Paola Ghidni i Klevis Elmazaj w swoim spektaklu „Gonewords” przynieśli nam opowieść niczym z bajki – historię pokrewnych sobie dusz pochodzących z odmiennych, wzajemnie nieakceptujących się środowisk. Tu mamy do czynienia z miłością, której na przeszkodzie staje nie tyle inność bohaterów, ale i wrogość czasów, bo tłem całej opowieści jest wojna. Wojenna rzeczywistość nie sprzyja zakochaniu, dzieli nie łączy, odbiera nie daje. W takim świecie piękne uczucia mają nikłe szanse na przetrwanie. Stają się ulotne i nierealne.
Kompozycja „Gonewords”, jaką mieliśmy okazję obejrzeć 6 grudnia w transmisji online na 16. Międzynarodowym Festiwalu Tańca Zawirowania 2020 tuż przed jego finałem, budowana jest na trzech scenach i może sugerować, że w przypadku tej bajki nie doczekaliśmy się szczęśliwego zakończenia.
W scenie rozpoczynającej spektakl poznajemy pierwszą bohaterkę (Paola Ghidini), kobietę przypomina współczesną Mulan. Jej ruch jest mocny i zdecydowany, przywodzi na myśl wyszkoloną wojowniczkę umiejętnie posługującą się bronią. Rzeczą, na którą szczególnie zwróciłam uwagę jest to, że postać do swojego uzbrojenia odnosi się z należytym szacunkiem, a zarazem narzędzie zdaje się budzić w niej strach czy może lepiej – niemałe rozterki. Ona wie, co musi zrobić, ale jakby boi się konsekwencji swoich czynów. Śmierć nie jest jej obca, ale najwyraźniej nie radzi sobie z ciężarem odpowiedzialności, jaką niesie ze sobą. Dostrzegam w tym dwoistość osobowości postaci – kobieta jest silna, odważna, waleczna, a zarazem delikatna i słaba. Obrazuje to jej ruch, w którym ciało zarazem jest napięte, agresywne i mocne, a równocześnie lekkie, miękkie, subtelne.
Kolejny akt spektaklu jest przeciwieństwem pierwszego – obserwujemy w nim spotkanie zakochanych. Ten widok przywodzi mi na myśl scenę tanga z filmu „Zapach kobiety” (reżyseria Martin Brest). Pogrążeni w miłości, wtuleni w swoje ramiona, delikatnie zdobywają daną im przestrzeń – taniec staje się ich sposobnością do ucieczki od przerażającej rzeczywistości, a zakochani trwają w tym objęciu, jakby zawieszeni w innym wymiarze. Mimo tego, że obraz jest piękny – budzi mój smutek, bo subtelne (prawie) tango odbieram jako pożegnanie. Para zdaje sobie sprawę z ulotności relacji, pozwala sobie jedynie na chwilę zapomnienia. Co ciekawe, na scenie ten duet nie został przedstawiony li tylko jako romantyczne spotkanie. Ich relacja i układ choreograficzny ewoluuje, dojrzewa, nieustannie się rozwija i nabiera tempa. Prawdziwy atut tej sceny stanowi precyzyjnie dopracowany taniec. Ruch tancerzy wręcz zachwyca, a towarzysząca mu muzyka i światła jedynie go potęgują. Podziwiamy piękny, klarowny, bogaty i dopracowany obraz.
W ostatniej części „Gonewords” bliżej poznajemy postać mężczyzny (Klevis Elmazaj). Jego taniec zamienia się w modlitwę, jakiś akt smutku, wewnętrznego cierpienia… Artysta w swoim ruchu okazuje pewnego rodzaju tęsknotę, pragnienie odzyskania utraconego. To on coś stracił, a wszystko, co robi jest odzwierciedleniem jego zmagań z własną rozpaczą.
Mam wrażenie, że cała konstrukcja spektaklu budująca nastrój i emocje w tej ostatniej scenie prowadziła właśnie do tego cierpiącego bohatera, miała na celu skupić na nim całą naszą uwagę. Czy wszystko, co było wcześniej stanowiło jedynie wspomnienie tego żołnierza? Można się nad tym zastanawiać, jeśli ktoś chce… Ale spektakl nosi tytuł „Gonewords” (z ang. „słowa minione”), więc to tylko wspomnienie, miraż i ostateczne pożegnanie tego, co już przeminęło…
Karina Warnel (Brygada Tańca)
Recenzja napisana w ramach projektu Brygada Tańca, organizowanego przez Centrum Teatru i Tańca z partnerstwem Strony Tańca.
