Projekt „Centralna Scena Tańca” w 2020 roku – podsumowanie

Projekt „Centralna Scena Tańca” w 2020 roku – podsumowanie

Premierowe wieczory podczas pandemii


To był niezwykle trudny rok dla kultury, bo w efekcie dynamiki rozwoju pandemii koronawirusa SARS-CoV-2 w Polsce decyzją rządu zamknięto wszystkie placówki, w tym kina i teatry aż dwukrotnie, a każdy z tych lockdownów trwał kilka miesięcy. Zmniejszano liczbę widzów na salach teatralnych, wprowadzano reżim sanitarny, szukano nietypowych rozwiązań – np. w spektaklach granych na świeżym powietrzu, kto miał możliwości ten przenosił swoje wieczory teatralne do Internetu, wreszcie odwoływano część wydarzeń…

W tej swoistej podróży przez drastyczne ograniczenia w dostępie widzów do kultury największe szczęście miał projekt „Centralna Scena Tańca”, w ramach którego udało się wystawić niemal wszystkie zaplanowane spektakle z udziałem publiczności.

W Mazowieckim Instytucie Kultury widać było tęsknotę widzów do spotkania z żywym teatrem – podczas wieczorów tanecznych przed kasą ustawiała się długa kolejka chętnych. Niezwykły był to widok, gdy ludzie odsunięci o dwa metry stali w kolejce rozwleczonej nie tylko w sporym przecież hallu, ale i przed budynkiem. To ci szczęśliwcy, którym udało się kupić bilet. I o ile po wakacjach zapełniona w 50% sala nie robiła jeszcze przygnębiającego wrażenia, to już w listopadzie przy 25% zapełnienia – już owszem. Ostatni spektakl tanecznego cyklu zagrany został 3 grudnia i był transmitowany na żywo do Internetu – po premierowym spektaklu Ilony Trybuły występujących w nim artystów oklaskiwały… cztery osoby.

„Centralna Scena Tańca” zainaugurowała swój projekt prezentacji 5 marca wieczorem premier. Zobaczyliśmy wtedy etiudę Claire Saintard „You will never know”, duet „Impossible” Claire Saintard i Marka Klajdy – oba w choreografii Thierry’ego Vergera oraz performance taneczny „Hippocampus” Michała Adama Górala. Verger – francuski twórca stylu modal underground, nawiązującego m.in. do sztuk walki i tańca rytualnego, jest bardzo cenionym w Polsce twórcą, a jego prace wystawiane były na najważniejszych festiwalach tanecznych. Nic dziwnego, bo zaprojektowany przez niego ruch, mimo tych inspiracji, ma charakter romantyczny, jest miękki, plastyczny i potrafi poruszyć emocje. Tak było i tym razem, szczególnie w przypadku bardzo ciekawego ruchowo solo Claire Saintard.

Niestety, po tym frapującym początku sezonu wprowadzono pełny lockdown i „Centralna Scena Tańca” zmuszona była zawiesić dalsze pokazy aż do września. W tym czasie Fundacja Artystyczna PERFORM wraz z Mazowieckim Instytutem Kultury zdecydowała się zintensyfikować swój projekt Kino Tańca, które jako Kino Tańca Online miało aż sześć edycji. Każda z odsłon tych prezentacji, pod kuratelą Reginy Lissowskiej-Postaremczak, miała własny wiodący temat, a część z nich była ściśle związana z wydarzeniami kulturalnymi i społecznymi w Polsce. Stąd np. edycje „W kontakcie”, „Touched”, „Ruch oporu” czy „Z perspektywy kobiet”.

