Zabierz mnie w sen

SEN NA JAWIE, foto: WILK

Podczas festiwalowej rozmowy z Agatą Sokół padło z sali pytanie o to, ile z jej niemal dwuletniej praktyki z Azji (głównie z Jawy), gdzie artystka badała zjawiska transu i opętania oraz uczyła się technik ruchowych w tańcu tradycyjnym, zostało w jej ciele i czy będzie to miało wpływ na jej butoh. Odpowiedź na to pytanie padła dwukrotnie – raz podczas tej rozmowy, a raz podczas spektaklu „SEN NA JAWIE”, wystawionego na 7. Butohpolis – Międzynarodowym Festiwalu Sztuki Butoh (25 kwietnia 2025, Teatr Akt).

Muszę przyznać, że „SEN NA JAWIE” naprawdę mi zaimponował. Nie tylko dlatego, że został dobrze dramaturgicznie i przestrzennie rozplanowany oraz naprawdę świetnie wykonany.

Mam osobisty kontekst, bo miałam przyjemność oglądać w Indonezji tamtejsze wielogodzinne spektakle, tętniące hipnotyzującym rytmem, opowiadające fantastyczne, tradycyjne mity i wierzenia, opowiadane w tańcu bardzo charakterystycznymi ruchami, m.in. z użyciem masek. Indonezyjskie maski są podzielone na „kategorie”, ale nie są (podobnie jak w wielu krajach afrykańskich) dla tancerzy zwykłym rekwizytem. Mają swoją historię, służą do konkretnych rytuałów i są przekazywane z pokolenia na pokolenie. Kiedy więc zobaczyłam, że Sokół „wita się” ze swoją maską trzymając ją tuż przed twarzą, by „wchłonąć” energię przedmiotu, wiedziałam, że nie mamy do czynienia z żadną „opowieścią inspirowaną”, a z procesem z pełnym wejściem w niego. Transem śnienia, śnieniem w transie...

Nie zawiodłam się – „SEN NA JAWIE” był niezwykle wciągający, a tancerce udało się w tym performance stworzyć silnie oniryczny nastrój. Znam dobrze te duszne i gorące noce, w których nie wie się czy już się śni czy jeszcze tylko marzy, gdy się budzimy, ale nie wiemy czy naprawdę. Znam te nastroje mieszania się snu z jawą oraz snu z Jawą (kto nie był w Indonezji lub przynajmniej w innym gorącym kraju, ten nie zrozumie). I z niemałą fascynacją oglądałam ten spektakl, bo Agacie Sokół udało się uchwycić ten ulotny stan. Zaczęła od wielkiego uderzenia, jakim było spotkanie z nieskończonością – czyli sceną z lustrem, w którym odbijała się zarówno performerka, jak i my, widzowie. Krucha postać schowana z tyłu srebrnej tafli, obejmująca ją rękoma i nogami, multiplikująca się – od razu wrzucała oglądających w odpowiedni świat i stan. Jednocześnie można było obserwować nierealne obrazy, cztery ręce i nogi, realność i odbicie...

Sokół wykorzystała w swoim tańcu wiele specyficznych ruchów rąk i nóg, gestów, mimiki (w tym osławione wystawianie języka) znanych z tańca indonezyjskiego, ale wszystko, co pokazała nie było kopią (sic!), to była forma silnie przetransformowana i utaneczniona w duchu europejskim, jeśli można się tak wyrazić. Nie było w „ŚNIE NA JAWIE” specyficznej indonezyjskiej chropowatości, tj. twardych izolacji ruchu ani też zbytniej teatralizacji mimiki, ta ruchowa opowieść płynęła niezwykle harmonijnie, a każdy ruch wynikał dokładnie z poprzedniego, z czego butoh słynie chyba bardziej niż modern. Butoh bowiem nie gra cynicznie zatrzymaniem, ciszą czy brakiem tańca, aby tymi elementami podbić swą konstrukcję reżyserską. Butoh samo jest zatrzymaniem, ciszą i brakiem tańca (w klasycznym tego słowa rozumieniu). Butoh przypomina falę, która może godzinami płynąć spokojnie, ale w jednej chwili może cię zabrać, a nawet zatopić. „SEN NA JAWIE” jest przykładem tego, że artyści butoh doskonale zdają sobie z tego sprawę i potrafią wykreować taką przestrzeń, by wywołać owo „zabranie”.

