„ATSU” jest szczególną choreografią, bo publiczność mogła obserwować proces jej rozwoju od krótkometrażowej etiudy do średniometrażowej premiery, a jej twórcy uważnie słuchali uwag widzów i innych twórców obecnych na pokazach work in progress, prapremierze. Wpisuje się to świetnie w temat tej pracy, którą jest relacja, uwaga i miłość poświęcona drugiemu człowiekowi.
Premiera „ATSU” Magdaleny Wójcik i Stefano Otoyo odbyła się 17 marca 2023 r. w Centrum Teatru i Tańca Zawirowania przy pełnej widowni, na której pojawili się także ci obserwujący wcześniej wersje robocze – to znak, że nawet one wzbudziły w publiczności wielką ciekawość. Pierwszą inspiracją do tego spektaklu była „choreografia”, jaką operator wykonuje przy masażu shiatsu – rodzaju akupresury połączonej z łagodnym rozciąganiem mięśni, nazywanym „akupunkturą bez igieł” – czyli punktowej presji wywoływanej na ciało. W „ATSU” jest ona niezmiernie delikatna, medytacyjna, ulotna, zacierająca się między innymi technikami i rytuałami Wschodu i Zachodu. Mamy tu zarówno ducha japońskich ceremonii, jak i długą sekwencję capoeiry (brazylijskiej tanecznej sztuki walki), rytmy arabskie czy nawet elementy hiphopu. Cały ten miks kultur składa się na piękną opowieść o różnych etapach związku, miłości między dwojgiem ludzi poszukujących siebie i mierzących się z wyzwaniami.
Co ciekawe ruch w tej choreografii ani razu nie dotyka w sposób bezpośredni tego, co nazwalibyśmy siłą czy krytycznym momentem – przez cały czas taniec jest tutaj niezwykle miękki, opiera się raczej na gibkości ciał, pewnej wspólnotowości przeżyć, współpracy z partnerem, niż na starciu różnych osobowości. Nie mamy tutaj walki, choć bohaterowie nie są zawsze obok siebie czy ze sobą, jakby tancerze celowo chcieli podkreślić, że ich własna osobność, indywidualizm, potrzeby wymagają raczej szacunku, akceptacji i rozumienia, a nie zmiany czy dostosowania się zgodnie z oczekiwaniami partnera.
W efekcie tych decyzji powstała praca o wielkich zaletach relaksacyjnych, której celem jest wręcz tchnięcie wiary w drugiego człowieka. Czy to nie zbytni idealizm? Nie sądzę – „ATSU” jest naprawdę szczere, nie opowiada o teorii a o prawdziwym związku, o pięknie płynącym z przenikania się kultur wcielonego w realne życie. To multi-kulti dwojga tancerzy, ale także i multi-kulti jako model społeczny opierający się na wielokulturowości tkwiący w nas, widzach. Ile go mamy? Czy w ogóle wielokulturowość i szacunek dla innych tradycji wpuszczamy do swojego świata? Czy umiemy się wyciszyć, aby dostrzec jego zalety?
Wójcik i Otoyo pokazali, że taniec, jakiego można się nauczyć w zachodnich szkołach tańca z powodzeniem można połączyć z ruchem charakterystycznym dla Wschodu. Uczą, że wszystko, co łączy się z ciałem może być także tańcem. Może stać się podwalinami do choreografii, która nas – tkwiących często w zachodnich czy wręcz typowo polskich stereotypach – ogarnie, zafrapuje, zachwyci.
„ATSU” jest spokojnym, medytacyjnym spektaklem o wysokich walorach estetycznych i ideowych, niemniej do jego pełnego przyjęcia trzeba znaleźć w sobie nieco wyciszenia, pozwolić na to, aby opracowany ruch, historia i muzyka swobodnie w nas wpłynęła. Komu się to uda – ten będzie chciał to przedstawienie oglądać wielokrotnie. Wydaje się, że celem twórców „ATSU” jest nie tyle pokazanie własnej relacji czy związku, ale tego, że dla nich prawdziwym słońcem jest po prostu miłość. Co prawda wschodów i zachodów słońca nie możemy w żaden sposób zmienić czy przyspieszyć, są nieuchronne – wydarzą się znów i znów, ale możemy pracować nad naszym spojrzeniem, odczuwaniem i postrzeganiem (także samych siebie), by zachody mijały jak najszybciej, a następujące po nich wschody ciągnęły się jak najdłużej. Polecam.
