W świetle księżyca

W świetle księżyca
Oj, na złego widza trafiła Marta Ziółek, która w swoim performance opowiada nam o czarownicach i swoim poparciu dla Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Tak się bowiem składa, że od wielu lat dokumentuję protesty uliczne, w tym liczne protesty kobiece i wiem, że materiał, jaki można z tego wyciągnąć jest bezkresny i tak mocny, że niejednemu zaprze dech w piersiach. Niestety niewiele z tego otrzymaliśmy w pracy, jaką można było obejrzeć 21 listopada 2020 r. w transmisji online podczas „Warszawskiego Przeglądu Tańca”.

Chcemy mówić o prawach kobiet? O prawie do decydowania o własnym ciele? To zacznijmy od tego, że według badań pięćset kobiet każdego roku ginie z ręki swojego partnera, że kobiety są regularnie w naszym kraju bite i gwałcone (najczęściej przez byłych lub obecnych partnerów, a także przez własnych mężów), a statystyki dotyczące przemocy seksualnej są porażające. Jedynie 10% gwałcicieli trafia przed sąd, a jeszcze mniej jest skazywanych prawomocnymi wyrokami, najczęściej karami minimalnymi lub w zawieszeniu… Chcemy mówić o prawach kobiet? O prawach reprodukcyjnych? O prawie do wyboru? O samostanowieniu? To mówmy i nie kamuflujmy prawdy.

Kwestią dominacji, gwałtu, przemocy fizycznej Marta Ziółek zajmowała się w „Monsterze”, a tym razem – w spektaklu „Krew i księżyc” – performerka skupiła się na prawie do aborcji (prawach reprodukcyjnych).

Komentując rzeczywistość, nawet tylko artystycznie – trzeba mówić prawdę. Nie jest więc prawdą, jak pada w spektaklu, że właśnie ma być wprowadzony w Polsce całkowity zakaz przerywania ciąży. Był taki projekt, owszem, ale kilka ładnych lat wcześniej. Obecnie ma być zaostrzone prawo aborcyjne, z trzech możliwych wyjątków przerywania ciąży do jedynie dwóch. To jest różnica. Nie wiem także dlaczego Marta Ziółek pominęła temat doktryny i intensywnych działań Kościoła w tej sprawie, bo udawanie, że to nie ma związku jest zwykłą obłudą, a już szczególnie zadziwiające jest milczenie o Kościele, gdy artystka odnosi się do kwestii palenia czarownic. Co za zachowawcza postawa… Aż boli.

Boli także artystyczna (lub osobista?) decyzja o sprowadzaniu dramatycznych ulicznych protestów kobiet głównie do wątku potomkiń czarownic, bo to spłyca głębię i zaciera sens oraz cel protestów kobiet. Protestów o prawa człowieka, przypomnę.

Jestem więc zawiedziona pod kątem merytorycznym spektaklem „Krew i księżyc”, szczególnie, że oglądam go po naprawdę świetnej „Monsterze”, którą uważam za jeden z najlepszych spektakli sezonu 2020.

Oczywiście, widzę w tym performance dużą pracę dokumentacyjną, jaką przeprowadziła choreografka, jej śmiałe sięgnięcie w historię prześladowanych i palonych na stosie, a także kilka odniesień do projektów czy haseł z protestów kobiecych – w tym do ciekawego „Chóru Czarownic” założonego w 2016 r. w Poznaniu z inicjatywy artystki Ewy Łowżył. Dziękuję choć za to. Widzę też zaangażowanie Ziółek, słyszę jej osobistą opowieść, ale niestety to jest – przynajmniej dla mnie – za mało… W ciele też jest tym razem za mało, by skutecznie opowiedzieć tak wielowątkową i ważną historię.

Zaczęło się bardzo ciekawie. Tancerka pojawiła się z niesamowitym kostiumie, ni to w tunice, ni to w stroju mistyków. Okryta i nieokryta jednocześnie. Udało się pokazać przez to swoisty dualizm tradycji i współczesności, skromności i prowokacji, umysłu i ciała. Ziółek miała zawiązane oczy – wyglądała jak Temida, która waży racje nie oceniając po wyglądzie. Przykuło to moją uwagę, zaostrzyło ciekawość – nie tylko o tym, jak cały spektakl zostanie zrobiony, ale i co zostanie z protestów kobiecych wybrane do tej opowieści.

Cały ruchowy początek był zastanawiający i naprawdę wciągający powoli w swój tajemniczy klimat, ciszy, bezruchu, a nawet muzyki Wschodu. Ciało bohaterki kreowanej przez Martę Ziółek (lub jak kto woli samej Marty Ziółek, bo to spektakl na wskroś osobisty) było jednocześnie sztywne i plastyczne. Martwe i żywe. Interesujący zabieg.

