Dlaczego mamy zbyt łagodną krytykę tańca? Powody są trzy

Dlaczego mamy zbyt łagodną krytykę tańca? Powody są trzy

Czy w Polsce mamy prawdziwą krytykę tańca? Obawiam się, że będzie trudno na to pytanie odpowiedzieć twierdząco. A to dlatego, że każdy, kto spróbuje zebrać dokumentację o konkretnej choreografii czy konkretnym rodzimym teatrze tańca ten odkryje, że dostępne są przede wszystkim wielokrotnie powtarzane materiały promocyjne, wywiady i nieliczne recenzje, z których niemal wszystkie to oceny pozytywne. Daje to fałszywy obraz naszych choreografów, którzy przecież nie tworzą nieustannie samych arcydzieł. A także przekłamany obraz całości rynku, jakby Polska stała tańcem na najwyższym z możliwych poziomów artystycznych. Tak oczywiście nie jest.

Mnogość pozytywnych recenzji i niemal wyłącznie takich to efekt trzech zjawisk.

Pierwsze wynika z tego, że mainstreamowe media (zarówno drukowane, jak i cyfrowe) nie zajmują się tańcem. A to skutkuje de facto tym, że nie ma recenzentów opłacanych przez wielkie redakcje, które w żaden sposób nie są związane z rynkiem tanecznym i jego organizatorami.

Drugie zjawisko jest pokłosiem tego, że branża teatru tańca jest stosunkowo mała i wszyscy się w niej znają (lepiej lub gorzej). Recenzenci są często związani z jakimiś organizatorami, ale nawet nie w tym jest problem, bo jeśli są prawdziwymi dziennikarzami to nie pozwolą swoim pracodawcom na wywieranie wpływu na kształt ich ocen. Najważniejsza kwestia jest w tym, że nasi artyści otrzymując niewielką liczbę recenzji nie są gotowi na to, że nie każdemu krytykowi tańca ich dzieło będzie się podobało. Część piszących to czuje i – aby nie podpaść zaznajomionym artystom – łagodzi swoje opinie bądź w ogóle rezygnuje z wytykania im błędów czy niepotrzebnych dłużyzn.

I wreszcie trzecie zjawisko płynące z monopolu, polegającym na braku wielu wyspecjalizowanych mediów teatralnych zajmujących się tańcem. To o tyle kluczowe, że pozytywne recenzje są publikowane – w całości lub fragmentach – na stronach internetowych zespołów czy choreografów, a te negatywne giną w wyszukiwarkach, bo są publikowane niemal wyłącznie na stronach lub w serwisach ich autorów. Żadna organizacja nie zbiera w jednym miejscu recenzji tanecznych z różnych źródeł, a powinno być takich przynajmniej kilka.

W tych warunkach po prostu nie da się uzdrowić rynku recenzji tańca w krótkim czasie. Będzie to proces trwający całymi latami, aż znajdą się spore pieniądze nie tylko na promocję tańca ale też i na krytykę tańca. Bo twórcy tańca nie powinni przeglądać się tylko w chwalebnym lutrze, które znamy z bajki o królewnie Śnieżce braci Grimm, winni znać prawdę, nauczyć się wyciągać z krytyki konstruktywne wnioski, by tworzyć coraz to lepsze spektakle.

Rynek musi się rozwijać, ale aby to było możliwe – musi się zmienić. I proces ten powinien się zacząć od nas samych. Recenzujący winni nie oglądać się na swoje przyjaźnie czy znajomości wśród tancerzy, widzowie nie powinni klaskać z grzeczności, jeśli spektakl im się nie podobał, organizatorzy wspierać powstawanie i rozrost niezależnych mediów publikujących teksty krytyczne (zarówno pozytywne, jak i negatywne), a tancerze zamiast czuć się zranieni w samo serce negatywnymi ocenami, nauczyć się słuchać tego, jak ich choreografie mogą być odbierane.

Sandra Wilk, Strona Tańca