Zacznę od występu, który 20 listopada 2020 r. zamykał cyfrowy wieczór Warszawskiego Przeglądu Tańca, czyli od „The Dance of Earth&Human&Universe” Aleksandry Borys, bo wlał w moje serce tyle spokoju i akceptacji, że teraz tylko z takimi jakościami chcę zasypiać.
Na scenę Garnizonu Sztuki, skąd Centrum Teatru i Tańca w Warszawie realizuje transmisje na żywo z teatru do Internetu, wkroczyła dziewczyna niosąca w rękach garść patyków związanych ze sobą sznurkiem. Usiadła na podłodze pośród nich, a mnie od razu na myśl nasunęło się skojarzenie z „Melancholią” Larsa von Triera – to, jak maluczcy jesteśmy wobec świata, i jak bardzo integralną jego część stanowimy. Nawet sceniczny wygląd Aleksandry Borys sprawia wrażenie, jakby była bohaterką tego filmu – ma na sobie zwykły T-shirt z nadrukiem przedstawiającym planetę Ziemia, obszerne spodnie w kolorze pudrowego różu, długie jasnobrązowe włosy i zero makijażu.
Patrzyłam na nią i wyobrażałam sobie nastolatkę, która przed chwilą odsunęła się od grupy przyjaciół, żeby w zupełnej ciszy oddać się kontemplacji nad wiązką samodzielnie pozbieranych gałązek. Była jak dziecko, które na spacerze w parku gromadzi w kieszeniach kamienie i kasztany, a potem chowa je w skrzynce ze skarbami lub skrywa pod poduszką nadając tym przedmiotom „magiczną moc”.
W pokazie Borys nie usłyszymy muzyki, nie usłyszymy nic poza kojącym trzaskiem suchych gałęzi i szumem ciała wywoływanym przez powłóczysty ruch. W tych jakże spokojnych warunkach przyglądałam się, jak płynnie to ciało wchodzi w kolejne figury, dostrzegałam drobne gesty – np. oczy wznoszone ku niebu, czy dłonie układające się w symbole, które znam z ikon i przedstawień świętych. Czy właśnie wybrzmiało słowo cud?
Romantyczna więź pomiędzy człowiekiem, a naturą, jak w obrazach prerafaelitów – i kolejne skojarzenie z wyżej wspomnianym filmem, w którym pojawia się przecież kadr inspirowany obrazem „Ofelia” Johna Everetta Millaisa. Razem z performerką przeżywałam jej ruch w pełnym skupieniu, wybrałam się na spacer po lesie, głęboko oddychałam i liczyłam na oczyszczenie, uzdrowienie, zespolenie. Podobała mi się ta intymna relacja z przyrodą, której tak niewiele doświadczamy na co dzień.
Środkową prezentacją Warszawskiego Przeglądu Tańca było spotkanie w sieci ze „Sztucznym ciałem”, tj. z solo Łukasza Wójcickiego. Spektakl był tak zrobiony, że nawet patrząc prosto w jasne oczy performera (kamera temu sprzyjała) nie miałam pewności czy są prawdziwe. Jak genialny produkt udający człowieka. Po wyartykułowanym przez Wójcickiego haśle/komendzie – oglądałam więc zapętlony taniec jego ciała – IDEALNEGO CIAŁA.
Jest piękny. Ten performance to mikrospektakl stworzony z ruchu, muzyki, oddechu, głosu artysty, tekstu, a nawet kostiumu, z pozoru wyglądającym jak zwykłe ubranie, lecz jednak były to rozmyślnie wybrane elementy (spodnie, bluza, koszulka), które w dalszej części spektaklu posłużą jako ważny środek wyrazu. Występ Wójcickiego spokojnie można rozbudować do pełnowymiarowej sztuki, by pozwolić wszystkim elementom w pełni wybrzmieć. To nie jest absolutnie zarzut wobec formy, na jaką performer się zdecydował, raczej dostrzegam w niej dalszy potencjał, bo każde podjęte tutaj działanie miało zawartą w sobie dużą wartość artystyczną.
