Solowe spektakle Jakuba Mędrzyckiego i Ilony Gumowskiej spięte w jedno wydarzenie w Centrum Teatru i Tańca Zawirowania pełne były symbolicznych scen. Indywidualne spojrzenia na różne tematy, ale też plastyczne czy taneczne formy ich zaprezentowania, wzajemnie się przenikały tworząc wieczór, z którego nikt nie wyszedł „z pustą głową”. Pokazy odbyły się 28 i 29 stycznia 2023 roku.
Najnowsza, premierowa praca Jakuba Mędrzyckiego silnie wpisuje się w nurt choreografii protestu, bo tancerz w swoim „Don’t Move” chce zwrócić naszą uwagę na obecny stan wolności artystycznej, wolności ekspresji, wolności wyrażania siebie i swoich poglądów przez sztukę. „Krzycząc” o zagrożeniu tych wolności w Europie powołuje się przy tym na raport Freemuse – międzynarodowej organizacji monitorującej wolność artystyczną: „W 2021 roku zabito rekordową liczbę 39 artystów, a ponad 500 artystów poniosło konsekwencje prawne za kwestionowanie władz, osób publicznych oraz wartości religijnych czy tradycyjnych”.
W spektaklu Mędrzyckiego nie pada ani jedno słowo, ale krzyk słychać od pierwszej sekundy, bo praca i cały proces twórczy rozpoczyna się tutaj od ciała zamkniętego w plastikowym worku do przechowywania zwłok. Wiemy, że w worku jest artysta, a domyślamy się, że scena ta jest nawiązaniem do tragicznych historii twórców zabitych za swoją odwagę sprzeciwienia się władzy. Tancerz wpierw bada ile i jakie ruchy może wykonać w pośmiertnym worku (jest w nim ciasno i brakuje powietrza), a następnie wydostaje się z niego. Uwolniony z ograniczeń powoli zaczyna „otwierać” swój ruch, od przytulania szeleszczącej materii, przez chodzenie z nią po scenie, troskliwe noszenie na rękach, aż wreszcie po kręcenie materiałem, niczym flagą, nad głową. Ostatnia, bardzo długa scena rozgrywa się już bez żadnych więzów – w niej Jakub Mędrzycki stoi w czerwonym snopie światła, obraca się i unosi swe ręce do góry. W proteście i nawoływaniu do pokoju. Przeplatające tę finałową scenę światła stroboskopowe sprawiają, że bohater symbolicznie pojawia się i znika...
Obserwując „Don’t Move” możemy powiedzieć, że widzimy w zwolnionym tempie cały proces narodzin buntu, protestu, pragnienia wolności w jednostce. To bardzo specyficzny spektakl, budowany w niezwykle silnym napięciu i skupieniu. Czuć, że postał po to, by móc się dalej rozwijać. W twórcy, ale też w odbiorcy. Warto go zobaczyć, przeżyć samodzielnie. Sprawdzić jak jesteśmy czuli na prawa człowieka do wyrażania siebie i swoich poglądów.
Podobne napięcie było cechą charakterystyczną pokazywanego pierwszy raz w Warszawie „One hundred falls” Ilony Gumowskiej. Może dlatego, że jego koncepcję opracował także Jakub Mędrzycki (był też współautorem choreografii), a może z tego powodu, że temat znów wymagał silnej uwagi i troski o najmniejsze detale tańca czy szerzej ruchu. Choreografia poświęcona została upadkom, od tych fizycznych, moralnych, psychicznych, ideowych, po upadki autorytetów, kultur czy całych cywilizacji. Wbrew pozorom to trudny temat, bo upadki raczej nie są przyjemne (no, chyba że upadają dyktatury), choć często bywają początkiem czegoś nowego… Gumowskiej udało się stworzyć na takiej bazie spektakl rozwijający się od brzydoty do piękna. Gdy na początku w „One hundred falls” Gumowska grała z Mędrzyckim w kometkę (mając istny słowotok oparty na językowych skojarzeniach) - publiczność kręciła na się krzesłach, rozmawiała i komentowała półgłosem to, co widzi, ale gdy solo się kończyło – na widowni panowała idealna cisza i skupienie. A później widzowie brawami kilkukrotnie wywoływali tancerkę zza kulis.
