„Dziś – 09.07.2021 – burze, ulewny deszcz i bardzo silny wiatr. Możliwe podtopienia. W trakcie burzy znajdź bezpieczne schronienie” – to treść alertu RCB, który trafił na telefony wszystkich warszawiaków tuż przed rozpoczęciem pierwszego teatralnego wieczoru Międzynarodowego Festiwalu Tańca Zawirowania. Kto jednak wybrał się do Centrum Teatru i Tańca w Warszawie, gdzie pokazano dwie solowe prace z Grecji i Polski, ten znalazł swoje bezpieczne schronienie w intymnych choreografiach i kameralnej atmosferze towarzyszącej temu wieczorowi.
To było schronienie także w sensie nawet dosłownym, bo przemoczeni od stóp do głów widzowie podczas spektakli mogli usłyszeć silne grzmoty przez ściany teatru, ale na szczęście światło nie zgasło i przed naszymi oczami rozegrały się dwie naprawdę gorące historie.
Na pierwszy ogień poszło „Body Monologue” w choreografii Anastasii Valsamaki, we współpracy i wykonaniu Gavrieli Antonopoulou. Początek tego spektaklu, rozgrywający się w iście laboratoryjnym oświetleniu, dobrze pasował do tego, co się działo dookoła w przyrodzie i w mieście – to dodatkowy, ale ciekawy, aspekt sytuacyjny w przypadku spektaklu o ciszy (sic!) i o badaniu ekspresyjnych możliwości ciała, tak więc twórczynie zapewne jeszcze długo (o ile w ogóle) nie doświadczą podobnych chwil na światowych festiwalach, gdzie będą pokazywać tę pracę.
Ten zbieg okoliczności, że właśnie w tej początkowej najcichszej scenie słychać było uderzenia piorunów, to z jednej strony drobiazg, ale z drugiej dodatkowa dramaturgia, wymarzona wprost, by nadać „Body Monologue” dodatkowego realizmu i swoistej… grozy. Niebywałym wprost było to, co wyprawiała tancerka ze swoim ciałem, jak wyginała swoje ręce i nogi, a jednocześnie nie było w tym żadnej przesadzonej ekwilibrystyki. Choreografia była spokojna, płynęła w sposób naturalny, zabierając nas w świat tego eksperymentu. Ta praca falowała niczym na wietrze – miała swoje dynamiczniejsze momenty, by po chwili wrócić do spokojnego tempa. Warto tutaj docenić także pracę na emocjach, odbijających się na twarzy czy w napięciu mięśniowym – była niezwykle wyważona i nie przyćmiewała niczego. Wyważenie akurat tego aspektu miało niebagatelne znaczenie, bo z jakiegoś punktu widzenia grecka choreografia przypominała atlas ciała zaprezentowany na żywo. Oto człowiek, kobieta, tak się zginają jej ręce i nogi, ale zakres ruchowy jest o wiele większy – ciało może się skłonić, skoczyć, pracować na ziemi, przyjąć mniej lub bardziej plastyczną formę, ale nade wszystko także czuje, a umysł przeżywa, odkrywa, zmienia i kontroluje własne jestestwo. Ciekawa, acz skromna, praca. Po prostu o nas.
Do wieczoru Festiwalu Zawirowania w ostatniej chwili dodano jeszcze krótką, ok. 10 minutową, etiudę Aleksandry Krajewskiej „Lullaby for the Restless”. Ten kuratorski ruch wydał mi się zaskakujący – odmienił bowiem rolę tego solo, które w ostatnim czasie wystawiane było jako swoisty support do spektaklu „Real Love” Teatru Tańca Zawirowania pokazywanego w ramach Polskiej Sieci Tańca. [Ale nawet ogólnie niezmiernie rzadko się zdarza, aby jakikolwiek wieczór teatralny zamykał tak krótki spektakl – co niestety spycha znaczenie krótkich solowych choreografii na brzeg marginesu. Osobiście nad tym ubolewam, bo nie raz i nie dwa etiudy okazywały się lepsze od prac średnio- czy pełnometrażowych, ale mniejsza z tym teraz – przyp.].
Tak więc nieco dotąd traktowane po macoszemu solo otrzymało szansę zabłyśnięcia w finale wieczoru teatralnego. I Krajewska wykorzystała to doskonale.
Jej choreografia rozgrywa się na pograniczu snu i rzeczywistości, choć… można na nią spojrzeć także inaczej, czyli jak na pogranicze wytrzymałości i siły, albo np. śmierci i życia. Tak czy inaczej „Lullaby for the Restless” prowadzona jest skokowo, od szaleńczego biegu przeplatanego chwilami odpoczynku, przez skoki i sekwencje na ziemi, zawieszona między ciemnością a światłem…
Po zakończeniu wieczoru deszcz wciąż padał, ale i tak musieliśmy opuścić nasze bezpieczne schronienie. Nawet w chwili pisania tego tekstu za oknem walą w drzewa kolejne pioruny, występują nawet małe zaniki prądu, a ja zastanawiam się, co będzie dalej – jak potoczy się ten festiwal odbywający się w zawieszeniu między skrajnymi upałami przekraczającymi 35 st. C w cieniu a ulewami i gradobiciem, między osłabieniem pandemii a wakacyjnymi terminami…
Sandra Wilk, Strona Tańca
To było schronienie także w sensie nawet dosłownym, bo przemoczeni od stóp do głów widzowie podczas spektakli mogli usłyszeć silne grzmoty przez ściany teatru, ale na szczęście światło nie zgasło i przed naszymi oczami rozegrały się dwie naprawdę gorące historie.
