Taniec jako głos przeciwko przemocy

Taniec jako głos przeciwko przemocy

25 listopada obchodzimy Międzynarodowy Dzień Eliminacji Przemocy Wobec Kobiet. Czy to ma coś wspólnego z tańcem czy teatrem? Ano ma. Nie tylko to, że w każdym środowisku wydarza się przemoc, ale także to, że artyści regularnie powinni intensywnie włączać się w już istniejące projekty antyprzemocową i prowadzić własne akcje czy projekty edukacyjne. Oczywiście to się już dzieje, ale skala jest stanowczo za mała

Przykład? Od kilku ładnych lat w Polsce odbywa się międzynarodowa taneczna akcja mająca uświadomić skalę i zagrożenia płynące z gwałtów i przemocy seksualnej – „One Billion Rising” („Nazywam się Miliard”). „One Billion Rising” zapoczątkowana została w 2011 przez Eve Ensler, autorkę słynnych „Monologów waginy” i odbywa się w walentynki w kilkuset państwach na świecie, w tym tak egzotycznych, jak Kenia, Etiopia czy Nowa Zelandia. W Polsce koordynatorem projektów tanecznych na ulicach dużych i małych miast jest Fundacja Feminoteka (nasz kraj dołączył do tego projektu w 2013 roku). W Warszawie „Nazywam się Miliard” odbywa się w Centrum – dokumentowałam ją wiele razy, ale nie widziałam, aby solidarnościowo włączyli się w jej realizację najlepsi tancerze tańca współczesnego… Czemu tak się dzieje? Wypada zapytać?

Z tego powodu niezwykle ucieszyło mnie, że dziś – w Międzynarodowy Dzień Eliminacji Przemocy Wobec Kobiet – przed Teatrem Powszechnym obył się podobny projekt, tyle że poświęcony wszelkiej przemocy wobec kobiet, także tej systemowej. Międzypokoleniowy Chór Ruchowy, który odbył się z inicjatywy Strefy WolnoSłowa (choreografia: Łukasz Wójcicki) miał bardzo skromną frekwencję, ale to nic – ważne że znów w przestrzeni publicznej wybrzmiały hasła „Kiedy państwo nas nie chroni – mojej siostry będę bronić” czy „Myślę, czuję, decyduję. Dość”. Ważne jest także to, że językiem komunikacji było tutaj nie tylko słowo, ale także i taniec. Taniec to przecież „rządzenie własnym ciałem”.

W listopadzie 2019 r. śledziłam na żywo chilijską akcję kolektywu Las Tesis. Projekt „Un violador en tu camino” („Gwałciciel na twojej drodze”) przeciwko dominacji, przemocy i gwałtom odbył się w miejscu, gdzie prawa reprodukcyjne i seksualne kobiet są totalnie stłamszone. Np. w Chile od 1989 roku obowiązuje całkowity zakaz aborcji, wykrywalność gwałtów jest niewielka, a przemoc powszechna. Kolektyw Las Tesis zorganizował swój taneczno-ruchowy performance w środku miasta Santiago, wystąpiły w nim kobiety z zasłoniętymi oczami, a manifestacja została później rozbita przez policję (tak przynajmniej wynika z dokumentacyjnego filmu).

W chwili, gdy „Un violador en tu camino” się odbywał – setki osób transmitowało go na żywo do mediów społecznościowych, później informacje o nim obiegły lokalne media. Potem przekroczył granice kraju i trafił do ogólnoświatowych agencji informacyjnych. Stał się symbolem. Pisał o nim cały świat. To była jedna z nielicznych informacji z ostatnich lat o protestach kobiet w Chile, która nie tylko przekroczyła granice, kontynenty lecz także… bariery językowe. Nie trzeba bowiem znać języka obcego, by emocjonalnie odczytać o co chodzi.

Nie trzeba było długo czekać, aby kobiety w innych krajach w ramach wsparcia i solidarności tworzyły własne wersje performance’u „Un violador en tu camino”. Taki taneczny projekt odbył się także w Warszawie (grudzień 2019) przed pomnikiem Kopernika, z inicjatywy Warszawskiego Strajku Kobiet.

Z tego i wielu innych powodów mam więc nadzieję, że z biegiem czasu artystów nie będą musiały dalej wyręczać ruchy obywatelskie czy organizacje niezwiązane z tańcem. Że w środowisku tańca będzie rosła świadomość i chęć do działania. Do edukacji. Do zmiany. Oby.

Sandra Wilk, Strona Tańca

Obejrzyjcie zapis „Un violador en tu camino”: https://youtu.be/aB7r6hdo3W4