Najsilniejszym odcinkiem był „Ruch oporu” (Kino Tańca Online vol. 4 – sierpień 2020) oraz „XYZ [ɛks/ɛks/wʌɪ]” (Kino Tańca Online vol 6 – listopad 2020). Pierwszy przyniósł serię wybranych filmów tanecznych będących artystycznym protestem, m.in. przeciwko dyskryminacji i terroru wobec osób o odmiennej orientacji seksualnej w Czeczenii, przeciwko ignorancji świata wobec migrantów i uciekinierów wojennych z Afryki czy alertem wobec postępującej przemocy psychicznej wobec kobiet. Z kolei „XYZ [ɛks/ɛks/wʌɪ]” był wyreżyserowaną przez Clotilde Rullaud artystyczną podróżą po archetypach kobiecości –  siedem etiud składało się na skrót historii, od aborygeńskich wierzeń, przez rewolucję przemysłową, naukową, ruch emancypacji, „szklany sufit” w biznesie, poczucie wolności, aż po wizję świata i przyrody bez ludzi...

Po wakacyjnym pokazie site-specific „Po-łączenia” (8.08, Park Saski), w którym do muzyki na żywo Maria Bijak, Tomasz Domański, Yulia Dzichkouskaya, Angelika Mizińska/Tomasz Kowalski i Paweł Kubiak wg koncepcji i w reżyserii Hanny Jurczak przeprowadzili swoje działania performatywne oparte na improwizacji strukturalnej – „Centralna Scena Tańca” wróciła do prezentacji tańca na scenie teatralnej.

W edycji wrześniowej projektu pokazano dwa eksperymentalne projekty badające nietypowy ruch – pierwszym było solo „Electronic mermaid” Marty Kosieradzkiej inspirowane sztuką „Kobieta z morza” Henrika Ibsena, w której główna bohaterka wierzy, że jej matką nie jest zwykła kobieta, lecz istota niemal przez cały rok przybierająca postać foki, więc – jak się można domyślić – ten choreograficzny układ opierał się na poszukiwaniu nietypowych gestów i póz ciała: zwierzęcych, zaskakujących, trudnych technicznie. Drugim spektaklem wieczoru była „Kula” – choreografia Weronika Pelczyńskiej stworzona we współpracy z Magdą Fejdasz i Moniką Szpunar. Tancerki sprawdzały relację i wzajemną więź dwóch ciał, które splecione w kształt kuli eksplorują daną przestrzeń. I choć był to przykład trudnego w odbiorze i formie tańca konceptualnego to Pelczyńska stojąc z boku była tu nie tylko narratorem, czy momentami wręcz dyktatorem, to nawiązywała kontakt z publicznością w sposób lekki i humorystyczny…

Ta wrześniowa część programu była swoistym preludium, rozbiegiem do tego, co miało wydarzyć się w następnych odsłonach, bo oto w październiku publiczność obejrzała trzy delikatne, bardzo cielesne i poruszające prace: „Pure”, „Papierową miłość” oraz „Uncommudum”. Najciekawszą z tych propozycji była warszawska premiera „Pure” zatańczona przez Evę Klimackovą (Słowacja/Francja) i Leandro Villavicencio (Argentyna), w której twórcy przekładali na ruch piękno architektury secesyjnej. Powoli rozwijający się spektakl, skupiający się na krzywiznach, teksturach, płynnych formach, zaskoczył niejednego swoim klimatem i był dowodem na to, że dobry taniec współczesny nie musi opierać się na dynamicznym partnerowaniu, spektakularnych skokach czy synchronicznie wykonywanych układach. (Od tamtej pory widziałam ten spektakl kilkukrotnie i za każdym razem odkrywałam w nim nowe elementy – przyp.). To naprawdę ciekawa, niecodzienna praca.

W Mazowieckim Instytucie Kultury uzupełniały ją „Papierowa Miłość” – spektakl przygotowany przez bardzo młodych, zaledwie 18-letnich, twórców, Zuzannę Ziółek i Jana Duszę, będący taneczno-teatralną etiudą o dwójce osób, które pokochały się dzięki pisaniu do siebie listów, ale przy spotkaniu osobistym okazało się, że się tak naprawdę nie znają i nie rozumieją; oraz praca doświadczonych tancerzy Stefano Silvino (Włochy) i Michała Adama Górala pt. „Uncommudum”. Artyści zajęli się w nim problemem wychodzenia ze strefy komfortu, a także introwertyczności czy przekraczania emocjonalnych i fizycznych granic między ludźmi. Interesującym było obserwowanie, jak bohaterowie tego przedstawienia się do siebie zbliżają, a później walczą o autonomię (cały spektakl charakteryzowała celowo zbudowana kontra między delikatnymi emocjami, a siłą fizyczną).

