Dziwnie to stwierdzać, ale „Fearless” – solowy spektakl Gosi Mielech – w wersji wideo jest lepszy niż w scenicznym wykonaniu; nagranie wydobywa bowiem z niego niezwykle istotne szczegóły. Efekt jest nie tylko bardziej spektakularny, ale także o wiele silniej oddziałujący na widza.
Warszawska premiera tej opowieści o strachu i walce w nim odbyła się niedawno, raptem 5 listopada 2020 r. w ramach projektu „Centralna Scena Tańca”. Miałam przyjemność obejrzeć na scenie Mazowieckiego Instytutu Kultury ten wieczór, ostatni przed rozpoczęciem tzw. małego lockdownu, tj. przed ponownym zamknięciem teatrów w Polsce w związku z falą nowych, liczonych w dziesiątkach tysięcy, zakażeń koronawirusem SARS-CoV-2.
Wywoływana przez koronawirusa choroba, COVID-19, daje bardzo istotny i ciekawy kontekst temu akurat spektaklowi, bo jego głównym tematem jest walka ze strachem. COVID-19 wywołał przecież przerażenie całej ludzkości, realny, namacalny wręcz strach, który pierwszy raz od czasu pandemii hiszpanki czy wielkiej epidemii dżumy rozpatrujemy w skali globalnej, i każdy absolutnie każdy, bez względu na kraj w jakim mieszka, bez względu na swój stan majątkowy, rodzinny, osobisty, społeczny czy polityczny, musi sobie radzić z tym przerażającym uczuciem.
„Fearless” powstał tuż przed wykryciem pierwszego przypadku zakażenia SARS CoV-2 w Chinach, premierowo został wystawiony w Norwegii, ale miał też swoją premierę w Azji – był grany w Indiach, co już samo w sobie pokazuje jego ogromny, międzynarodowy potencjał. Dziś ta choreografia ma nowy kontekst i nowe życie.
Dzięki Centrum Teatru i Tańca w Warszawie otrzymaliśmy nagranie wideo, nagranie, które miało być, przepraszam za określenie, „pandemicznym produktem zastępczym” rekompensującym klasyczną prezentację w teatrze, ale to wideo wniosło nową jakość, wytworzyło wręcz nowe artystyczne dzieło. Świetnie zmontowany zapis spektaklu z powodzeniem może funkcjonować niemal tak, jak specjalnie wyreżyserowany film tańca.
Realizatorom szczególnie udał się początek z rozpoczynającą „Fearless” sekwencją, w której widzimy narodziny strachu. Na ekranie z wielkiej czarnej materii rodzi się demon, w powietrzu unosi się dym, a z ziemi powstaje tajemniczy kształt, którzy przemieszcza się po scenie żabimi skokami, jakby zachłannie pochłaniał kolejne dostępne przestrzenie. Scena ta została nagrana i zmontowana tak, że nie powstydziłby się jej żaden reżyser filmowego thrillera. Przemyślane budowanie napięcie podbijają zarówno ogólne kadry, najazdy, jak i pokazywanie szczegółów. Tego widz, nieuzbrojony w kamerę czy aparat fotograficzny pozwalające dzięki zaawansowanej optyce na przyjrzenie się z bliska, nigdy tak nie zobaczy. A to naprawdę kluczowa scena (zarówno nagrania, jak i spektaklu), bo to dzięki niej jesteśmy wprowadzeni w klimat całego przedstawienia.
Gosia Mielech cały koncept swojej choreografii oparła na kontrze między strachem (emocją destrukcyjną, wyniszczającą, obezwładniającą, przemocową) i walką z nim, potrzebą uwolnienia się. W spektaklu widzimy więc przegrane i wygrane osobiste bitwy, ulotne chwile słabości i te pełne ogromnej wewnętrznej i zewnętrznej siły, obserwujemy ucieczki i pogonie, upadki i podniesienia się.
