Od wzruszeń po ból

Marta Kosieradzka, foto: WILK

Próba przeniesienia prozy Olgi Tokarczuk na język teatru tańca na pewno należy do ambitnych przedsięwzięć. Marta Kosieradzka podjęła się tego wyzwania w swoim solowym występie „Home grown allure”, który zobaczyliśmy 25 czerwca 2024 r. w Centrum Teatru i Tańca Zawirowania. Jednak w moim odczuciu był to spektakl bardzo nierówny, który z czasem dużo stracił. 

Prace Tokarczuk charakteryzuje wielowymiarowość świata oraz idea czułego narratora, a czytanie książek noblistki zawsze należy do niezwykłych przeżyć, które wywołują wiele emocji oraz refleksji. Podobnie „Home grown allure” wdziera się do świadomości widzów już od samego wejścia na widownię. Publiczność ustawiona jest z trzech stron sceny, a artystka leży na ziemi, obecna i gotowa do rozpoczęcia swojego pokazu. 

Muszę przyznać, że pierwsza część specyficznego i bardzo intymnego spektaklu Marty Kosieradzkiej na 20. Międzynarodowym Festiwalu Tańca Zawirowania całkowicie mnie zaczarował. Dźwięki kojarzące się z wiatrem, szumem morza czy odgłosami natury stopniowo zmieniały się w tony miasta. Tancerka wrażliwie reagowała na to, co było słychać. Jej kostium od razu skojarzył mi się z mitologią słowiańską – białe fragmenty materiału wyglądały jak poszarpane elementy stroju południcy, a może topielnicy? Do tego potargane, rozpuszczone włosy, które nieustannie zasłaniały twarz artystki... 

Ciało sprawiało wrażenie, jakby wyłaniało się z wody. Raz dryfuje, raz łapie oddech, raz chaotycznie szarpie się na powierzchni. Kosieradzka zawarła w swoim pokazie dużo elementów akrobatycznych, które świetnie pasowały do choreografii. Tancerka przyciągała spojrzenie, uwodziła, intrygowała. Ruchy miały w sobie dużo delikatności i niedosłowności. Przyznam, że była to najlepsza sekwencja spektaklu. Później zrobiło się zbyt mozolnie, nieznośnie i bez czułości. 

Po bardzo udanej scenie, o której już wspomniałam, bohaterka zniknęła ze sceny. Światła zgasły, pozostawiając tylko jeden jasny punkt, trochę kojarzący się ze słońcem. Pojawiła się narracja z offu. Przyznam szczerze, że wybrany fragment tekstu był zdecydowanie za długi, biorąc pod uwagę, że na scenie nie działo się wtedy zupełnie nic; czekałam z niecierpliwością na koniec monologu. Jednak druga część choreografii nie miała już dla mnie tego elementu uwodzenia, czułości i nie wzbudzała ciekawości. Kosieradzka momentami wydawała się zagubiona w tym, co robi (może taki był celowy zabieg artystyczny?). 

Zabrakło mi również dobrze dopasowanej korelacji między choreografią, a dźwiękami. Ruchy często wydawały się spóźnione. Do tego niektóre z brzmień były bardzo irytujące, pogłośnione niemal do granic wytrzymałości odbiorcy. Być może wszystkie te zarzuty da się łatwo odeprzeć, może tancerka specjalnie wystawiała na próbę cierpliwość i czułość widowni, jeśli tak było to zdecydowanie nie zdałam tego testu. 

Katarzyna Jarczak, Brygada Tańca 2024 

Home grown allure” Marta Kosieradzka, choreografia: Marta Kosieradzka, dramaturgia (doradztwo artystyczne): Cecilie Lindeman Steen, Bojana Cvejic, Torunn Robstad, Janne Camilla Lyster, fragment książki „Dom dzienny, dom nocny” Olgi Tokarczuk w tłumaczeniu Antonii Lloyd-Jones (czyta: Lou Ditaranto), kostiumy: Zofia Jakubiec, muzyka: Adriano Fontana, pokaz w ramach: 20. Międzynarodowy Festiwal Tańca Zawirowania, pokaz: Centrum Teatru i Tańca Zawirowania, 25.06.2024