Z kolei listopad przyniósł w „Centralnej Scenie Tańca” zupełnie inną propozycję, bo spektakle „Fearless” Gosi Mielech i „Kambium” Aleksandry Bożek-Muszyńskiej dotyczyły samotności, lęków, walki, zmagań emocjonalnych. W zasadzie obie te choreografie można było bezpośrednio odnieść do pandemii, wpisały się więc dobrze w swój czas. Szczególną uwagę należy zwrócić tu na „Fearless” – pracę, która ma potencjał sprzedaży na poziomie światowym, jest bowiem tak symboliczna i tak uniwersalna w swoim przekazie, że zostanie zrozumiana wszędzie i spodoba się widzom z dowolnego kręgu kulturowego. Mielech opowiada w nim o walce ze strachem, a tańczy z użyciem ogromnego wielometrowego czarnego płaszcza, który pochłania ją, otacza, goni i dręczy.

„Fearless” zrobił na mnie spore wrażenie, m.in. z powodu dobrze poprowadzonej dramaturgii, a także ogromnego urozmaicenia pokazanych w nim umiejętności tanecznych, siłowych,  gimnastycznych, momentami nawet akrobatycznych. To spektakl, na który z powodzeniem można zaprosić specjalistę od tańca współczesnego, jak i kogoś, kto z teatrem tańca nie miał nigdy do czynienia.

I wreszcie grudzień, w którym projekt Fundacji Artystycznej PERFORM i Mazowieckiego Instytutu Kultury musiał wejść w swoją pierwszą edycję online. W internetowej transmisji prowadzonej i montowanej na żywo zaprezentowano premierowy spektakl w choreografii Ilony Trybuły pt. „Wszystko, co jest, wydarza się teraz”. Czwórka tancerzy (Aleksandra Bożek- Muszyńska, Agata Jędrzejczak, Paweł Grala, Oscar Mafa) improwizowała tutaj do muzyki Michała Górczyńskiego i Adama Świtały – ich opowieść, poprowadzona z odrobiną ironii i humoru, była ściśle osadzona w pandemicznej rzeczywistości. Praca była częścią specjalnego tryptyku Ilony Trybuły, który w całości powstał w okresie trwania epidemii, a improwizacja w każdej z nich wykonywana do muzyki na żywo przyjmowała różne formy, ramy czy struktury. Ostatnia część, pokazana na deskach Mazowieckiego Instytutu Kultury, wydawała się najbardziej luźna, płynna, ale też niezwykle zajmująca uwagę. A możliwość obejrzenia jej wśród setek wolnych krzeseł w zamkniętej przed publicznością sali teatralnej było dla mnie dodatkowo niezapomnianym przeżyciem...

Całość programu pokazów teatralnych uzupełnił cykl dyskusji „Rozmowy też o tańcu” (odbywał się początkowo w wersji normalnej, a później w streamingu), do których w ciągu całego roku kurator projektu, Paulina Święcańska, zaprosiła 17 osób związanych z rynkiem tańca. Najciekawszym spotkaniem była nie tyle rozmowa, co wręcz debata z Romualdem Woźniakiem i Dawid Żakowskim na temat związków tańca z teatrem, przepływu idei, metod czy wzajemnych inspiracji między artystami wielu dziedzin sztuki. Ta rozmowa odbywała się w marcu, na kilka dni przed całkowitym lockdownem, podczas którego, to, co usłyszeliśmy w teorii zostało w trybie awaryjnym po prostu wprowadzone w czyn.

Sandra Wilk, Strona Tańca

Projekt „Centralna Scena Tańca”, organizatorzy: Fundacja Artystyczna PERFORM i Mazowiecki Instytut Kultury, miejsca wydarzeń: Mazowiecki Instytut Kultury, Park Saski, przestrzeń online, liczba wydarzeń: 26 (w tym emisja 35 filmów tańca), 05.03.2020 – 03.12.2020