Sandra Wilk, Strona Tańca
„ATSU” Magdalena Wójcik, Stefano Otoyo, choreografia i wykonanie: Magdalena Wójcik, Stefano Otoyo, premiera: 17.03.2023, pokaz: Centrum Teatru i Tańca Zawirowania, 17.03.2023
Premiera „ATSU” Magdaleny Wójcik i Stefano Otoyo odbyła się 17 marca 2023 r. w Centrum Teatru i Tańca Zawirowania przy pełnej widowni, na której pojawili się także ci obserwujący wcześniej wersje robocze – to znak, że nawet one wzbudziły w publiczności wielką ciekawość. Pierwszą inspiracją do tego spektaklu była „choreografia”, jaką operator wykonuje przy masażu shiatsu – rodzaju akupresury połączonej z łagodnym rozciąganiem mięśni, nazywanym „akupunkturą bez igieł” – czyli punktowej presji wywoływanej na ciało. W „ATSU” jest ona niezmiernie delikatna, medytacyjna, ulotna, zacierająca się między innymi technikami i rytuałami Wschodu i Zachodu. Mamy tu zarówno ducha japońskich ceremonii, jak i długą sekwencję capoeiry (brazylijskiej tanecznej sztuki walki), rytmy arabskie czy nawet elementy hiphopu. Cały ten miks kultur składa się na piękną opowieść o różnych etapach związku, miłości między dwojgiem ludzi poszukujących siebie i mierzących się z wyzwaniami.
Co ciekawe ruch w tej choreografii ani razu nie dotyka w sposób bezpośredni tego, co nazwalibyśmy siłą czy krytycznym momentem – przez cały czas taniec jest tutaj niezwykle miękki, opiera się raczej na gibkości ciał, pewnej wspólnotowości przeżyć, współpracy z partnerem, niż na starciu różnych osobowości. Nie mamy tutaj walki, choć bohaterowie nie są zawsze obok siebie czy ze sobą, jakby tancerze celowo chcieli podkreślić, że ich własna osobność, indywidualizm, potrzeby wymagają raczej szacunku, akceptacji i rozumienia, a nie zmiany czy dostosowania się zgodnie z oczekiwaniami partnera.
W efekcie tych decyzji powstała praca o wielkich zaletach relaksacyjnych, której celem jest wręcz tchnięcie wiary w drugiego człowieka. Czy to nie zbytni idealizm? Nie sądzę – „ATSU” jest naprawdę szczere, nie opowiada o teorii a o prawdziwym związku, o pięknie płynącym z przenikania się kultur wcielonego w realne życie. To multi-kulti dwojga tancerzy, ale także i multi-kulti jako model społeczny opierający się na wielokulturowości tkwiący w nas, widzach. Ile go mamy? Czy w ogóle wielokulturowość i szacunek dla innych tradycji wpuszczamy do swojego świata? Czy umiemy się wyciszyć, aby dostrzec jego zalety?
Wójcik i Otoyo pokazali, że taniec, jakiego można się nauczyć w zachodnich szkołach tańca z powodzeniem można połączyć z ruchem charakterystycznym dla Wschodu. Uczą, że wszystko, co łączy się z ciałem może być także tańcem. Może stać się podwalinami do choreografii, która nas – tkwiących często w zachodnich czy wręcz typowo polskich stereotypach – ogarnie, zafrapuje, zachwyci.
„ATSU” jest spokojnym, medytacyjnym spektaklem o wysokich walorach estetycznych i ideowych, niemniej do jego pełnego przyjęcia trzeba znaleźć w sobie nieco wyciszenia, pozwolić na to, aby opracowany ruch, historia i muzyka swobodnie w nas wpłynęła. Komu się to uda – ten będzie chciał to przedstawienie oglądać wielokrotnie. Wydaje się, że celem twórców „ATSU” jest nie tyle pokazanie własnej relacji czy związku, ale tego, że dla nich prawdziwym słońcem jest po prostu miłość. Co prawda wschodów i zachodów słońca nie możemy w żaden sposób zmienić czy przyspieszyć, są nieuchronne – wydarzą się znów i znów, ale możemy pracować nad naszym spojrzeniem, odczuwaniem i postrzeganiem (także samych siebie), by zachody mijały jak najszybciej, a następujące po nich wschody ciągnęły się jak najdłużej. Polecam.
Sandra Wilk, Strona Tańca
„ATSU” Magdalena Wójcik, Stefano Otoyo, choreografia i wykonanie: Magdalena Wójcik, Stefano Otoyo, premiera: 17.03.2023, pokaz: Centrum Teatru i Tańca Zawirowania, 17.03.2023