Uwielbiam ten stan przed koncertem, uwerturą, przedstawieniem, gdy panuje nastrój niespokojnego oczekiwania, wdychania zapachu sceny, gdy słychać ciche skrzypienie zajmowanych przez widzów foteli, czyjś śmiech, czyjeś westchnienie, cichnący gwar, gasnące światła i wreszcie rozchyla się (coraz częściej symboliczna) kurtyna oddzielająca nas od innego świata. Stąd też teatralny wieczór w przestrzeni cyfrowej był zupełnie innym doświadczeniem…
Wybrałam się na „Wieczór laureatów Konkursu Choreograficznego Masdanza” na 16. Międzynarodowym Festiwalu Tańca Zawirowania 2020, ale nie oglądałam transmisji online, tylko pokaz prac nagranych, profesjonalnie zmontowanych, a następnie spiętych w jedną teatralną całość. Początek był standardowy – zakup biletu przez Internet to wszak nic nowego, ale nowy w procedurze zakupu jest brak możliwości wyboru miejsca – bowiem „miejsce” to przecież nasza kanapa, fotel czy podłoga (jeśli ktoś tak lubi). W tym teatrze nasze własne meble zaczynają pełnić nagle rolę proscenium, a ekran komputera staje się sceną. Czy mimo to spektakl może wciągnąć, oszołomić? Zanim kupimy bilet – tego nie wiemy. Nie wiemy czy uda nam się nawiązać łączność emocjonalną z twórcami, bo to wymaga nie tylko dużego zaangażowania widza, ale także wyczucia i znakomitego przygotowania ekipy technicznej przygotowującej taką cyfrową relację.
Uczestniczenie w spektaklach on-line ma pewien walor, o którym rzadko myślimy: jest nim możliwość wyboru poziomu dobiegających z ekranu dźwięków. W kinie, niestety także w części teatrów, dźwięk bywa hałasem, odwracającym uwagę umysłu od obrazu. Może dzięki temu oprawa muzyczna wszystkich obejrzanych przeze mnie pokazów uzupełniała, a nie przeszkadzała mi w odbiorze wizualnym.
Jak całościowo oceniam filmowy, festiwalowy wieczór z laureatami Masdanza? Pochwalić należy prowadzenie kamery dające z jednej strony całościowy obraz wydarzenia, z drugiej – wyważone, nienachalne, ale zarazem pogłębiające kontakt z artystą zbliżenia. W jednym tylko przypadku wewnętrzny protest wzbudziło we mnie zbyt długie skupienie się kamerzysty na jednej osobie z duetu tancerek Danielle Huyghe i Alexandry Verschuuren (w spektaklu „Out of the blue”). Oczywiście było to bardzo interesujące studium ciała, mięśni, ruchów artystki, ale w choreografii brały udział dwie tancerki i one obie razem, a nie każda oddzielnie stanowiły o sile przekazu.
Najczęściej libretto czytam dopiero po spektaklu. Nie lubię narzucania mi – nawet przez twórcę – interpretacji, przesłania czy morału. Twórca oczywiście chce nam coś przekazać, ale to widz decyduje o odbiorze komunikatu. Dlatego do obejrzenia trzech nagrodzonych spektakli podeszłam bez czytania programu, z czystym umysłem, tak, jakbym w ostatniej chwili zdecydowała się pójść do teatru. Ciekawa byłam, na ile moje wrażenia będą zbliżone lub przeciwne interpretacjom pozostałych widzów, recenzentów, organizatorów.
Odrzuciłam narzucające się, dość oczywiste skojarzenie bohaterki „The house of Camila” (tańczyła Giorgia Gasparetto) z „ptakiem zamkniętym w klatce”, której centralnym punktem miałoby być zdjęcie w ramce. Mnie ruchy tancerki kojarzyły się raczej z wydobywaniem przez światło nagle zatrzymanych w ruchu ludzi tańczących na dyskotece. Szarpane gesty, zatrzymania, kojarzyły mi się ze slajdami, i naszym życiem utrwalonym w ułamku sekundy na zawsze. Zamrożone w kadrze obrazy to gesty, które nie wiadomo dokąd prowadzą, to grymasy, które jeszcze nie są uśmiechem, ani szlochem, to sceny, które można rozmaicie interpretować, jeśli nie zna się ich dokładnego kontekstu. Całe nasze życie pamiętamy tak samo – nie w sposób ciągły, a poprzez momenty zatrzymania. Wracamy do wspomnień patrząc na zdjęcia, do chwil, które czasem nic nie znaczą, a czasem są przełomowe – dopiero na końcu wiemy, co było najważniejsze. I symbolem tego momentu stało się dla mnie w „The house of Camila” odejście tancerki z fotografią w dłoni. Mam poczucie, że spektakl skłonił mnie do wspomnień, przeżyć, a to chyba w każdej formie sztuki jest najwartościowsze.