Widzieliśmy więc to, jak rusza się jej przepona, jak dusi się lub dostaje wyimaginowanym nożem w brzuch… Jak dotyka swojego ciała, powoli je uruchamia, jak rodzi (?). W niewielkich drgnieniach rozpoczęła się opowieść gestem, mówienie całą sobą. Później jednak ani muzyka, ani ruch do niej, ani długie przemówienie (zajmujące drugą część, akt przedstawienia) nie dorównały temu początkowi. Jaka szkoda… Jaka szkoda, bo to mógł być jeden najsilniejszych i jeden z najbardziej politycznych artystycznych głosów „w sprawie”.

„Manifest” (?), który czyta przez większość czasu „Krwi i księżyca” Ziółek dotyczył głównie wątku czarownic i osobistego doświadczenia lub obserwacji artystki związanych z demonstracjami ulicznymi, łącznie z otwarcie wyrażonym poparciem dla Strajku Kobiet. Myśl zawarta w tym tekście jest wielowątkowa, mało poskładana dramaturgicznie, a czytane z kartki treści są wyrażane raczej spokojnie, niż gniewnie. Cóż jednak z tego, że padły w tym wystąpieniu wielkie kwantyfikatory, gdy głos brzmiał aż za delikatnie i nie czuć w nim buntu, lecz jedynie jakiś smutek?

Jeśli to jest manifest – to kogo ma porwać? Kto ma być jego odbiorcą? Dlaczego nie ma w nim silnego uderzenia, na jakie stać Ziółek? Nie potrafię tego odgadnąć. Ani zrozumieć takiej, a nie innej selekcji materiału. Być może oczywiście ów „manifest” zrobił na wielu wrażenie i zrobi na kolejnych odbiorcach – nie chcę o tym wyrokować ani przekreślać szans zaciekawienia kolejnych widzów – ale na mnie to nie zadziałało. I wiele musi się jeszcze wydarzyć w tej pracy, aby zadziałać mogło.

Będę jednak uważnie śledzić ten spektakl licząc na jego progres. Na zmianę. Na przełom. Mam zamiar trzymać kciuki, by ten performance stał się ostry, mocny w wyrazie, może także bardziej taneczny… Może? Może ta praca będzie się zmieniać? Może nie jest skończoną  formą, może to dopiero work in progress? Może takie jest jego założenie? Nie widziałam niestety premiery i nie mam materiału porównawczego czy ulega przemianie, transformacji czy też tkwi w swej zamkniętej formie.

Powiem jednak, dlaczego na to liczę i dlaczego aż tak bardzo. Przestałam na dokumentacjach protestów ulicznych setki godzin; widziałam na nich już niemal wszystko – to, jak kobiety były ignorowane, jak były wyzywane, jak były ciągnięte po ziemi przez policję, jak były skuwane w kajdanki, jak płynęła krew z ich ran. Jak je wywożono w nieznanym kierunku, a pozostali demonstrujący rozpoczynali poszukiwania i dzwonili po prawnikach, a później stali w demonstracjach solidarnościowych czekając przez całą noc na uwolnienie zatrzymanych. Widziałam na ulicach sceny, gdy przeciwnicy protestujące kobiety obrażali, gdy na nie spluwali (nie tylko pod nogi), gdy rzucano w nie rozmaitymi przedmiotami. Widziałam nagrania, gdy im wyrywano flagi czy transparenty, i gdy zrzucano je ze schodów kościoła, albo te, gdy leżące na ziemi kopano po głowach czy w brzuchy, co później przez sąd zostało uznane jedynie za „ataki w mało newralgiczne miejsca”… Widziałam na własne oczy obrażenia fizyczne i widziałam jak aktywistki gasną psychicznie, a w swoje szpony po kolei  zabiera je depresja… Ktokolwiek więc ma zamiar mówić o protestach kobiet, o ich buncie, nawet tylko tym kulturowym, a nie społecznym czy osobistym to decyzja o sięganiu w tym celu kilka wieków wstecz jest co najmniej niefortunna, tutaj trzeba zajmować się czasem teraźniejszym, wydarzeniami dziejącymi się tu i teraz, w nas i wśród nas.

Ziółek wystawiła swój spektakl trzy dni po tym, jak policjanci w cywilu na jednej z demonstracji pobiła na oślep demonstrujące metalowymi pałkami teleskopowymi… Pałkami, które są środkiem przymusu bezpośredniego stosowanymi dotychczas jedynie do poskramiania najgorszych bandziorów. I po tych wydarzeniach obejrzałam performance tak delikatny, tak zakamuflowany, tak ostrożny, że aż niedowierzam własnym oczom. Muszę go krytykować i muszę wołać o zmianę. Muszę. Mam inną perspektywę.

Odwagi!

Odwagi! Odwagi! Jeśli chcemy mówić o prawach kobiet – to mówmy, ale pełnym głosem. Takie słowa nie powinny być wyszeptywane w świetle księżyca, ale krzyczane w pełnym słońcu. Tu trzeba wrzeszczeć „Chcemy całego życia”! i to by było wiarygodne. Kompromisów nie przyjmuję.

Sandra Wilk, Strona Tańca

„Krew i księżyc” Marta Ziółek, Warszawski Przegląd Tańca, organizator: Centrum Teatru i Tańca w Warszawie, rejestracja wideo w Garnizonie Sztuki, pokaz online: 21.11.2020