Pierwsze pokazy Kina Tańca Online w 2022 roku (to cykl mający kilka odsłon w ciągu całego sezonu) przyniosły sporo wiedzy nie tylko o artystycznym spojrzeniu na naturę i cywilizacyjny, przemysłowy, techniczny rozwój świata, ale także informacje o możliwościach technologicznych współcześnie wykorzystywanych w realizacjach filmów tanecznych.
Kino Tańca Online vol 1. „Światy równolegle”, zorganizowane przez Fundację Artystyczną PERFORM, odbyło się w formule cyfrowej, w dniach 10-13 lutego. W programie znalazły się filmy z Polski, Ukrainy, Norwegii, Szwajcarii i Czech. Przyjrzyjmy się temu, co przyniosły nam zagraniczne krótkometrażowe produkcje z Europy pokazane w tym projekcie, jakie tematy poruszały i w jak oryginalny sposób zostały one przełożone na język audiowizualny.
W ukraińskiej produkcji „Fauteuil lit”, cechującej się nietypową dynamiką prowadzenia kamery i zmian filmowanych ujęć, Maksym Kotsky (reżyser) pod koniec nagrania, już na napisach, ujawnia, że efekt został osiągnięty bez silnego postprodukcyjnego montażu. Do realizacji tego niespełna 5-minutowego filmu zastosowano bowiem robotyczne ramię z kamerą, które tak, jak w nowoczesnej fabryce, potrafi szybko i precyzyjnie zmieniać swoje położenie. Taka kamera może śledzić ruch tancerza z różnych perspektyw, a nawet wykonać pełny obrót dookoła osi. Efekt zastosowania tego urządzenia w scenie ucieczki bohatera przez most wyszedł naprawdę świetnie.
Sam film i jego twórczy zamysł także był ciekawy. „Fauteuil lit” zawieszony został między grozą a groteską, a jego niejednoznaczność pozwoli wielu widzom na indywidualne interpretacje. Dla mnie była to opowieść o skrywanych w podświadomości pragnieniach i lękach, które budzą się we śnie. Wszak mamy tu tego wyraźne symptomy, od mleka, które leje się z sufitu, a nie z postawionego na stole słoika, przez scenę biegu przez most, w której głównego bohatera goni jego alter ego (w dwóch postaciach), aż po scenę pościgu i walki o podłożu seksualnym, w której wygrywa kobieta. A to wszystko komentuje milcząco starsza kobieta (krytycznie patrząca na nas matka natura?) siedząc w fotelu postawionym w środku lasu, spokojnie głaszcząc siedzącego jej na kolanach lisa…
Norweski „Human Habitat” w reż. Flavii Devonas Hoffmann pokazał potęgę ujęć przyrodniczych, w tym tych pokazywanych spod wody czy z góry (w dobie popularności dronów w wielu filmach tanecznych coraz częściej używane są zdjęcia lotnicze). Dzięki temu ten krótki metraż obfitował w spektakularne ujęcia dzikiej, dziewiczej, ośnieżonej Arktyki.
Hoffmann odpowiadająca także za choreografię pokazuje kruchość człowieka wobec potęgi natury i zwraca naszą uwagę na destrukcyjną rolę przemysłu. Najważniejsza w „Human Habitat” jest uwaga, zarówno ta dawana przez artystkę (Marthe Engdal), jak i nasza, nakierowana nie tylko na ogół, ale i na szczegół. Wiatr rozwiewający włosie w futrzanej czapce, zmoczone kamyki, skuta lodem ziemia, plusk wody, skrzypienie śniegu, wicher wznoszący drobny śnieżny pył w górę składają się na obraz pięknego świata, w który bezpardonowo jako ludzkość wkraczamy. Stąd część, gdy tancerka zaczyna ruszać się z trudem, a w tle słyszymy zsynchronizowane z jej gestami jęk i szczęk maszyn budowlanych, otwiera naszą wyobraźnię na obszary związane z eksploatacją bogactw naturalnych, niszczeniem przyrody czy konsumpcyjnym podejściem do świata.
Wydaje się, że film zrealizowany z niezwykłym spokojem, przypominająco dźwiękowo-ruchowo-wizualną medytację, nie jest w stanie poruszyć emocji, ale twórcom się to udało. Kończąca „Human Habitat” scena, w której tancerka znajduje się w lodowatej wodzie, a później widzimy jej skulone ciało w niekończącej się ośnieżonej scenerii wstrząsa swoją siłą i na długo pozostaje w pamięci.