Ciekawe i w sumie budujące, że choreografka nie zdecydowała się na zachowanie mrocznego klimatu panującego na początku „Fearless”, w spektaklu jest bardzo dynamiczna, pokazuje swoje umiejętności baletowe, akrobatyczne, siłowe i używa do podkreślenia tego ruchu niezwykle barwnego i nietypowego oświetlenia, jakby chciała pokazać nam wszystkie kolory i odcienie życia. „Fearless” niesie więc w swym koncepcie i temacie nie tylko grozę strachu, ale przede wszystkim przesłanie, że warto pracować nad opanowaniem tej emocji, nad wyzwoleniem się, odnalezieniem samego siebie nawet w najgorszych życiowych sytuacjach. I choć spektakl nie kończy się happy endem – to właśnie przesłanie nadziei pozostaje w widzach po jego zakończeniu.
W choreografii używane są często zmieniające się, ostre jednobarwne światła i stroboskopy, co tworzy niezwykle trudne warunki dla aparatów fotograficznych i kamer. Tym większe należy się uznanie dla realizatorów nagrania z „Fearless”, bo to dzięki nim stworzono niezwykle ciekawą, moim zdaniem, rejestrację taneczną, a Gosia Mielech będzie miała dodatkowy materiał, który sprawi, że po pandemii sprzedaż jej spektaklu stanie się o wiele łatwiejsza.
Sandra Wilk, Strona Tańca
„Fearless” choreografia i wykonanie: Gosia Mielech, muzyka: Anna Suda/An On Bast, projekt kostiumu: Kata Kwiatkowska, Gosia Mielech, wykonanie kostiumu: Przemek Podolak/RAG, Marzanna Gruszczyńska, reżyseria światła: Paweł Murlik, aranżacja światła: Arkadiusz Kuczyński, produkcja: DanceLab, Jaggy Polski, premiera: 18 września 2019 r. (Norwegia), czas trwania: 40 minut, organizator pokazu: Centrum Teatru i Tańca w Warszawie, pokaz w ramach Polskiej Sieci Tańca (organizowanej przez Instytut Muzyki i Tańca), rejestracja wideo w Garnizonie Sztuki, prezentacja wideo online: 25.11.2020
Warszawska premiera tej opowieści o strachu i walce w nim odbyła się niedawno, raptem 5 listopada 2020 r. w ramach projektu „Centralna Scena Tańca”. Miałam przyjemność obejrzeć na scenie Mazowieckiego Instytutu Kultury ten wieczór, ostatni przed rozpoczęciem tzw. małego lockdownu, tj. przed ponownym zamknięciem teatrów w Polsce w związku z falą nowych, liczonych w dziesiątkach tysięcy, zakażeń koronawirusem SARS-CoV-2.
Wywoływana przez koronawirusa choroba, COVID-19, daje bardzo istotny i ciekawy kontekst temu akurat spektaklowi, bo jego głównym tematem jest walka ze strachem. COVID-19 wywołał przecież przerażenie całej ludzkości, realny, namacalny wręcz strach, który pierwszy raz od czasu pandemii hiszpanki czy wielkiej epidemii dżumy rozpatrujemy w skali globalnej, i każdy absolutnie każdy, bez względu na kraj w jakim mieszka, bez względu na swój stan majątkowy, rodzinny, osobisty, społeczny czy polityczny, musi sobie radzić z tym przerażającym uczuciem.
„Fearless” powstał tuż przed wykryciem pierwszego przypadku zakażenia SARS CoV-2 w Chinach, premierowo został wystawiony w Norwegii, ale miał też swoją premierę w Azji – był grany w Indiach, co już samo w sobie pokazuje jego ogromny, międzynarodowy potencjał. Dziś ta choreografia ma nowy kontekst i nowe życie.
