Nazewnictwo w tańcu nie specjalnie zaprząta nam głowę. Na przykład środowisko zajmujące się improwizacją nie stara się lansować normy jak ich technikę powinno się poprawnie określać (np. contact improvisation, kontakt improwizacją, improwizacją kontaktową czy może jeszcze jakoś inaczej) wychodząc z założenia, że będzie się używało docelowo takiego określenia, które samoczynnie najszerzej językowo się przyjmie. Taką bierność czy może raczej niejednoznaczność można zauważyć w wielu obszarach związanych z tańcem. I wywołuje ona – szczególnie u widzów – pewne nieporozumienia.
Do celów badawczych zauważmy, że tancerze butoh bardzo często podają w swoich materiałach informacyjnych, że wystawiają w danym miejscu swój performance, a nie spektakl taneczny. W rzeczy samej w butoh niewiele jest tańca w klasycznym tego słowa rozumieniu (czyli harmonijnych układów, choreografii, partnerowania, rytmu, itd.). Sam nurt zaś ma wiele prac interwencyjnych, to raczej rodzaj komentarzy do wydarzeń, artystyczne impresje na wybrane tematy, projekty opierające się na badaniu ciała, emocji, świadomości, przestrzeni. Z punktu widzenia językowego mamy więc częściej performance butoh, a znacznie rzadziej spektakl taneczny butoh, ale za to jego wykonawcy nie są nazywani performerami butoh tylko tancerzami butoh. Jest tutaj pewien semantyczny konflikt.
Podobne językowe zamieszanie wydarza się podczas imprez i festiwali dedykowanych tzw. nowej choreografii, czyli spektaklom tańca konceptualnego, nazywanego także nowym tańcem. Która z tych nazw jest wiodąca, tak naprawdę? I dlaczego taniec konceptualny nie jest wyraźnie oddzielony od tańca współczesnego, choć gros spektakli tej artystycznej ścieżki to bardziej eksperyment performatywny, niż taniec sensu stricto. Wreszcie dlaczego wykonawców tańca konceptualnego nazywamy tancerzami, a nie performerami tanecznymi? To dobrze czy źle, że nie ma takiego rozróżnienia? Można mnożyć te pytania i można się zastanawiać czy są prawidłowe (bo może nie?).
Ale warto chyba się zastanawiać, bo nowa, młoda publiczność, która dopiero zaznajamia się z tańce, dopiero go sobie wyobraża, poszukuje, nie przecież gotowa na to, że idąc na „festiwal tańca” zobaczy głównie performatywny ruch i mniej lub bardziej eksperymentalne badanie ciała czy tematu, a nie taniec w klasycznym tego słowa rozumieniu.
Język ma znaczenie, bo język to informacja. A chaos w nazewnictwie niczemu nie pomaga. Dlatego może powinniśmy się zająć jakimś ujednoliceniem sytuacji wprowadzając do programów imprez nowej choreografii określenie „spektakl tańca konceptualnego” albo np. „performance taneczny”, zamiast ogólnych nazw „spektakl tańca” czy „spektakl taneczny”?
Sandra Wilk, Strona Tańca