Na pierwszy ogień poszło „Body Monologue” w choreografii Anastasii Valsamaki, we współpracy i wykonaniu Gavrieli Antonopoulou. Początek tego spektaklu, rozgrywający się w iście laboratoryjnym oświetleniu, dobrze pasował do tego, co się działo dookoła w przyrodzie i w mieście – to dodatkowy, ale ciekawy, aspekt sytuacyjny w przypadku spektaklu o ciszy (sic!) i o badaniu ekspresyjnych możliwości ciała, tak więc twórczynie zapewne jeszcze długo (o ile w ogóle) nie doświadczą podobnych chwil na światowych festiwalach, gdzie będą pokazywać tę pracę.
Ten zbieg okoliczności, że właśnie w tej początkowej najcichszej scenie słychać było uderzenia piorunów, to z jednej strony drobiazg, ale z drugiej dodatkowa dramaturgia, wymarzona wprost, by nadać „Body Monologue” dodatkowego realizmu i swoistej… grozy. Niebywałym wprost było to, co wyprawiała tancerka ze swoim ciałem, jak wyginała swoje ręce i nogi, a jednocześnie nie było w tym żadnej przesadzonej ekwilibrystyki. Choreografia była spokojna, płynęła w sposób naturalny, zabierając nas w świat tego eksperymentu. Ta praca falowała niczym na wietrze – miała swoje dynamiczniejsze momenty, by po chwili wrócić do spokojnego tempa. Warto tutaj docenić także pracę na emocjach, odbijających się na twarzy czy w napięciu mięśniowym – była niezwykle wyważona i nie przyćmiewała niczego. Wyważenie akurat tego aspektu miało niebagatelne znaczenie, bo z jakiegoś punktu widzenia grecka choreografia przypominała atlas ciała zaprezentowany na żywo. Oto człowiek, kobieta, tak się zginają jej ręce i nogi, ale zakres ruchowy jest o wiele większy – ciało może się skłonić, skoczyć, pracować na ziemi, przyjąć mniej lub bardziej plastyczną formę, ale nade wszystko także czuje, a umysł przeżywa, odkrywa, zmienia i kontroluje własne jestestwo. Ciekawa, acz skromna, praca. Po prostu o nas.
Do wieczoru Festiwalu Zawirowania w ostatniej chwili dodano jeszcze krótką, ok. 10 minutową, etiudę Aleksandry Krajewskiej „Lullaby for the Restless”. Ten kuratorski ruch wydał mi się zaskakujący – odmienił bowiem rolę tego solo, które w ostatnim czasie wystawiane było jako swoisty support do spektaklu „Real Love” Teatru Tańca Zawirowania pokazywanego w ramach Polskiej Sieci Tańca. [Ale nawet ogólnie niezmiernie rzadko się zdarza, aby jakikolwiek wieczór teatralny zamykał tak krótki spektakl – co niestety spycha znaczenie krótkich solowych choreografii na brzeg marginesu. Osobiście nad tym ubolewam, bo nie raz i nie dwa etiudy okazywały się lepsze od prac średnio- czy pełnometrażowych, ale mniejsza z tym teraz – przyp.].
Tak więc nieco dotąd traktowane po macoszemu solo otrzymało szansę zabłyśnięcia w finale wieczoru teatralnego. I Krajewska wykorzystała to doskonale.
Jej choreografia rozgrywa się na pograniczu snu i rzeczywistości, choć… można na nią spojrzeć także inaczej, czyli jak na pogranicze wytrzymałości i siły, albo np. śmierci i życia. Tak czy inaczej „Lullaby for the Restless” prowadzona jest skokowo, od szaleńczego biegu przeplatanego chwilami odpoczynku, przez skoki i sekwencje na ziemi, zawieszona między ciemnością a światłem…
Po zakończeniu wieczoru deszcz wciąż padał, ale i tak musieliśmy opuścić nasze bezpieczne schronienie. Nawet w chwili pisania tego tekstu za oknem walą w drzewa kolejne pioruny, występują nawet małe zaniki prądu, a ja zastanawiam się, co będzie dalej – jak potoczy się ten festiwal odbywający się w zawieszeniu między skrajnymi upałami przekraczającymi 35 st. C w cieniu a ulewami i gradobiciem, między osłabieniem pandemii a wakacyjnymi terminami…
Sandra Wilk, Strona Tańca
„Body Monologue” Anastasia Valsamaki, pomysł i choreografia: Anastasia Valsamaki, współtworzenie i wykonanie: Gavriela Antonopoulou, muzyka: Konstantinos Bakogiannis, kostiumy: Eleni Valsamaki, premiera: 26.05.2018, Arc For Dance Festival, Grecja; „Lullaby for the Restless” Aleksandra Krajewska, choreografia i wykonanie: Aleksandra Krajewska, premiera: 29.06.2018, pokazy w ramach: 17. Międzynarodowego Festiwalu Tańca Zawirowania, Centrum Teatru i Tańca w Warszawie, 09.07.2021