Była taka chwila, gdy poczułam się zawstydzona, kiedy tancerz stanął przy mikrofonie i zaczął mówić… Z jego ust padły oskarżenia, pytania i twierdzenia wobec istoty ciała, które jeszcze przed chwilą wydawało się czymś absolutnie nieskazitelnym. Nagle to perfekcyjne ciało przeistoczyło się w źródło bólu i wszelkich konfliktów. Po czym Wójcicki pada na kolana i zaczyna warczeć i szczekać niczym wściekły pies, powoli wycofując się przed nadchodzącym zagrożeniem gotów jest walczyć do końca…
I wreszcie występ Bożny Wydrowskiej, który pokazywany był jako pierwszy, a dla mnie stał się pracą numer jeden tego wieczoru.
Nie wiem sama od czego zacząć, bo będzie to głos zachwytu absolutnie nad każdym aspektem wykonania „I am going to use this body to become you”. Może najpierw poruszę kwestie dotyczące kostiumu, ponieważ kreacja artystki zasługuje na to, by poświęcić jej kilka chwil uwagi. Wydrowska jest tancerką Vogue, stąd wiemy, jak ważną częścią jej scenicznej osobowości jest kostium i charakteryzacja.
Nie mam pojęcia skąd wytrzasnęła te legginsy, ale wygląda w nich doskonale. Do tego srebrna kurtka namiętnie miętoszona dłońmi, w rękawiczkach o bajecznie długich paznokciach oraz lśniące, plastikowe buty. Na głowie blond peruka, no i zjawiskowy make-up (w tym miejscu chciałabym przywołać figurę artystki Cindy Sherman i odesłać widzów do przestudiowania jej kolorowych portretów, bo dostrzegam podobną jakość w makijażu Bożny, który jest absolutnie malarski, piękny a jednocześnie nostalgiczny, smutny i niezwykle teatralny).
Kilka miesięcy temu miałam okazję uczestniczyć w spotkaniu podczas festiwalu filmowego Her Docs, które poprowadziła Karolina Kłaczyńska z radia TOK Fm, a Wydrowska była wtedy jedną z wypowiadających się. Zaskoczyła mnie wtedy jej skrytość, nawet pewnego rodzaju nieśmiałość, co mocno kontrastowało z tą szaloną, kolorową estetyką Ballroomów, o których opowiadała. Ale pierwszy raz miałam okazję obejrzeć ją na scenie właśnie podczas listopadowego Warszawskiego Przeglądu Tańca.
W projekcie „I am going to use this body to become you” artystka urzeka jakąś rozbrajającą szczerością, która płynie z jej wykonania. Spodziewałam się raczej tego charakterystycznego ruchu bioder, wiotkich nadgarstków, „cekinów i piór”. Owszem, to wszystko jest, ale w zupełnie innym wydaniu – nagle przebija się jakiś tragizm tej postaci, a ja nie potrafię ocenić, czy to, co widzę jest tylko świetną grą aktorską czy Bożna Wydrowska naprawdę taka jest. I nawet przekrzywiona żałośnie peruka czy słodki fiolet na powiekach wydają mi się bardzo prawdziwe. Słucham jej słów – wypowiadanych trochę kokieteryjnie, a trochę od niechcenia i nagle jej ciało „rozlewa się” po podłodze, a ona zaczyna przejmująco wyć. Wierzę jej.
Monika Skomra (Brygada Tańca)
Recenzja napisana w ramach projektu Brygada Tańca, organizowanego przez Centrum Teatru i Tańca z partnerstwem Strony Tańca.