W „One hundred falls” Ilona Gumowska wielokrotnie upadała i wstawała, była ubrana i rozebrana, trwała w ruchu i bezruchu, pokazywała słabość i siłę, stagnację i rozwój – to nieustanne tkwienie w kontrze, na jakiej zbudowany jest cały nasz świat, z pewnością było celowym zamysłem. Bo tancerka skupiała się na tych kluczowych przestrzeniach między upadkiem a powstaniem, zazwyczaj ignorowanych lub pomijanych. Siłą rzeczy większość tego solo oparto na działaniach na ziemi (floorwork), a w tych sekwencjach można było zobaczyć, jak niesamowicie można się spinać, giąć, wykrzywiać, przekładać swoje członki w rozmaite konfiguracje, jak ciało może upaść; a nawet ocenić czy leżenie naprawdę jest bezwysiłkowe albo ile siły wymaga, by się podnieść do pionu. „One hundred falls” kończyła długa – naprawdę piękna plastycznie – scena, w której bohaterka uwalnia się od przeszłości i przyszłości. Jest tu i teraz. Widoczna i mało widoczna. Dynamiczna i naturalna. Pokazująca nam swoje ciało powoli, metodycznie i do pożądanego skutku. To było komunikatywne, delikatne, intymne, to się podobało.
Sandra Wilk, Strona Tańca
„Don't Move” Jakub Mędrzycki, koncept, choreografia i wykonanie: Jakub Mędrzycki, muzyka: Izabela Orzełowska, konsultacje: Izabela Orzełowska, współprodukcja: Centrum Teatru i Tańca Zawirowania, czas trwania: 40 minut, premiera: 28.01.2023, pokaz: Centrum Teatru i Tańca Zawirowania, 28.01.2023
„One hundred falls” Ilona Gumowska, koncepcja: Jakub Mędrzycki, choreografia: Jakub Mędrzycki, Ilona Gumowska, wykonanie: Ilona Gumowska, muzyka: Marta Forsberg, Gieorgij Puchalski, produkcja: Krakowski Teatr Tańca, czas trwania: 35 minut, pokaz: Centrum Teatru i Tańca Zawirowania, 28.01.2023
Najnowsza, premierowa praca Jakuba Mędrzyckiego silnie wpisuje się w nurt choreografii protestu, bo tancerz w swoim „Don’t Move” chce zwrócić naszą uwagę na obecny stan wolności artystycznej, wolności ekspresji, wolności wyrażania siebie i swoich poglądów przez sztukę. „Krzycząc” o zagrożeniu tych wolności w Europie powołuje się przy tym na raport Freemuse – międzynarodowej organizacji monitorującej wolność artystyczną: „W 2021 roku zabito rekordową liczbę 39 artystów, a ponad 500 artystów poniosło konsekwencje prawne za kwestionowanie władz, osób publicznych oraz wartości religijnych czy tradycyjnych”.
W spektaklu Mędrzyckiego nie pada ani jedno słowo, ale krzyk słychać od pierwszej sekundy, bo praca i cały proces twórczy rozpoczyna się tutaj od ciała zamkniętego w plastikowym worku do przechowywania zwłok. Wiemy, że w worku jest artysta, a domyślamy się, że scena ta jest nawiązaniem do tragicznych historii twórców zabitych za swoją odwagę sprzeciwienia się władzy. Tancerz wpierw bada ile i jakie ruchy może wykonać w pośmiertnym worku (jest w nim ciasno i brakuje powietrza), a następnie wydostaje się z niego. Uwolniony z ograniczeń powoli zaczyna „otwierać” swój ruch, od przytulania szeleszczącej materii, przez chodzenie z nią po scenie, troskliwe noszenie na rękach, aż wreszcie po kręcenie materiałem, niczym flagą, nad głową. Ostatnia, bardzo długa scena rozgrywa się już bez żadnych więzów – w niej Jakub Mędrzycki stoi w czerwonym snopie światła, obraca się i unosi swe ręce do góry. W proteście i nawoływaniu do pokoju. Przeplatające tę finałową scenę światła stroboskopowe sprawiają, że bohater symbolicznie pojawia się i znika...