W odróżnieniu do „Human Habitat”, gdzie liczyły się monumentalne ujęcia szwajcarski obraz „Downriver” w reżyserii i choreografii Andrei Boll przyniósł nam pokaz szybkiego i przemyślanego montażu. Realizacja odbywała się pomiędzy dwoma światami – rzeki i miasta, a ujęcia z tych dwóch miejsc wzajemnie się przeplatały niczym nagle przypominające się wspomnienia.
Założeniem Boll było zajęcie się problemem działania w oporze i w poddaniu się, a za symbol tych stanów posłużył jej wartki nurt rzeki Limmat w Zurychu. Tancerze walczyli z jej prądem bądź poddawali się mu, by ich niósł w pełnej bezwładności. Ujęcia z wody przeplatane były z tym, co dzieje się w miejskim życiu – tutaj też widać było jak trudno jest iść pod prąd, jak walczy się z innymi ludźmi i jak się im poddaje. Interesująca praca dotycząca mechanizmów przetrwania, choć w sumie daleko jej jeszcze do filmowego uniwersalizmu.
Ten, w mojej opinii, o wiele lepiej udało się osiągnąć Tomášowi Hubáčkowi, reżyserowi czeskiej krótkometrażówki „Fibonacci”. Choć autor nawiązuje do matematycznego ciągu Fibonacciego, czyli ciągu liczb naturalnych, gdzie pierwszy wyraz jest równy 0, drugi jest równy 1, a każdy następny jest sumą dwóch poprzednich, który nie jest w zasadzie znany przeciętnemu odbiorcy jego kreacja jest na tyle jasna, że będzie się podobała większości widzów. Pierwsze liczby ciągu 0-1-1-2-3-5-8-13-21-34 zostały tutaj przedstawione od końca, a każda z nich odpowiadała „tytułowi” poszczególnych scen.
„Fibonacci” zachwyca swoją wizualną stroną, bo za lokalizację autorzy wybrali spektakularnie wyglądające rejony Morawskiej Toskanii, gdzie jak piszą twórcy „rzeźbę kształtuje nie tylko natura, ale także zapadanie się podkopanego terenu”. I dalej „W wyniku XX-wiecznego gospodarowania gruntami krajobraz ulega również masowej erozji: to, co dla ludzkiego oka wydaje się fascynującym wizualnie obrazem, jest jednocześnie pustynią dla zwierząt”.
Tomáš Hubáček próbuje zmienić tę rzeczywistość i wyprowadza na pełne ziemistych kolorów i kształtów pola zwierzęce stado, a dokładniej… ludzkie stado, spory zespół tancerzy-performerów. Podglądamy więc zachowanie zbiorowości, które można obserwować np. w stadach saren, od spokojnego funkcjonowania w grupie, przez bieg do celu, ukrywanie się w wysokiej trawie aż do paniki, w jaką wpada stado w przypadku wystąpienia dramatycznych okoliczności. A równolegle, wraz z postępem (a raczej regresem) ciągu Fibonacciego, obserwujemy myśliwego, który idzie granią do ambony, gdzie będzie przygotowywać się do polowania. I skąd odda swój śmiertelny strzał.
„Fibonacci” jest bardzo ciekawym – wartym szczególnej uwagi – obrazem, poruszającym nie tylko kwestie ekologiczne ale i etyczne. Stawia bowiem pytania dotyczące przemysłu śmierci. To też film na wskroś estetyczny, gdzie zadbano o każdy szczegół, a jednocześnie wszystkie szerokie kadry po prostu zapierają dech w piersiach.
W zestawie „Światów równoległych” znalazły się także dwa polskie filmy taneczne. Zrealizowany w Jordanii „You Wanted Rivers” w reżyserii Magdaleny Zielińskiej, w którym zatańczyła Anita Sawicka z Piotrem Abramowiczem oraz „Zielnik” w reżyserii Iwony Pasińskiej w wykonaniu zespołu Polskiego Teatru Tańca.
Sandra Wilk, Strona Tańca
Kino Tańca Online, vol. 1 - Światy równoległe, organizator: Fundacja Artystyczna PERFORM, kurator: Regina Lissowska-Postaremczak, pokaz online: 10-13.02.2022