„I am going to use this body to become you” Bożna Wydrowska; „Sztuczne ciało” Łukasz Wójcicki; „The Dance of Earth&Human&Universe” Aleksandra Borys, Warszawski Przegląd Tańca, organizator: Centrum Teatru i Tańca w Warszawie, nagranie wideo w Garnizonie Sztuki, pokaz online: 20.11.2020
Na scenę Garnizonu Sztuki, skąd Centrum Teatru i Tańca w Warszawie realizuje transmisje na żywo z teatru do Internetu, wkroczyła dziewczyna niosąca w rękach garść patyków związanych ze sobą sznurkiem. Usiadła na podłodze pośród nich, a mnie od razu na myśl nasunęło się skojarzenie z „Melancholią” Larsa von Triera – to, jak maluczcy jesteśmy wobec świata, i jak bardzo integralną jego część stanowimy. Nawet sceniczny wygląd Aleksandry Borys sprawia wrażenie, jakby była bohaterką tego filmu – ma na sobie zwykły T-shirt z nadrukiem przedstawiającym planetę Ziemia, obszerne spodnie w kolorze pudrowego różu, długie jasnobrązowe włosy i zero makijażu.
Patrzyłam na nią i wyobrażałam sobie nastolatkę, która przed chwilą odsunęła się od grupy przyjaciół, żeby w zupełnej ciszy oddać się kontemplacji nad wiązką samodzielnie pozbieranych gałązek. Była jak dziecko, które na spacerze w parku gromadzi w kieszeniach kamienie i kasztany, a potem chowa je w skrzynce ze skarbami lub skrywa pod poduszką nadając tym przedmiotom „magiczną moc”.
W pokazie Borys nie usłyszymy muzyki, nie usłyszymy nic poza kojącym trzaskiem suchych gałęzi i szumem ciała wywoływanym przez powłóczysty ruch. W tych jakże spokojnych warunkach przyglądałam się, jak płynnie to ciało wchodzi w kolejne figury, dostrzegałam drobne gesty – np. oczy wznoszone ku niebu, czy dłonie układające się w symbole, które znam z ikon i przedstawień świętych. Czy właśnie wybrzmiało słowo cud?
Romantyczna więź pomiędzy człowiekiem, a naturą, jak w obrazach prerafaelitów – i kolejne skojarzenie z wyżej wspomnianym filmem, w którym pojawia się przecież kadr inspirowany obrazem „Ofelia” Johna Everetta Millaisa. Razem z performerką przeżywałam jej ruch w pełnym skupieniu, wybrałam się na spacer po lesie, głęboko oddychałam i liczyłam na oczyszczenie, uzdrowienie, zespolenie. Podobała mi się ta intymna relacja z przyrodą, której tak niewiele doświadczamy na co dzień.
Środkową prezentacją Warszawskiego Przeglądu Tańca było spotkanie w sieci ze „Sztucznym ciałem”, tj. z solo Łukasza Wójcickiego. Spektakl był tak zrobiony, że nawet patrząc prosto w jasne oczy performera (kamera temu sprzyjała) nie miałam pewności czy są prawdziwe. Jak genialny produkt udający człowieka. Po wyartykułowanym przez Wójcickiego haśle/komendzie – oglądałam więc zapętlony taniec jego ciała – IDEALNEGO CIAŁA.
Jest piękny. Ten performance to mikrospektakl stworzony z ruchu, muzyki, oddechu, głosu artysty, tekstu, a nawet kostiumu, z pozoru wyglądającym jak zwykłe ubranie, lecz jednak były to rozmyślnie wybrane elementy (spodnie, bluza, koszulka), które w dalszej części spektaklu posłużą jako ważny środek wyrazu. Występ Wójcickiego spokojnie można rozbudować do pełnowymiarowej sztuki, by pozwolić wszystkim elementom w pełni wybrzmieć. To nie jest absolutnie zarzut wobec formy, na jaką performer się zdecydował, raczej dostrzegam w niej dalszy potencjał, bo każde podjęte tutaj działanie miało zawartą w sobie dużą wartość artystyczną.