Zupełnie inaczej odebrałam „Out of the blue” w reżyserii i wykonaniu Danielle Huyghe i Alexandry Verschuuren. Dla mnie i spektakl i jego rejestracja były zbyt długie, zbyt nużące, zbyt męczące. Krótsze o połowę zapewne byłoby lepiej odebrane, ale w pewnym momencie chciałam tylko jednego – zakończenia. Niespodziewanie, zgodnie z tytułem spektaklu, to zakończenie nastąpiło ku mojej uldze… Nie czułam żadnego zjednoczenia z tancerkami. Po zapoznaniu się z wyjaśnieniem, że to interpretacja koszmarów sennych, tym bardziej nie poczułam nic – może dlatego, że sypiam dobrze i nie śnię przerażająco, a jeśli mi się nawet taki sen przydarzy, szybko się z niego otrząsam wracając do znanej mi rzeczywistości.
Mieszane uczucia wzbudził we mnie też spektakl „Crisalide” (tańczyła Yadira Rodriguez Fernandez). Tytuł tym razem nie pozostawiał dowolności interpretacyjnej: życie poczwarki jest trudne, poniżające i brzydkie, dopóki nie przeobrazi się w owad, w motyla, dopóki nie zamieni larwalnej niewoli w motylą wolność. Ale! No właśnie, moje odczuwanie spektaklu zostało zaburzone przez towarzyszącą mu piosenkę, zaczęłam się zastanawiać, czy to nadal jest taniec z towarzyszeniem muzyki czy może raczej teledysk do piosenki „On the Radio” Chipa Taylora z serialu Netflix „Sex Education”. Nie znam tego serialu, po samych słowach trudno jest mi określić to, czy poczwarka musi zacząć po prostu żyć, by stać się… człowiekiem. Może dopiero rozumiejąc piosenkę można zrozumieć ostateczne znaczenie tej etiudy?
[No, this is how it works / You peer inside yourself / You take the things you like / And try to love the things you took / And then you take that love you made / And stick it into some / Someone else's heart / Pumping someone else's blood / And walking arm in arm / You hope it don't get harmed / But even if it does / You'll just do it all again” – przyp.]
Elżbieta Bisch (Brygada Tańca)
Recenzja napisana w ramach projektu Brygada Tańca, organizowanego przez Centrum Teatru i Tańca z partnerstwem Strony Tańca.
„Wieczór laureatów Konkursu Choreograficznego Masdanza”, spektakle: „The home of Camila” Giorgia Gasparetto; „Out of the blue” Danielle Huyghe i Aleksandra Verschuuren; „Crisalide” choreografia: Giovanni Insaudo, wykonanie: Yadira Rodriguez Fernandez, 16. Międzynarodowy Festiwal Tańca Zawirowania, zarejestrowane wydarzenie, odtworzenie: 19.11. 2020
Wybrałam się na „Wieczór laureatów Konkursu Choreograficznego Masdanza” na 16. Międzynarodowym Festiwalu Tańca Zawirowania 2020, ale nie oglądałam transmisji online, tylko pokaz prac nagranych, profesjonalnie zmontowanych, a następnie spiętych w jedną teatralną całość. Początek był standardowy – zakup biletu przez Internet to wszak nic nowego, ale nowy w procedurze zakupu jest brak możliwości wyboru miejsca – bowiem „miejsce” to przecież nasza kanapa, fotel czy podłoga (jeśli ktoś tak lubi). W tym teatrze nasze własne meble zaczynają pełnić nagle rolę proscenium, a ekran komputera staje się sceną. Czy mimo to spektakl może wciągnąć, oszołomić? Zanim kupimy bilet – tego nie wiemy. Nie wiemy czy uda nam się nawiązać łączność emocjonalną z twórcami, bo to wymaga nie tylko dużego zaangażowania widza, ale także wyczucia i znakomitego przygotowania ekipy technicznej przygotowującej taką cyfrową relację.
Uczestniczenie w spektaklach on-line ma pewien walor, o którym rzadko myślimy: jest nim możliwość wyboru poziomu dobiegających z ekranu dźwięków. W kinie, niestety także w części teatrów, dźwięk bywa hałasem, odwracającym uwagę umysłu od obrazu. Może dzięki temu oprawa muzyczna wszystkich obejrzanych przeze mnie pokazów uzupełniała, a nie przeszkadzała mi w odbiorze wizualnym.
Jak całościowo oceniam filmowy, festiwalowy wieczór z laureatami Masdanza? Pochwalić należy prowadzenie kamery dające z jednej strony całościowy obraz wydarzenia, z drugiej – wyważone, nienachalne, ale zarazem pogłębiające kontakt z artystą zbliżenia. W jednym tylko przypadku wewnętrzny protest wzbudziło we mnie zbyt długie skupienie się kamerzysty na jednej osobie z duetu tancerek Danielle Huyghe i Alexandry Verschuuren (w spektaklu „Out of the blue”). Oczywiście było to bardzo interesujące studium ciała, mięśni, ruchów artystki, ale w choreografii brały udział dwie tancerki i one obie razem, a nie każda oddzielnie stanowiły o sile przekazu.
