Eksperymentalny spektakl „Le jeu de massacre” Ramony Nagabczyńskiej i Barbary Kingi Majewskiej wystawiono w nietypowej przestrzeni. STUDIO teatrgaleria, organizator tego pokazu, odbywającego się w ramach wspieranego przez Instytut Goethego projektu „Plac Defilad” wybrał bowiem Salę Skłodowskiej. Sala Skłodowskiej to jedna z monumentalnych, choć rzadko odwiedzanych sal Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie. To miejsce przynoszące niemałe zaskoczenie, bo na IV piętrze zupełnie nie spodziewamy się widoku, jakiego nie powstydziłaby się Sala Kongresowa, a więc dwóch rzędów grubych, marmurowych kolumn, gigantycznego żyrandola zawieszonego kilka metrów nad podłogą czy ozdobnego świetlika zajmującego niemal cały sufit. Tu człowiek czuje się mały i wygląda na małego.
A kiedy rozbrzmiały pierwsze dźwięki pieśni wykonywanej a capella przez śpiewaczkę i performerkę Barbarę Kingę Majewską i wtórującą jej Ramonę Nagabczyńską wrażenie to zostało jeszcze bardziej spotęgowane. Ich operowy śpiew najpierw niknął w ogromie przestrzeni, a następnie odbijał się od ścian, by wrócić do nas echem dodatkowo wzmacniającym harmonię. W „Le jeu de massacre” punktem wyjścia jest skomponowana przez Émil Jaques-Dalcroze’a piosenka dziecięca o tym właśnie tytule, pochodząca ze zbioru „Chansons d’Action” z 1919 roku.
Ten szwajcarski kompozytor i pedagog na początku XX wieku wymyślił zestaw fizycznych ćwiczeń, które miały pomóc muzykom w zrozumieniu struktury wykonywanych przez nich utworów. Wkrótce Jaques-Dalcroze trafił ze swoją koncepcją do niemieckiego Hellerau, gdzie z wybitnym scenografem Adolphem Appią tworzył jeden z najważniejszych ośrodków sztuki awangardowej. I wkrótce w Hellerau rytmika [także: eurytmia – przyp.] – bo o niej mowa – stała się czymś na kształt nowego stylu choreograficznego. I kiedy uczennice kompozytora rozjechały się w rodzinne strony – rytmika zaczęła dzięki nim podbijać świat. Awangardowy eksperyment ruchowo-muzyczny został zaakceptowany w pełni, jako przydatna metoda rozwoju człowieka w obszarze muzykalności i ruchu, w włączono ją nawet (np. w Polsce) do programu nauczania szkół i przedszkoli.
Z pewnego punktu widzenia rytmika jest podstawą tańca, wszak, kto nie umie słuchać muzyki ten jej dobrze nie połączy z tańcem. Co jednak tak naprawdę pamiętamy z lekcji rytmiki? Nagabczyńska i Majewska właśnie tym się zajęły – ową pamięcią sięgającą dzieciństwa i próbą nadania rytmice zupełnie nowej odsłony, zawracającej ją raczej ku awangardzie, niż pozostawiającej ją w kręgu dzieci dygających na dwa czy trzy.
Performance „Le jeu de massacre” nie miał skomplikowanej konstrukcji – składał się z kilku scen, w jakich oglądaliśmy wiele powtarzanych w nieskończoność ruchów, np. wymachów ramion. W nich zaś pojawiały się jedynie odmienne drgnienia, których sens pojawiania się rozumiał tylko ten, kto słuchał muzyki (słuchał jej, a nie ją tylko słyszał).
Zaskakujące, że chcąc nam przybliżyć nam temat i nowe spojrzenie na niego choreografia coraz bardziej oddalała się od publiczności. Pierwszą – wokalną – scenę oglądaliśmy niemal przed sobą, a ostatnią – ruchową – kilkanaście metrów dalej, gdzie gesty można było odczytywać jedynie w sposób ogólny, bo nie sposób z takiej odległości oceniać gołym okiem mimikę twarzy czy napięcia mięśniowe.
„Le jeu de massacre” nie był rozszerzeniem koncepcji rytmiki, to było raczej rozłożenie jej na części pierwsze i skonsumowanie po swojemu. W swoim rytmie, ruchu czy wrażliwości.
Gdyby chcieć ten spektakl porównać do innej dziedziny, najlepszym byłoby odwołanie do sztuki kulinarnej, a performerki do szefowych kuchni poddających znane danie dekonstrukcji. Komponują one nową potrawę o zupełnie innej fakturze, kształcie i sposobie podania, ale wciąż jest to potrawa z podobnymi do pierwowzoru smakami. Zjadłam to nowe, zdekonstruowane danie z zaciekawieniem i choć nie trafi ono raczej do menu z moimi ulubionymi potrawami to wiem, że inni połknęli je łapczywie i jeszcze długo później się po nim oblizywali.
