada Tańca)
Recenzja napisana w ramach projektu Brygada Tańca, organizowanego przez Centrum Teatru i Tańca z partnerstwem Strony Tańca.
„Tańcząc Boską Komedię”, choreografia: Elwira Piorun, dramaturgia: Aleksandra Kostrzewa, wykonanie: Liwia Bargieł, Magdalena Wójcik, Stefano Silvino, Michał Przybyła, współpraca twórcza: Gieorgij Puchalski, reżyseria świateł: Witek Kaczkowski, premiera: 12.12.2020, Garnizon Sztuki, 16. Międzynarodowy Festiwal Tańca Zawirowania 2020, organizator: Teatr Tańca Zawirowania, rejestracja wideo w Garnizonie Sztuki, premierowy pokaz online: 12.12.2020
Już od początku występu zespołu prowadzonego przez Elwirę Piorun (12.12 na 16. Międzynarodowym Festiwalu Tańca Zawirowania 2020, transmisja online) otoczyła mnie zjawiskowa aura – patrzyłam na tancerzy wspólnie ruszających w jednym kierunku, upadających się i podnoszących bez końca. Na ich sylwetki oświetlone przez jasne światła, tak doskonale nawiązujące do kontrastów przewodzących w średniowiecznej sztuce…
Zastanawiam się nad sceną, w której w tle pojawiły się odgłosy deszczu, a pośród leżących postaci pojawia się kobieta poruszająca się niczym we śnie, dotykająca i głaszcząca pozostałe osoby leżące wokół niej. Przypomina anioła, delikatnie tańczącego ponad leżącymi. Im bardziej jej kroki stawały się dynamiczniejsze, tym silniej wydawała mi się jeszcze bardziej idealna i cudowna… To niebo?
W kolejnej scenie – mieliśmy dwa przeciwstawne obrazy, w błękitnej łunie obejmującą się parę, a w tle dostrzec można było dziwne czerwone sylwetki. Na pierwszym planie mężczyzna szarpał i podrzucał drobną kobietą uczepioną szaty, wirowali w tym układzie tak, że między nimi dało się dostrzec strach i zażartość… Kiedy zniknęli w mroku na ich miejscu pojawiła się namiętna przyciągająca się nawzajem grupka, wykręcająca i chyląca się ku ziemi, oświetlona ostrą czerwienią. To już piekło? Tak sądzę, bo obraz ten przywodził na myśl ukazanie rozpusty, namiętności i męk czekających za nie. A później pojawiają się białe teatralne maski. Jeden z mężczyzn który ją otrzymuje, na naszych oczach przemienia się w zupełnie inną istotę, niższą, zgarbioną upiorną postać bez twarzy.
I znów zmiana. Znów piękno… Z nagłej ciemności wyłania się kolejny obraz z bohaterami stojącymi przy ścianie, przyodzianymi w mieniące się i skupiające uwagę sukienki. Wydawało mi się, że ich ruchowi towarzyszy nie tylko uczucie niestałości ale też widocznego bólu. Postacią wyróżniającą się na tle tego metafizycznego tańca jest mężczyzna skaczący na ścianę, prawdopodobnie starający się wydostać z pułapki, w jakiej wszyscy się znaleźli. Mimo swych nieudolnych prób wymknięcia się, wkrótce się podda i w końcu przyłączy do pozostałych, niemal opętanych w swym ferworze. Wszystko ustaje w chwili, gdy na środku zjawia się mężczyzna ze szpadą. I jakby za jej machnięciem cały ten obserwowany doczesny harmider zamienia się w spokój, owładnięty błękitem.
Do mężczyzny dołącza kobieta, która próbuje odebrać mu śmiercionośny oręż. Widać jak dźgają się nim, raz on, raz ona… lecz walka dalej trwa… Skończy się odebraniem szpady przez postać, która przybyła ze świata czerwieni… To już śmierć?
Szpada jest bez właściciela. A ostre białe, punktowe światło bada stan sytuacji. Odkrywa nieruchome ciała, leżące na ziemi. Nie są żywe, a nietknięte mogą tak leżeć, póki czas ich nie naruszy, pędząc duchowe życie po drugiej stronie…
Występ podczas premierowego wystawienia „Tańcząc Boską Komedię” mnie zachwycił, nie tylko swoją formą, ale i sposobem interpretacji. Nie spodziewałam się, że w tak nowoczesny sposób można przedstawić poemat mający ok. 700 lat. Kusząco przyciągał wzrok i trzymał w tajemnicy każdy element, który wkrótce miał się pojawić w kolejnych scenach. Podobało mi się wszystko – począwszy od muzyki, a kończąc na niezwykłych ruchach tancerzy. „Bo na to słowa nie ma głos człowieczy”.
Julia Jacobson (Brygada Tańca)
Recenzja napisana w ramach projektu Brygada Tańca, organizowanego przez Centrum Teatru i Tańca z partnerstwem Strony Tańca.
„Tańcząc Boską Komedię”, choreografia: Elwira Piorun, dramaturgia: Aleksandra Kostrzewa, wykonanie: Liwia Bargieł, Magdalena Wójcik, Stefano Silvino, Michał Przybyła, współpraca twórcza: Gieorgij Puchalski, reżyseria świateł: Witek Kaczkowski, premiera: 12.12.2020, Garnizon Sztuki, 16. Międzynarodowy Festiwal Tańca Zawirowania 2020, organizator: Teatr Tańca Zawirowania, rejestracja wideo w Garnizonie Sztuki, premierowy pokaz online: 12.12.2020