Najczęściej libretto czytam dopiero po spektaklu. Nie lubię narzucania mi – nawet przez twórcę – interpretacji, przesłania czy morału. Twórca oczywiście chce nam coś przekazać, ale to widz decyduje o odbiorze komunikatu. Dlatego do obejrzenia trzech nagrodzonych spektakli podeszłam bez czytania programu, z czystym umysłem, tak, jakbym w ostatniej chwili zdecydowała się pójść do teatru. Ciekawa byłam, na ile moje wrażenia będą zbliżone lub przeciwne interpretacjom pozostałych widzów, recenzentów, organizatorów.
Odrzuciłam narzucające się, dość oczywiste skojarzenie bohaterki „The house of Camila” (tańczyła Giorgia Gasparetto) z „ptakiem zamkniętym w klatce”, której centralnym punktem miałoby być zdjęcie w ramce. Mnie ruchy tancerki kojarzyły się raczej z wydobywaniem przez światło nagle zatrzymanych w ruchu ludzi tańczących na dyskotece. Szarpane gesty, zatrzymania, kojarzyły mi się ze slajdami, i naszym życiem utrwalonym w ułamku sekundy na zawsze. Zamrożone w kadrze obrazy to gesty, które nie wiadomo dokąd prowadzą, to grymasy, które jeszcze nie są uśmiechem, ani szlochem, to sceny, które można rozmaicie interpretować, jeśli nie zna się ich dokładnego kontekstu. Całe nasze życie pamiętamy tak samo – nie w sposób ciągły, a poprzez momenty zatrzymania. Wracamy do wspomnień patrząc na zdjęcia, do chwil, które czasem nic nie znaczą, a czasem są przełomowe – dopiero na końcu wiemy, co było najważniejsze. I symbolem tego momentu stało się dla mnie w „The house of Camila” odejście tancerki z fotografią w dłoni. Mam poczucie, że spektakl skłonił mnie do wspomnień, przeżyć, a to chyba w każdej formie sztuki jest najwartościowsze.
Zupełnie inaczej odebrałam „Out of the blue” w reżyserii i wykonaniu Danielle Huyghe i Alexandry Verschuuren. Dla mnie i spektakl i jego rejestracja były zbyt długie, zbyt nużące, zbyt męczące. Krótsze o połowę zapewne byłoby lepiej odebrane, ale w pewnym momencie chciałam tylko jednego – zakończenia. Niespodziewanie, zgodnie z tytułem spektaklu, to zakończenie nastąpiło ku mojej uldze… Nie czułam żadnego zjednoczenia z tancerkami. Po zapoznaniu się z wyjaśnieniem, że to interpretacja koszmarów sennych, tym bardziej nie poczułam nic – może dlatego, że sypiam dobrze i nie śnię przerażająco, a jeśli mi się nawet taki sen przydarzy, szybko się z niego otrząsam wracając do znanej mi rzeczywistości.
Mieszane uczucia wzbudził we mnie też spektakl „Crisalide” (tańczyła Yadira Rodriguez Fernandez). Tytuł tym razem nie pozostawiał dowolności interpretacyjnej: życie poczwarki jest trudne, poniżające i brzydkie, dopóki nie przeobrazi się w owad, w motyla, dopóki nie zamieni larwalnej niewoli w motylą wolność. Ale! No właśnie, moje odczuwanie spektaklu zostało zaburzone przez towarzyszącą mu piosenkę, zaczęłam się zastanawiać, czy to nadal jest taniec z towarzyszeniem muzyki czy może raczej teledysk do piosenki „On the Radio” Chipa Taylora z serialu Netflix „Sex Education”. Nie znam tego serialu, po samych słowach trudno jest mi określić to, czy poczwarka musi zacząć po prostu żyć, by stać się… człowiekiem. Może dopiero rozumiejąc piosenkę można zrozumieć ostateczne znaczenie tej etiudy?
[No, this is how it works / You peer inside yourself / You take the things you like / And try to love the things you took / And then you take that love you made / And stick it into some / Someone else's heart / Pumping someone else's blood / And walking arm in arm / You hope it don't get harmed / But even if it does / You'll just do it all again” – przyp.]
Elżbieta Bisch (Brygada Tańca)
Recenzja napisana w ramach projektu Brygada Tańca, organizowanego przez Centrum Teatru i Tańca z partnerstwem Strony Tańca.
„Wieczór laureatów Konkursu Choreograficznego Masdanza”, spektakle: „The home of Camila” Giorgia Gasparetto; „Out of the blue” Danielle Huyghe i Aleksandra Verschuuren; „Crisalide” choreografia: Giovanni Insaudo, wykonanie: Yadira Rodriguez Fernandez, 16. Międzynarodowy Festiwal Tańca Zawirowania, zarejestrowane wydarzenie, odtworzenie: 19.11. 2020