Od rytmu po linie

Noya, foto: WILK

Publiczność 21. Międzynarodowego Festiwalu Tańca z pewnością zaskoczyła prezentacja „Noya” – jedynego spektaklu konceptualnego tego wydarzenia. Formuła, którą przyjął Djam Neguin z Wysp Zielonego Przylądka, nie wykraczała poza ruch minimalny, chropowaty i nieutaneczniony, a jednak stworzył pracę ciekawą, wciągającą w swoją przestrzeń i humor, budzącą wiele skojarzeń, nieoczywistą.

Negun ubrany w futurystyczny strój zakrył w „Noya” niemal całe swoje ciało. W zasadzie widać było tylko sylwetkę i twarz z przerysowanymi ustami. Ta postać, pół-człowiecza, pół-zwierzęca (kostium nawiązywał do wyglądu karalucha, co okazało się na samym końcu). Komunikowała się cichutkim gwizdaniem na gwizdku, używała tradycyjnych bębnów biedoty (dwa połączone bębenki wykonane z dużych puszek po mleku) i kilku innych lokalnych artefaktów. Sama także tworzyła dźwięk i rytm tupaniem, przemieszczaniem się, nawet oddychaniem „przez gwizdek”. Lokalne afrykańskie kody mieszały się tu z zachodnimi, bo tancerz swym zachowaniem przypominał dyrygującego fiestą z platformy czy kogoś tańczącego na wielogodzinnej imprezie rave, będącego na etapie minimalnego wydatkowania energii. Jaka była w tym swobodna zabawa zmiennymi symbolami i przenikającymi się kulturami, ileż tu było dyskretnych, często nie zauważalnych (nie odczytywanych) przez publiczność, żartów sytuacyjnych!

Djam Neguin zdecydowanie nas drażnił, pozostawiał w wiecznym niedosycie, tworząc co i rusz nowy obraz siebie (np. zakładając fluorescencyjne okulary) i w chwili, gdy już już go niemal w pełni odczytywaliśmy następowała zmiana w coś zupełnie innego. Obraz za obrazem, krok za krokiem, gwizd za gwizdem, akcja za akcją. Indywidualna fantazja i wyobraźnia miały tu ogromne pole do popisu. A w finale i tak wszystko zostało zburzone, bo Neguin rozchylił poły swojego przypominającego kombinezon kostiumu i okazały się one owadzimi skrzydełkami ze świecącymi własnym światłem punkcikami. I znów gonitwa myśli, czy to odniesienie do karalucha, który przetrwać może nawet zagładę nuklearną, czy do anioła (dobrego czy złego?), a może to symbol ukrytego kosmosu w nas...

Sam tytuł „Noya” w kreolskim slangu odnosi się zarówno do czegoś godnego podziwu i znaczącego, jak i może opisywać coś odmiennego i wykraczającego poza normę.

Przed prezentacją „Noya” widzowie festiwalu Zawirowania mogli w plenerze obejrzeć wydarzenie towarzyszące, czyli spektakl grupy projektowej Akademii Tańca Zawirowania „Linie ciała, linie miasta”. Projekt w choreografii Elwiry Piorun i Krzysztofa Łuczaka utrzymany został od początku do końca w nurcie site-specific, gdy tancerze wykorzystują dostępną im architekturę (także tzw. małą architekturę miejską) przedłużając jej linie, stając się jej swoistym przedłużeniem.

To był bardzo udany, dynamiczny i urozmaicony pokaz. Zarówno w warstwie ruchowej, nastrojowej czy muzycznej. Ciekawy był nawet dynamiczny przepływ tłumu oglądającego pokaz, bo siłą rzeczy stał się on częścią „Linii ciała, linii miasta”. Sami staliśmy się performerami, bo częściowo mogliśmy improwizować, gdzie stajemy i skąd oglądać będziemy taneczną akcję, a częściowo byliśmy prowadzeni przez choreografkę, bo Piorun dbając o udostępnienie przestrzeni gry do następnych scen spektaklu, przesuwała nas w nowe miejsca, niektórych nawet wciągając w taneczny ruch.

Sandra Wilk, Strona Tańca

„Noya” Djam Neguin, kreacja i wykonanie: Djam Neguin, kostiumy: Braima Dahaba, materiały audiowizualne: MMStudio, pokaz w ramach: 21. Międzynarodowy Festiwal Tańca Zawirowania, pokaz: Centrum Teatru i Tańca Zawirowania, 29.06.2025

„Linie ciała, linie miasta” Akademia Tańca Zawirowania – grupa projektowa, choreografia: Elwira Piorun, Krzysztof Łuczak, Akademia Tańca Zawirowania, pokaz w ramach: 21. Międzynarodowy Festiwal Tańca Zawirowania, pokaz: teren przed Centrum Teatru i Tańca Zawirowania, 29.06.2025

Centrum Teatru i Tańca Zawirowania jest Społeczną Instytucją Kultury współfinansowaną przez Miasto Stołeczne Warszawa.