Transmitowany na żywo do Internetu 2. Wieczór Małych Form, organizowany przez Centrum Teatru i Tańca w Warszawie, przyniósł nam pewne pytania dotyczące kontaktu, relacji, formy czy koloru.
Jak mało trzeba, żeby nazwać coś sztuką? Być może zaledwie czarny kwadrat na białym tle. A może cofniemy się o krok, do źródła. Może wystarczy para rąk? Początek wszelkiej twórczości, pomiędzy abstrakcyjną ideą, a białą kartką papieru. Dłonie odziane w kostium, który podkreśli ich główną rolę, by reszta ciała odeszła na chwilę na dalszy plan… W etiudzie „Czerwone i czarne” długie, czerwone rękawiczki kojarzą się z gadżetem erotycznym, szczególnie w połączeniu z jednoczęściowym kombinezonem nadającym ciału i twarzy anonimowość (na pewno nie neutralność). A energia seksualna to płodność i kreacja, siła zdolna tworzyć i niszczyć.
Ręce Amandy Nabiałczyk, tańczącej choreografię Elwiry Piorun, są zaborcze, walczą o władzę i autonomiczność. Są krzyczącą, czerwoną błyskawicą. Zmęczyła je podwładność, teraz chcą grać główną rolę. Robią co mogą w walce o prawo głosu, ale nie oddzielą się od reszty ciała. Spektakl „Czerwone i czarne” pokazuje więc, że nie trzeba mnożyć bytów, żeby opowiedzieć przejmującą historię.
Zupełnie inne pytanie przyniosła kolejna prezentacja – „Uncommodum”. Ile kontaktu można już nazwać kontaktem? Może wystarczy sprzężenie wydychanego powietrza z innym, np. wprawianym w ruch machnięciem dłoni. Może wystarczy sama informacja o istnieniu drugiego. Koniec „ja” i początek „my”. Rezygnacja z bezpieczeństwa.
Stefano Silvino i Michał Adam Góral w spektaklu „Uncommodum” zaczynają opowiadać indywidualne historie, zaplątują się wzajemnie w swoje własne ciała albo syntetyzują ruch w rytmie bliższym robotom, niż istotom ludzkim. Są zupełnie inni i odrębni. Wydają się szukać relacji, badają przestrzeń wokół własnych ciał, dążą do czegoś, do kogoś. Pragną wyjścia ze swojej strefy komfortu, by przełamać schemat i powitać nowe. To spotkanie jest nadzieją na zmianę i rozwój, jednak okazuje się być krokiem nie do przeskoczenia.
Ostatecznie, nie odnajdują się w doświadczeniu drugiej osoby. Badają niepewny grunt, walczą, szamoczą się. Być może ich intencje są sprzeczne, a może brakuje im czegoś, żeby współistnieć. W końcu wracają do punktu wyjścia, pozostają nieodmienieni.
Czy człowiek skazany jest zatem na bycie samym? Co jest powodem jego wykluczenia? Jak bardzo możemy zmienić się pod wpływem drugiej osoby i jak bardzo chcemy? Czy życie wśród innych oznacza rezygnację z siebie?
W trzecim spektaklu „2 brown to be Polish” wracamy do mocnej barwy, budzącej wiele skojarzeń. Specjalista od kolorów, reżyser Derek Jarman mówi o nim: „Ten rozgrzewający pomarańcz jest kolorem szat buddyjskich mnichów i chrześcijańskich spowiedników. Jest kolorem dojrzałości” [patrz: Jarman D., „Chroma. Księga kolorów”, Instytucja Filmowa Silesia Film, Katowice 2017, s. 117 – przyp.].
Luźna, pomarańczowa koszula w etiudzie Magdaleny Wójcik przywodzi na myśl amerykański uniform więzienny, zakorzeniony już w kulturze popularnej. Nie możemy też pominąć skojarzenia z pomarańczową rewolucją, tym bardziej słysząc w tle ukraińską pieśń ludową, bo kolor ten stał się polityczny.
Proces jaki przechodzi tancerka wydaje się przypominać cykl życia, od narodzin do śmierci. Kobieta „zbyt brązowa by być Polką” zaplata z włosów warkocz, wtrąca kilka kroków z tańca tradycyjnego wraz z charakterystycznym piskiem i okrzykiem.
Gdy słyszymy jej monolog w trzech różnych językach czujemy, że w życiu bohaterki nieuniknione jest uwikłanie w kulturę, która jest przecież tworem sztucznym, wykreowanym przez człowieka, w zależności od miejsca i czasu, z którego się wywodzi. A coś, co ma połączyć pewną grupę społeczną stało się dla niektórych narzędziem do podziału na „naszych” i „innych”, których trzeba się bać, albo jeszcze lepiej, żeby to oni się nas bali. Dlaczego tak istotne są różnice i czemu kultura ma nas dzielić? Co mogłoby być wspólnym językiem? Może taniec?
Ewelina Brudnicka (Brygada Tańca)
Recenzja napisana w ramach projektu Brygada Tańca, organizowanego przez Centrum Teatru i Tańca z partnerstwem Strony Tańca.