Premierowy pokaz w Teatrze Akt nie był jakimś tombakiem błyszczącym nie swoim blaskiem, ale własną kreacja, wydaje mi się, że odnoszącą się do głębokich emocjonalnie doświadczeń. I to tak dobrze, że postać performującej rozmyła się dla mnie w tej „przestrzeni snu”. Nie miałam wrażenia mierzenia się z ogromem kulturowego dziedzictwa, ani nawet oglądania spektaklu Agaty Sokół, maiłam wrażenie, że nie ma Sokół na scenie, a jest tylko postać z tamtego dalekiego kraju pełnego wierzeń i duchowego świata, od którego tu w Europie już dawno odeszliśmy. Osiągnięcie tego to naprawdę wielka sztuka.

Wiedzmy przy tym, że aby poznać nie tylko technikę ruchu indonezyjskiego tańca tradycyjnego, ale też nauczyć się sensów tamtejszych wierzeń i celów określonych praktyk performerka musiała przełamać opór Indonezyjczyków przed obcokrajowcem, przed nieufnością wobec białego człowieka, który niszczy i „amerykanizuje” tamtejszą kulturę. A potem jeszcze przejść morderczy trening w ISI Yogyakarta w Indonezji. Dlatego też głęboko doceniam fakt, że Agata Sokół zdecydowała się na użycie maski w spektaklu. To jest istotne nie tylko ze względów kulturowych i trudne technicznie (bo to maska ze specjalnym wewnętrznym „językiem”, który trzyma się zębami), ale też dlatego, że jest to kluczowy artefakt przenoszący tradycyjnych tancerzy „na drugą stronę” materialnego świata. Zostało to silnie podkreślone w spektaklu – kiedy tancerka zakłada maskę przestrzeń sceny tonącej wcześniej w błękicie, który odbijając się od dymu otulał troskliwie ciało, nagle zaczyna aż płonąć czerwienią, a performerka staje się dynamiczna, nieposkromiona, może nawet... niezniszczalna. Zostawia w nas swój ślad (niczym sen), a potem „rozpływa się” w krwawej mgle.

Yhym… i tu dochodzimy do pytania, które pojawia się zawsze, czyli „o czym to było”. Dla mnie? O śnie w śnie, o naszej niewiedzy i strachu przed nieznanym, o potrzebie przezwyciężenia pustki, a także w jakiś sposób chyba również o śnie wspólnotowym. Głównie jednak mam wrażenie, że był to performance o przemianie. Nieważne czy to przejście ze stanu jawy w sen, ze zwykłej chwili w trans, w inne wierzenia czy w inną kulturę, ważne, że widzimy i czujemy sam akt zmiany. W tym dokładnie miejscu, moim zdaniem, dzieje się ten spektakl. W ten punkt zostaliśmy zaproszeni i w niego wciągnięci. Co zaś w nim zobaczyliśmy i czego doświadczyliśmy zależy już od naszej wrażliwości.

To było butoh wręcz idealnie wpisujące się w hasło tegorocznego Festiwalu Butohpolis: „Śnienie nowego świata”. Jeśli „SEN NA JAWIE” będzie dalej grany – idźcie. Pamiętajcie, aby zostawić pisma Platona, Junga, Freuda czy nawet Castanedy w domu. Nie myślcie o tym, że sen w filozofii przywoływany był np. do stanu śmierci („codziennej śmierci na próbę”). Nie tędy droga, by zmusić się do śnienia. Trzymajcie się raczej tego, że „Zhuangzi śnił, że jest motylem”, czyli koncepcji tzw. wielkiego snu. Jesteście motylem, który zaczął śnić, że jest Zhuangzi czy też może jesteście Zhuangzi, który jest motylem? Po wyjściu z tego spektaklu może znajdziecie swoją odpowiedź...

Agacie Sokół kłaniam się nisko za świetną robotę. Jej „SEN NA JAWIE” jest nieprzystający do polskiej – i szerzej zachodniej – rzeczywistości. Zabierający, ogarniający. Transowy. Niepokojący i otulający jednocześnie. Inny. Jestem pod wielkim wrażeniem. Brawo!

Sandra Wilk, Strona Tańca

„SEN NA JAWIE” Agata Sokół – performance butoh, choreografia i wykonanie: Agata Sokół, premiera: 25.04.2025, pokaz w ramach: 7. Butohpolis – Międzynarodowy Festiwal Sztuki Butoh, pokaz: Teatr Akt, 25.04.2025