Dzięki Centrum Teatru i Tańca w Warszawie otrzymaliśmy nagranie wideo, nagranie, które miało być, przepraszam za określenie, „pandemicznym produktem zastępczym” rekompensującym klasyczną prezentację w teatrze, ale to wideo wniosło nową jakość, wytworzyło wręcz nowe artystyczne dzieło. Świetnie zmontowany zapis spektaklu z powodzeniem może funkcjonować niemal tak, jak specjalnie wyreżyserowany film tańca.
Realizatorom szczególnie udał się początek z rozpoczynającą „Fearless” sekwencją, w której widzimy narodziny strachu. Na ekranie z wielkiej czarnej materii rodzi się demon, w powietrzu unosi się dym, a z ziemi powstaje tajemniczy kształt, którzy przemieszcza się po scenie żabimi skokami, jakby zachłannie pochłaniał kolejne dostępne przestrzenie. Scena ta została nagrana i zmontowana tak, że nie powstydziłby się jej żaden reżyser filmowego thrillera. Przemyślane budowanie napięcie podbijają zarówno ogólne kadry, najazdy, jak i pokazywanie szczegółów. Tego widz, nieuzbrojony w kamerę czy aparat fotograficzny pozwalające dzięki zaawansowanej optyce na przyjrzenie się z bliska, nigdy tak nie zobaczy. A to naprawdę kluczowa scena (zarówno nagrania, jak i spektaklu), bo to dzięki niej jesteśmy wprowadzeni w klimat całego przedstawienia.
Gosia Mielech cały koncept swojej choreografii oparła na kontrze między strachem (emocją destrukcyjną, wyniszczającą, obezwładniającą, przemocową) i walką z nim, potrzebą uwolnienia się. W spektaklu widzimy więc przegrane i wygrane osobiste bitwy, ulotne chwile słabości i te pełne ogromnej wewnętrznej i zewnętrznej siły, obserwujemy ucieczki i pogonie, upadki i podniesienia się.
Ciekawe i w sumie budujące, że choreografka nie zdecydowała się na zachowanie mrocznego klimatu panującego na początku „Fearless”, w spektaklu jest bardzo dynamiczna, pokazuje swoje umiejętności baletowe, akrobatyczne, siłowe i używa do podkreślenia tego ruchu niezwykle barwnego i nietypowego oświetlenia, jakby chciała pokazać nam wszystkie kolory i odcienie życia. „Fearless” niesie więc w swym koncepcie i temacie nie tylko grozę strachu, ale przede wszystkim przesłanie, że warto pracować nad opanowaniem tej emocji, nad wyzwoleniem się, odnalezieniem samego siebie nawet w najgorszych życiowych sytuacjach. I choć spektakl nie kończy się happy endem – to właśnie przesłanie nadziei pozostaje w widzach po jego zakończeniu.
W choreografii używane są często zmieniające się, ostre jednobarwne światła i stroboskopy, co tworzy niezwykle trudne warunki dla aparatów fotograficznych i kamer. Tym większe należy się uznanie dla realizatorów nagrania z „Fearless”, bo to dzięki nim stworzono niezwykle ciekawą, moim zdaniem, rejestrację taneczną, a Gosia Mielech będzie miała dodatkowy materiał, który sprawi, że po pandemii sprzedaż jej spektaklu stanie się o wiele łatwiejsza.
Sandra Wilk, Strona Tańca
„Fearless” choreografia i wykonanie: Gosia Mielech, muzyka: Anna Suda/An On Bast, projekt kostiumu: Kata Kwiatkowska, Gosia Mielech, wykonanie kostiumu: Przemek Podolak/RAG, Marzanna Gruszczyńska, reżyseria światła: Paweł Murlik, aranżacja światła: Arkadiusz Kuczyński, produkcja: DanceLab, Jaggy Polski, premiera: 18 września 2019 r. (Norwegia), czas trwania: 40 minut, organizator pokazu: Centrum Teatru i Tańca w Warszawie, pokaz w ramach Polskiej Sieci Tańca (organizowanej przez Instytut Muzyki i Tańca), rejestracja wideo w Garnizonie Sztuki, prezentacja wideo online: 25.11.2020