Była taka chwila, gdy poczułam się zawstydzona, kiedy tancerz stanął przy mikrofonie i zaczął mówić… Z jego ust padły oskarżenia, pytania i twierdzenia wobec istoty ciała, które jeszcze przed chwilą wydawało się czymś absolutnie nieskazitelnym. Nagle to perfekcyjne ciało przeistoczyło się w źródło bólu i wszelkich konfliktów. Po czym Wójcicki pada na kolana i zaczyna warczeć i szczekać niczym wściekły pies, powoli wycofując się przed nadchodzącym zagrożeniem gotów jest walczyć do końca…
I wreszcie występ Bożny Wydrowskiej, który pokazywany był jako pierwszy, a dla mnie stał się pracą numer jeden tego wieczoru.
Nie wiem sama od czego zacząć, bo będzie to głos zachwytu absolutnie nad każdym aspektem wykonania „I am going to use this body to become you”. Może najpierw poruszę kwestie dotyczące kostiumu, ponieważ kreacja artystki zasługuje na to, by poświęcić jej kilka chwil uwagi. Wydrowska jest tancerką Vogue, stąd wiemy, jak ważną częścią jej scenicznej osobowości jest kostium i charakteryzacja.
Nie mam pojęcia skąd wytrzasnęła te legginsy, ale wygląda w nich doskonale. Do tego srebrna kurtka namiętnie miętoszona dłońmi, w rękawiczkach o bajecznie długich paznokciach oraz lśniące, plastikowe buty. Na głowie blond peruka, no i zjawiskowy make-up (w tym miejscu chciałabym przywołać figurę artystki Cindy Sherman i odesłać widzów do przestudiowania jej kolorowych portretów, bo dostrzegam podobną jakość w makijażu Bożny, który jest absolutnie malarski, piękny a jednocześnie nostalgiczny, smutny i niezwykle teatralny).
Kilka miesięcy temu miałam okazję uczestniczyć w spotkaniu podczas festiwalu filmowego Her Docs, które poprowadziła Karolina Kłaczyńska z radia TOK Fm, a Wydrowska była wtedy jedną z wypowiadających się. Zaskoczyła mnie wtedy jej skrytość, nawet pewnego rodzaju nieśmiałość, co mocno kontrastowało z tą szaloną, kolorową estetyką Ballroomów, o których opowiadała. Ale pierwszy raz miałam okazję obejrzeć ją na scenie właśnie podczas listopadowego Warszawskiego Przeglądu Tańca.
W projekcie „I am going to use this body to become you” artystka urzeka jakąś rozbrajającą szczerością, która płynie z jej wykonania. Spodziewałam się raczej tego charakterystycznego ruchu bioder, wiotkich nadgarstków, „cekinów i piór”. Owszem, to wszystko jest, ale w zupełnie innym wydaniu – nagle przebija się jakiś tragizm tej postaci, a ja nie potrafię ocenić, czy to, co widzę jest tylko świetną grą aktorską czy Bożna Wydrowska naprawdę taka jest. I nawet przekrzywiona żałośnie peruka czy słodki fiolet na powiekach wydają mi się bardzo prawdziwe. Słucham jej słów – wypowiadanych trochę kokieteryjnie, a trochę od niechcenia i nagle jej ciało „rozlewa się” po podłodze, a ona zaczyna przejmująco wyć. Wierzę jej.
Monika Skomra (Brygada Tańca)
Recenzja napisana w ramach projektu Brygada Tańca, organizowanego przez Centrum Teatru i Tańca z partnerstwem Strony Tańca.
„I am going to use this body to become you” Bożna Wydrowska; „Sztuczne ciało” Łukasz Wójcicki; „The Dance of Earth&Human&Universe” Aleksandra Borys, Warszawski Przegląd Tańca, organizator: Centrum Teatru i Tańca w Warszawie, nagranie wideo w Garnizonie Sztuki, pokaz online: 20.11.2020