Obserwując „Don’t Move” możemy powiedzieć, że widzimy w zwolnionym tempie cały proces narodzin buntu, protestu, pragnienia wolności w jednostce. To bardzo specyficzny spektakl, budowany w niezwykle silnym napięciu i skupieniu. Czuć, że postał po to, by móc się dalej rozwijać. W twórcy, ale też w odbiorcy. Warto go zobaczyć, przeżyć samodzielnie. Sprawdzić jak jesteśmy czuli na prawa człowieka do wyrażania siebie i swoich poglądów.
Podobne napięcie było cechą charakterystyczną pokazywanego pierwszy raz w Warszawie „One hundred falls” Ilony Gumowskiej. Może dlatego, że jego koncepcję opracował także Jakub Mędrzycki (był też współautorem choreografii), a może z tego powodu, że temat znów wymagał silnej uwagi i troski o najmniejsze detale tańca czy szerzej ruchu. Choreografia poświęcona została upadkom, od tych fizycznych, moralnych, psychicznych, ideowych, po upadki autorytetów, kultur czy całych cywilizacji. Wbrew pozorom to trudny temat, bo upadki raczej nie są przyjemne (no, chyba że upadają dyktatury), choć często bywają początkiem czegoś nowego… Gumowskiej udało się stworzyć na takiej bazie spektakl rozwijający się od brzydoty do piękna. Gdy na początku w „One hundred falls” Gumowska grała z Mędrzyckim w kometkę (mając istny słowotok oparty na językowych skojarzeniach) - publiczność kręciła na się krzesłach, rozmawiała i komentowała półgłosem to, co widzi, ale gdy solo się kończyło – na widowni panowała idealna cisza i skupienie. A później widzowie brawami kilkukrotnie wywoływali tancerkę zza kulis.
W „One hundred falls” Ilona Gumowska wielokrotnie upadała i wstawała, była ubrana i rozebrana, trwała w ruchu i bezruchu, pokazywała słabość i siłę, stagnację i rozwój – to nieustanne tkwienie w kontrze, na jakiej zbudowany jest cały nasz świat, z pewnością było celowym zamysłem. Bo tancerka skupiała się na tych kluczowych przestrzeniach między upadkiem a powstaniem, zazwyczaj ignorowanych lub pomijanych. Siłą rzeczy większość tego solo oparto na działaniach na ziemi (floorwork), a w tych sekwencjach można było zobaczyć, jak niesamowicie można się spinać, giąć, wykrzywiać, przekładać swoje członki w rozmaite konfiguracje, jak ciało może upaść; a nawet ocenić czy leżenie naprawdę jest bezwysiłkowe albo ile siły wymaga, by się podnieść do pionu. „One hundred falls” kończyła długa – naprawdę piękna plastycznie – scena, w której bohaterka uwalnia się od przeszłości i przyszłości. Jest tu i teraz. Widoczna i mało widoczna. Dynamiczna i naturalna. Pokazująca nam swoje ciało powoli, metodycznie i do pożądanego skutku. To było komunikatywne, delikatne, intymne, to się podobało.
Sandra Wilk, Strona Tańca
„Don't Move” Jakub Mędrzycki, koncept, choreografia i wykonanie: Jakub Mędrzycki, muzyka: Izabela Orzełowska, konsultacje: Izabela Orzełowska, współprodukcja: Centrum Teatru i Tańca Zawirowania, czas trwania: 40 minut, premiera: 28.01.2023, pokaz: Centrum Teatru i Tańca Zawirowania, 28.01.2023
„One hundred falls” Ilona Gumowska, koncepcja: Jakub Mędrzycki, choreografia: Jakub Mędrzycki, Ilona Gumowska, wykonanie: Ilona Gumowska, muzyka: Marta Forsberg, Gieorgij Puchalski, produkcja: Krakowski Teatr Tańca, czas trwania: 35 minut, pokaz: Centrum Teatru i Tańca Zawirowania, 28.01.2023