Pół chłopcy, pół mężczyźni

Pół chłopcy, pół mężczyźni

Z obszernych przedpremierowych wypowiedzi choreografa Tobiasza Sebastiana Berga i dramaturga Beniamina M. Bukowskiego wyłaniał się obraz przełomowego spojrzenia na współczesny problem męskości, ojcostwa, komunikacji na linii syn-ojciec. Temat niesłychanie ciekawy biorąc pod uwagę fakt, że daleko posunięta laicyzacja i rozwój psychologii nadszarpnęły, o ile nie zniweczyły, model wywodzący się z Biblii: dobry, wybaczający ojciec, pokorny syn. Nie jest nam już bliski ten model z wielu powodów, z których chyba najważniejszym jest zdjęcie roli ojca z piedestału i zwiększenie poczucia własnej wartości syna. 

Temat niezwykle aktualny, ważny społecznie, z tym większymi oczekiwaniami widzowie czekali na dzień 20 maja 2023 roku, gdy w Centrum Teatru i Tańca Zawirowania w Warszawie odbył się pokaz spektaklu Kieleckiego Teatru Tańca „SM. Masochistyczne obrazy ojciec - syn”. 

Przedstawienie nie było jednak – w moim odczuciu – w pełni konsekwentne i nie przyniosło spodziewanej satysfakcji. Kilka bardzo ciekawych rozwiązań, jak początkowa zabawa sportowa: w połowie chłopcy (w białych tenisówkach, sportowych skarpetkach i krótkich spodenkach), w połowie mężczyźni (w koszulach, z krawatami lub muszkami), jak gdyby nie potrafili zdecydować się na konsekwentne wejście w dorosłość. Ciekawe choreograficznie, trochę nawet zabawne, ale nie zrozumiałam przesłania. Czy męskość musi się wiązać z odrzuceniem chłopięcości? Faktem jest, że granica dorosłości bardzo się przesunęła w obecnym pokoleniu, nie dziwi nikogo fakt, że 30-latkowie grają w gry komputerowe i nie spieszą się z zakładaniem rodziny. Ale też ojcowie nie umierają w wieku 40-50 lat, cieszą się życiem dużo dłużej. 

Biblijna przypowieść będąca praźródłem „SM...” wnosiła nie tylko hierarchiczny model męskości, ale też konflikt pomiędzy nagrodzonym marnotrawnym a niedocenionym pracowitym synem. Nie jest to model bliski współczesnym czasom, jednak nowe pokolenia nie wypracowały jeszcze nowego wzorca, zawierającego pierwiastek nieautorytarnego ojcostwa, nieobarczonego winą synostwa, nie określiły zasad komunikacji i powstawania więzi, zrozumienia i czułości w miejsce despotycznego autorytaryzmu. 

Współczesny ojciec nie jest – choć zapewne chciałby być – autorytetem. Współczesny syn szarpie się między odrzuceniem zasad ojcowskich a tęsknotą, pragnieniem akceptacji. Ojciec nie potrafi lub nie chce zrozumieć, że czasy się zmieniły, że z dziecka wyewoluował mężczyzna, wprawdzie nie spełniający starych standardów posłuszeństwa i wzorowania się na poprzednich pokoleniach, oraz że autorytet trzeba zbudować na wzajemnych relacjach (w początkowych sekwencjach słychać wezwanie pod adresem młodych: „musisz zasłużyć”). Syn jednak także nie wie, czego potrzebuje do stworzenia własnej wartości, poczucia odrębności w stawaniu się dorosłym. Odrzuca ojca, ale trawi go jednak ogromne pragnienie bliskości, akceptacji, czułości, zrozumienia. Z offu na scenie płyną chłopięce prośby o uwagę ojca, żal z powodu braku zrozumienia, opieki, bliskości. Tancerze wiją się w konwulsjach, cierpią, zatrzymują się wpół drogi między rezygnacją a negacją. Ich ciała są sztywne, ruchy stają się niezgrabne do chwili, gdy przekraczają mentalny rubikon: stanę się mężczyzną, gdy odrzucę ojca… 

Wstrząsająca dla mnie była kulminacyjna część dramatu. Wstrząsająca poprzez ukazanie ojca jako bezkształtną, bezmyślną, bezwolną, obrzydliwą w swojej fizyczności szmacianą lalkę. Wstrząsająca, gdy pół chłopcy, pół mężczyźni nie widzą innej możliwości wyzwolenia się z traumatycznej więzi z biblijnym ojcem, jak poprzez całkowitą, fizyczną jego eliminację, zniszczenie rzeczywiste lub emocjonalne, odrzucenie w każdym elemencie. Dla mnie było to w pewnym sensie przekroczenie granic, zbrutalizowanie całego przesłania. Sekwencja rozrywania „ojca” na strzępy była moim zdaniem zbyt długa, rozwleczona. Być może odbiór byłby inny, gdyby tancerze mogli pokazać całą różnorodność swojego kunsztu, nie ograniczając się do dość, w moim odczuciu, skromnej choreografii. 

Zwłaszcza, że rozszarpanie ojca na strzępy niczego nie dało. Nie powstali z tych zgliszczy silni mężczyźni, pozostała chłopięca tęsknota za ojcowską bliskością. Synowie składają rozszarpane szczątki w całość, przytulając się i lgnąc do ojca. Ale czy da się skleić relacje na nowo? Czy pomoże odwrócenie ról w postaci zaakceptowania przez synów ojca marnotrawnego? 

W pokazie wystąpili: Bartłomiej Banasiak, Szymon Pacholec, Dawid Pieróg, Aleksander Staniszewski, Mateusz Wróblewski, Kamil Zdańkowski i Piotr Ziółkowski. Podziwiam ich ruch, zaangażowanie i ekspresję, jednak zabrakło mi wyrazistości i odrębności poszczególnych bohaterów, zróżnicowania emocji. Bez tej różnorodności niektóre fragmenty choreografii niestety się dłużyły. 

Zakończenie jest smutne i nie dające rozwiązania. Być może mój odbiór tego konkretnego artystycznego spojrzenia jest utrudniony z powodu płci: jako kobieta prędzej zrozumiem konflikty na linii matka-córka lub córka-ojciec, choć przesłanie spektaklu niesie refleksje także dla matek synom. 

Elżbieta Bisch, Brygada Tańca 2023 

„SM Masochistyczne obrazy ojciec-syn” Kielecki Teatr Tańca, choreografia: Tobiasz Sebastian Berg, dramaturgia: Beniamin M. Bukowski, wykonanie: Bartłomiej Banasiak, Aleksander Staniszewski, Marek Szajnar, Mateusz Wróblewski, Kamil Zdańkowski, Piotr Ziółkowski, opracowanie muzyczne: Karol Osman, scenografia, przestrzeń i kostiumy: Barbara Bińkowska, pokaz: Centrum Teatru i Tańca Zawirowania, 20.05.2023