Sandra Wilk, Strona Tańca
„Le jeu de massacre” – Ramona Nagabczyńska i Barbara Kinga Majewska, choreografia: Ramona Nagabczyńska, muzyka: Barbara Kinga Majewska, koncepcja i wykonanie: Ramona Nagabczyńska, Barbara Kinga Majewska, reżyseria światła: Jędrzej Jęcikowski, pokaz w ramach projektu: „Plac Defilad”, Pałac Kultury i Nauki, sala Skłodowskiej, organizator: STUDIO teatrgaleria we współpracy z Goethe Institut, 02.10.2021
A kiedy rozbrzmiały pierwsze dźwięki pieśni wykonywanej a capella przez śpiewaczkę i performerkę Barbarę Kingę Majewską i wtórującą jej Ramonę Nagabczyńską wrażenie to zostało jeszcze bardziej spotęgowane. Ich operowy śpiew najpierw niknął w ogromie przestrzeni, a następnie odbijał się od ścian, by wrócić do nas echem dodatkowo wzmacniającym harmonię. W „Le jeu de massacre” punktem wyjścia jest skomponowana przez Émil Jaques-Dalcroze’a piosenka dziecięca o tym właśnie tytule, pochodząca ze zbioru „Chansons d’Action” z 1919 roku.
Ten szwajcarski kompozytor i pedagog na początku XX wieku wymyślił zestaw fizycznych ćwiczeń, które miały pomóc muzykom w zrozumieniu struktury wykonywanych przez nich utworów. Wkrótce Jaques-Dalcroze trafił ze swoją koncepcją do niemieckiego Hellerau, gdzie z wybitnym scenografem Adolphem Appią tworzył jeden z najważniejszych ośrodków sztuki awangardowej. I wkrótce w Hellerau rytmika [także: eurytmia – przyp.] – bo o niej mowa – stała się czymś na kształt nowego stylu choreograficznego. I kiedy uczennice kompozytora rozjechały się w rodzinne strony – rytmika zaczęła dzięki nim podbijać świat. Awangardowy eksperyment ruchowo-muzyczny został zaakceptowany w pełni, jako przydatna metoda rozwoju człowieka w obszarze muzykalności i ruchu, w włączono ją nawet (np. w Polsce) do programu nauczania szkół i przedszkoli.
Z pewnego punktu widzenia rytmika jest podstawą tańca, wszak, kto nie umie słuchać muzyki ten jej dobrze nie połączy z tańcem. Co jednak tak naprawdę pamiętamy z lekcji rytmiki? Nagabczyńska i Majewska właśnie tym się zajęły – ową pamięcią sięgającą dzieciństwa i próbą nadania rytmice zupełnie nowej odsłony, zawracającej ją raczej ku awangardzie, niż pozostawiającej ją w kręgu dzieci dygających na dwa czy trzy.
Performance „Le jeu de massacre” nie miał skomplikowanej konstrukcji – składał się z kilku scen, w jakich oglądaliśmy wiele powtarzanych w nieskończoność ruchów, np. wymachów ramion. W nich zaś pojawiały się jedynie odmienne drgnienia, których sens pojawiania się rozumiał tylko ten, kto słuchał muzyki (słuchał jej, a nie ją tylko słyszał).
Zaskakujące, że chcąc nam przybliżyć nam temat i nowe spojrzenie na niego choreografia coraz bardziej oddalała się od publiczności. Pierwszą – wokalną – scenę oglądaliśmy niemal przed sobą, a ostatnią – ruchową – kilkanaście metrów dalej, gdzie gesty można było odczytywać jedynie w sposób ogólny, bo nie sposób z takiej odległości oceniać gołym okiem mimikę twarzy czy napięcia mięśniowe.
„Le jeu de massacre” nie był rozszerzeniem koncepcji rytmiki, to było raczej rozłożenie jej na części pierwsze i skonsumowanie po swojemu. W swoim rytmie, ruchu czy wrażliwości.
Gdyby chcieć ten spektakl porównać do innej dziedziny, najlepszym byłoby odwołanie do sztuki kulinarnej, a performerki do szefowych kuchni poddających znane danie dekonstrukcji. Komponują one nową potrawę o zupełnie innej fakturze, kształcie i sposobie podania, ale wciąż jest to potrawa z podobnymi do pierwowzoru smakami. Zjadłam to nowe, zdekonstruowane danie z zaciekawieniem i choć nie trafi ono raczej do menu z moimi ulubionymi potrawami to wiem, że inni połknęli je łapczywie i jeszcze długo później się po nim oblizywali.
Sandra Wilk, Strona Tańca
„Le jeu de massacre” – Ramona Nagabczyńska i Barbara Kinga Majewska, choreografia: Ramona Nagabczyńska, muzyka: Barbara Kinga Majewska, koncepcja i wykonanie: Ramona Nagabczyńska, Barbara Kinga Majewska, reżyseria światła: Jędrzej Jęcikowski, pokaz w ramach projektu: „Plac Defilad”, Pałac Kultury i Nauki, sala Skłodowskiej, organizator: STUDIO teatrgaleria we współpracy z Goethe Institut, 02.10.2021