„Gonewords” Paola Ghidini i Klevis Elmazaj, 16. Międzynarodowy Festiwal Tańca Zawirowania 2020, organizator: Teatr Tańca Zawirowania, rejestracja wideo w Garnizonie Sztuki, pokaz online: 06.12.2020
Kompozycja „Gonewords”, jaką mieliśmy okazję obejrzeć 6 grudnia w transmisji online na 16. Międzynarodowym Festiwalu Tańca Zawirowania 2020 tuż przed jego finałem, budowana jest na trzech scenach i może sugerować, że w przypadku tej bajki nie doczekaliśmy się szczęśliwego zakończenia.
W scenie rozpoczynającej spektakl poznajemy pierwszą bohaterkę (Paola Ghidini), kobietę przypomina współczesną Mulan. Jej ruch jest mocny i zdecydowany, przywodzi na myśl wyszkoloną wojowniczkę umiejętnie posługującą się bronią. Rzeczą, na którą szczególnie zwróciłam uwagę jest to, że postać do swojego uzbrojenia odnosi się z należytym szacunkiem, a zarazem narzędzie zdaje się budzić w niej strach czy może lepiej – niemałe rozterki. Ona wie, co musi zrobić, ale jakby boi się konsekwencji swoich czynów. Śmierć nie jest jej obca, ale najwyraźniej nie radzi sobie z ciężarem odpowiedzialności, jaką niesie ze sobą. Dostrzegam w tym dwoistość osobowości postaci – kobieta jest silna, odważna, waleczna, a zarazem delikatna i słaba. Obrazuje to jej ruch, w którym ciało zarazem jest napięte, agresywne i mocne, a równocześnie lekkie, miękkie, subtelne.
Kolejny akt spektaklu jest przeciwieństwem pierwszego – obserwujemy w nim spotkanie zakochanych. Ten widok przywodzi mi na myśl scenę tanga z filmu „Zapach kobiety” (reżyseria Martin Brest). Pogrążeni w miłości, wtuleni w swoje ramiona, delikatnie zdobywają daną im przestrzeń – taniec staje się ich sposobnością do ucieczki od przerażającej rzeczywistości, a zakochani trwają w tym objęciu, jakby zawieszeni w innym wymiarze. Mimo tego, że obraz jest piękny – budzi mój smutek, bo subtelne (prawie) tango odbieram jako pożegnanie. Para zdaje sobie sprawę z ulotności relacji, pozwala sobie jedynie na chwilę zapomnienia. Co ciekawe, na scenie ten duet nie został przedstawiony li tylko jako romantyczne spotkanie. Ich relacja i układ choreograficzny ewoluuje, dojrzewa, nieustannie się rozwija i nabiera tempa. Prawdziwy atut tej sceny stanowi precyzyjnie dopracowany taniec. Ruch tancerzy wręcz zachwyca, a towarzysząca mu muzyka i światła jedynie go potęgują. Podziwiamy piękny, klarowny, bogaty i dopracowany obraz.
W ostatniej części „Gonewords” bliżej poznajemy postać mężczyzny (Klevis Elmazaj). Jego taniec zamienia się w modlitwę, jakiś akt smutku, wewnętrznego cierpienia… Artysta w swoim ruchu okazuje pewnego rodzaju tęsknotę, pragnienie odzyskania utraconego. To on coś stracił, a wszystko, co robi jest odzwierciedleniem jego zmagań z własną rozpaczą.
Mam wrażenie, że cała konstrukcja spektaklu budująca nastrój i emocje w tej ostatniej scenie prowadziła właśnie do tego cierpiącego bohatera, miała na celu skupić na nim całą naszą uwagę. Czy wszystko, co było wcześniej stanowiło jedynie wspomnienie tego żołnierza? Można się nad tym zastanawiać, jeśli ktoś chce… Ale spektakl nosi tytuł „Gonewords” (z ang. „słowa minione”), więc to tylko wspomnienie, miraż i ostateczne pożegnanie tego, co już przeminęło…
Karina Warnel (Brygada Tańca)
Recenzja napisana w ramach projektu Brygada Tańca, organizowanego przez Centrum Teatru i Tańca z partnerstwem Strony Tańca.
„Gonewords” Paola Ghidini i Klevis Elmazaj, 16. Międzynarodowy Festiwal Tańca Zawirowania 2020, organizator: Teatr Tańca Zawirowania, rejestracja wideo w Garnizonie Sztuki, pokaz online: 06.12.2020