Dla miłośników prac Elwiry Piorun i Teatru Tańca Zawirowania najnowszy spektakl „Przesycone mgłą” będzie przynajmniej zaskakujący. Choreografka, ze względu na poruszany temat i trwający tuż obok nas czas wojny, odeszła w nim od charakterystycznych dla siebie monumentalnych scen tanecznych, zrezygnowała nawet barwnego światła i zrealizowała pracę niezwykle surową w plastycznej formie, jakby działa się w ostrzeliwanej z zewnątrz piwnicy albo w naszych umysłach, przerażonych zbliżającym się zagrożeniem, tak bardzo, że myśli i decyzje stają się ostre jak brzytwy.
„Przesycone mgłą” powstawało już po wybuchu wojny w Ukrainie, po napływie 3 milionów uchodźców do Polski i po ujawnieniu licznych okrucieństw i zbrodni dokonywanych przez rosyjskich żołnierzy na ukraińskiej ludności cywilnej. Wreszcie także po nagłym skoku cen w Polsce i największej od 30 lat inflacji. Te konteksty mają ogromne znaczenie dla poczucia niepewności, lęku, braku stabilizacji i braku perspektyw, a to właśnie jest tematem najnowszego przedstawienia Zawirowań.
De facto więc praca ta nie tylko opowiada o tym, że otaczający nas świat stał się nieprzewidywalny, ale i sama powstała w warunkach nieprzewidywalnych. Pierwotna data premiery musiała zostać przesunięta, a widzów zaproszono 28 kwietnia, w ramach obchodów Międzynarodowego Dnia Tańca 2022, tylko na pokaz work in progress, czyli prezentację pracy nieskończonej, tkwiącej wciąż jeszcze w procesie twórczym i mogącej się silnie zmienić do pierwszego, uroczystego pokazu. Tak też się stało, bo premiera „Przesycone mgłą” (14 maja w Centrum Teatru i Tańca) przyniosła dodatkową – ważną dla całej opowieści – część.
Choć Piorun chciała opowiedzieć historię młodych ludzi w sposób jak najbardziej otwarty, uniwersalny, nieosadzony w konkretnym czasie czy miejscu, to podświadomie stworzyła spektakl o wojnie. A w każdym razie dla części widzów, niepokojące, przemocowe, wojenne impresje sączą się z co drugiej sceny, czy choreografka tego chciała czy nie. Jestem właśnie w tej grupie, tak więc dla mnie Małgorzata Nowak, Amanda Nabiałczyk, Krzysztof Łuczak, Maria Szczerbiak oraz Bartłomiej Kamiński przedstawili tańcem wstrząsające wspomnienia, marzenia i dylematy. Mamy tu przeplatające się łagodne obrazy i mocne sceny, z których już nawet pierwsza jest widokiem niezapomnianym: widzimy w niej leżący stos ciał młodych ludzi, którzy są owici gęstą mgłą, a każdy ich ruch wygląda tak, jakby właśnie wstawali z martwych. Wiele tu takich właśnie symbolicznych „małych śmierci”, np. sekwencje z podniesionymi rękoma, jakbyśmy to my widzowie byli plutonem egzekucyjnym dla bohaterów czy scena nawiązująca do samobójstwa, gdy jedna z dziewczyn (Nabiałczyk) przykłada sobie dwa palce do głowy, jakby chciała się zabić jednym tylko strzałem a grupa biegnie, by ją uratować…
Ów temat ratowania, wzajemnego wsparcia, pomagania pojawia się w spektaklu intensywnie (pochodzi właśnie z nowej, dodanej po pokazie work in progress, części). To dosyć idealistyczne i pełne wiary spojrzenie na ludzi, bo w życiu na bezinteresowną pomoc z zewnątrz raczej rzadko można liczyć. No, chyba że trwają wydarzenia o nieopisywanej sile, takie jak np. wojna, które poprzez swą brutalność zawsze budzą w ludziach zachowania skrajne – zarówno te okrutne i antyczłowiecze, jak też piękne i braterskie.
Potrzeba wsparcia i współdziałania jako wyjście z sytuacji niepewnej, nieprzewidywalnej – raczej o tym właśnie jest ten spektakl. O tym, że to jedna z możliwych dróg, ale chyba tylko jedyna, która może okazać się skuteczna. W tę drogę Elwira Piorun poprowadziła swoich tancerzy. A publiczność do końca jest trzymana w niepewności, jak to wszystko się skończy i co ma tutaj największe znaczenie. Czy najważniejszą jest indywidualne działanie pod wpływem tajemniczej femme fatale, czy ciekawie ułożona sekwencja o współpracy (spektakularny duet Łuczaka i Kamińskiego), a może kolejne sekwencje o miłości i nienawiści, odseparowaniu i współpracy, wzlotach i upadkach. Wszystko intensywne, dziejące się często w wielu planach (choć nie zawsze), ale zadbano o to, abyśmy nie dostali ani razu chwili wytchnienia, nie mogli odwrócić wzroku ani nawet mieć wrażenia, że już jest dobrze, już się wszystko uspokoiło. Nic się nie uspokoiło – świat pędzi w szaleńczym tempie, a my razem z nim. Razem lub osobno, być może ku wspólnej zgubie…
Nową choreografię Elwiry Piorun na pewno warto zobaczyć, ma ciekawy zamysł artystyczny i dobre wykonanie (zarówno taneczne, jak i aktorskie). Ale nastawmy się na to, że po obejrzeniu „Przesycone mgłą” nie wyjdziemy z teatru zbudowani – ten spektakl, kiedy już się skończy, będzie dręczyć nasze umysły pytaniem „Czy jest jeszcze jakaś nadzieja?”.
Sandra Wilk, Strona Tańca
„Przesycone mgłą” Teatr Tańca Zawirowania, choreografia: Elwira Piorun, wykonanie: Małgorzata Nowak, Amanda Nabiałczyk, Krzysztof Łuczak, Maria Szczerbiak, Bartłomiej Kamiński, pokaz work in progress: 28.04.2022, premiera: 14.05.2022, pokaz: Centrum Teatru i Tańca w Warszawie, 14.05.2022