„Czerwone i czarne”, chor. Elwira Piorun, wyk. Amanda Nabiałczyk, muzyka: Andrzej Piasecki; „Uncommodum”, chor. i wyk. Stefano Silvino i Michał Adam Góral; „2 brown to be Polish”, chor. Magdalena Wójcik i Ewelina Sobieraj, reż. Ewelina Sobieraj, wyk. Magdalena Wójcik, muzyka: Mariusz Noskowiak, 2. Wieczór Małych Form, organizator: Centrum Teatru i Tańca w Warszawie, realizacja transmisji z Garnizonu Sztuki, pokazy online: 13.11.2020
Jak mało trzeba, żeby nazwać coś sztuką? Być może zaledwie czarny kwadrat na białym tle. A może cofniemy się o krok, do źródła. Może wystarczy para rąk? Początek wszelkiej twórczości, pomiędzy abstrakcyjną ideą, a białą kartką papieru. Dłonie odziane w kostium, który podkreśli ich główną rolę, by reszta ciała odeszła na chwilę na dalszy plan… W etiudzie „Czerwone i czarne” długie, czerwone rękawiczki kojarzą się z gadżetem erotycznym, szczególnie w połączeniu z jednoczęściowym kombinezonem nadającym ciału i twarzy anonimowość (na pewno nie neutralność). A energia seksualna to płodność i kreacja, siła zdolna tworzyć i niszczyć.
Ręce Amandy Nabiałczyk, tańczącej choreografię Elwiry Piorun, są zaborcze, walczą o władzę i autonomiczność. Są krzyczącą, czerwoną błyskawicą. Zmęczyła je podwładność, teraz chcą grać główną rolę. Robią co mogą w walce o prawo głosu, ale nie oddzielą się od reszty ciała. Spektakl „Czerwone i czarne” pokazuje więc, że nie trzeba mnożyć bytów, żeby opowiedzieć przejmującą historię.
Zupełnie inne pytanie przyniosła kolejna prezentacja – „Uncommodum”. Ile kontaktu można już nazwać kontaktem? Może wystarczy sprzężenie wydychanego powietrza z innym, np. wprawianym w ruch machnięciem dłoni. Może wystarczy sama informacja o istnieniu drugiego. Koniec „ja” i początek „my”. Rezygnacja z bezpieczeństwa.
Stefano Silvino i Michał Adam Góral w spektaklu „Uncommodum” zaczynają opowiadać indywidualne historie, zaplątują się wzajemnie w swoje własne ciała albo syntetyzują ruch w rytmie bliższym robotom, niż istotom ludzkim. Są zupełnie inni i odrębni. Wydają się szukać relacji, badają przestrzeń wokół własnych ciał, dążą do czegoś, do kogoś. Pragną wyjścia ze swojej strefy komfortu, by przełamać schemat i powitać nowe. To spotkanie jest nadzieją na zmianę i rozwój, jednak okazuje się być krokiem nie do przeskoczenia.
Ostatecznie, nie odnajdują się w doświadczeniu drugiej osoby. Badają niepewny grunt, walczą, szamoczą się. Być może ich intencje są sprzeczne, a może brakuje im czegoś, żeby współistnieć. W końcu wracają do punktu wyjścia, pozostają nieodmienieni.
Czy człowiek skazany jest zatem na bycie samym? Co jest powodem jego wykluczenia? Jak bardzo możemy zmienić się pod wpływem drugiej osoby i jak bardzo chcemy? Czy życie wśród innych oznacza rezygnację z siebie?
W trzecim spektaklu „2 brown to be Polish” wracamy do mocnej barwy, budzącej wiele skojarzeń. Specjalista od kolorów, reżyser Derek Jarman mówi o nim: „Ten rozgrzewający pomarańcz jest kolorem szat buddyjskich mnichów i chrześcijańskich spowiedników. Jest kolorem dojrzałości” [patrz: Jarman D., „Chroma. Księga kolorów”, Instytucja Filmowa Silesia Film, Katowice 2017, s. 117 – przyp.].
Luźna, pomarańczowa koszula w etiudzie Magdaleny Wójcik przywodzi na myśl amerykański uniform więzienny, zakorzeniony już w kulturze popularnej. Nie możemy też pominąć skojarzenia z pomarańczową rewolucją, tym bardziej słysząc w tle ukraińską pieśń ludową, bo kolor ten stał się polityczny.
Proces jaki przechodzi tancerka wydaje się przypominać cykl życia, od narodzin do śmierci. Kobieta „zbyt brązowa by być Polką” zaplata z włosów warkocz, wtrąca kilka kroków z tańca tradycyjnego wraz z charakterystycznym piskiem i okrzykiem.
Gdy słyszymy jej monolog w trzech różnych językach czujemy, że w życiu bohaterki nieuniknione jest uwikłanie w kulturę, która jest przecież tworem sztucznym, wykreowanym przez człowieka, w zależności od miejsca i czasu, z którego się wywodzi. A coś, co ma połączyć pewną grupę społeczną stało się dla niektórych narzędziem do podziału na „naszych” i „innych”, których trzeba się bać, albo jeszcze lepiej, żeby to oni się nas bali. Dlaczego tak istotne są różnice i czemu kultura ma nas dzielić? Co mogłoby być wspólnym językiem? Może taniec?
Ewelina Brudnicka (Brygada Tańca)
Recenzja napisana w ramach projektu Brygada Tańca, organizowanego przez Centrum Teatru i Tańca z partnerstwem Strony Tańca.
„Czerwone i czarne”, chor. Elwira Piorun, wyk. Amanda Nabiałczyk, muzyka: Andrzej Piasecki; „Uncommodum”, chor. i wyk. Stefano Silvino i Michał Adam Góral; „2 brown to be Polish”, chor. Magdalena Wójcik i Ewelina Sobieraj, reż. Ewelina Sobieraj, wyk. Magdalena Wójcik, muzyka: Mariusz Noskowiak, 2. Wieczór Małych Form, organizator: Centrum Teatru i Tańca w Warszawie, realizacja transmisji z Garnizonu Sztuki, pokazy online: 13.11.2020