Taniec ubogi, czyli nie mamy oferty dla uchodźców

Taniec ubogi, czyli nie mamy oferty dla uchodźców

W jaki sposób świat teatru tańca ma się dzielić z uchodźcami wojennymi z Ukrainy, skoro pracy i pieniędzy jest tak mało, że lokalni uczestnicy rynku ledwo funkcjonują?

Taniec współczesny nie ma – tak jak np. Teatr Wielki – Opera Narodowa – stale wynajmowanych mieszkań przeznaczonych dla przyjezdnych artystów, a każdorazowo dla swoich gości wynajmuje komercyjnie pokoje w hotelach. Taniec współczesny nie ma stałych sal prób, które mogłyby posłużyć za tymczasowe schronienie, bo każdorazowo wynajmuje takie przestrzenie na warsztaty. Taniec współczesny nie ma pracy dla ukraińskich, syryjskich czy jemeńskich uchodźców (pamiętajmy o tym, że na granicy polsko-białoruskiej wciąż mamy zamkniętą „strefę specjalną” a w lasach uchodźców z Afryki i rozmaitych krajów muzułmańskich), nie ma wolnych stanowisk nawet dla rodzimych artystów. Pieniędzy jest tak mało, że zespoły nie utrzymują chyba nikogo na etatach, a dochody są tylko z konkretnych pokazów spektakli czy z prowadzenia warsztatów.

Co może zrobić ubogi taniec dla uchodźców? Zaprosić uciekających od wojny artystów do poprowadzenia kilku zajęć, zrobić kilka jednorazowych projektów, może zawrzeć jakąś krótkotrwałą współpracę i to by było tyle. Reszta możliwości ogranicza się do organizacji zbiórek pomocowych bądź do świadczenia pracy w wolontariacie.

System finansowania tańca nie przewidywał długoterminowego rozwoju tej sztuki (wszak, co może zaplanować organizator dostający grant na rok czy nawet trzy lata, kiedy planowanie strategii rozwoju powinno się odbywać w dłuższych interwałach, pięcio- czy dziesięcioletnich) i teraz jak na dłoni widzimy tego skutki. Nie ma lokali, nie ma pieniędzy, nie ma perspektywy, choć serca pełne są empatii oraz chęci pomocy.

Z ukraińskiego rynku tańca przetrwają ci, którzy mają jakąś międzynarodową rozpoznawalność, jak rewelacyjny, akrobatyczny, wizualny Freckled Sky czy zespoły baletowe z Oper Narodowych, a reszta, o ile zdecyduje się pozostać w Polsce a nie emigrować dalej do krajów Europy Zachodniej będzie musiała zmienić zawód. Tak pewnie wygląda smutna przyszłość tych tancerzy…

De facto tak wyglądać będzie ich przyszłość także w przypadku zakończenia wojny na Ukrainie, bo kraj ten będzie potrzebował całościowej odbudowy, a sale teatralne do tańca nie znajdą się przecież na początku listy potrzeb. Odbudowa całego kraju będzie trwała latami, a kariera taneczna, wymagająca niezwykłej sprawności fizycznej, trwa bardzo krótko.

Co więc można zrobić w obliczu takiego czarnego scenariusza? Pozostaje chyba tylko zwrócenie się całego środowiska tanecznego do ministerstwa kultury, do samorządów, do biur kultury w miastach, które przyznają granty na kulturę w Polsce, o pilne stworzenie specjalnych, długofalowych programów artystycznych dla uchodźców z Ukrainy. I w akcie solidarności walczyć na ścieżce formalnej o to, by te talenty nie zginęły.

Sandra Wilk, Strona Tańca

STOP WOJNIE