Rozmowy o Centrum Choreograficznym w Warszawie: GŁOSY - Joanna Szymajda

Rozmowy o Centrum Choreograficznym w Warszawie: GŁOSY - Joanna Szymajda

Na Stronie Tańca publikujemy rozszerzoną wersję tekstu "No-dance land" Joanny Szymajdy, który wzbudził kolejne dyskusje związane z koncepcją powstania Centrum Choreograficznego w Warszawie, o jakie środowisko tańca bezskutecznie zabiega od kilku dekad...

"No-dance land" Joanna Szymajda

Warszawa jako jedna z niewielu dużych stolic europejskich nie posiada żadnej stałej, autonomicznej, instytucjonalnej sceny tańca współczesnego. Żadnej. Oraz nigdy nie miała. Próbuję od wielu lat zrozumieć – podobnie jak całe środowisko tańca – dlaczego.

Spójrzmy na przykłady z Europy, w której nadal jesteśmy. W Berlinie działa niezwykle prężnie progresywna scena tańca w Sophiensaale, Uferstudios oraz duże zespoły takie jak Sasha Waltz, Meg Stuart, Constanza Macras. Tutaj też przeniosła się ostatnio aktywność najbardziej eksperymentalnych polskich choreografek i choreografów, którzy w Polsce mają coraz mniej przestrzeni.

W Paryżu (w którym mieszka porównywalna liczba mieszkańców jak w Warszawie) jest takich reprezentatywnych miejsc kilka, z czego najważniejsze w centrum miasta, jest także położne na granicy miasta Narodowe Centrum Tańca z ogromną mediateką, ze studiami prób i kilkoma scenami, ponadto taniec regularnie prezentowany jest w kilkunastu innych przestrzeniach interdyscyplinarnych. Jeden z największych narodowych teatrów francuskich – Théâtre de Chaillot od kilku lat jest kierowany przez choreografa/kę, co prawda nie stało się to z dnia na dzień, ale było naturalną konsekwencją rozwoju polityki kulturalnej w zakresie tańca i postulatem wysuwanym przez środowisko od lat 80. Obecnie jego dyrektorem jest Rachid Ouramdane, artysta, którego najprościej można określić jako zaangażowany. Program Chaillot jest niezwykle bogaty i planowany z myślą o szerokiej publiczności, bilety wyprzedają się z dużym wyprzedzeniem. Innym, kultowym niemalże miejscem tańca, kojarzonym z wielkimi nazwiskami takimi jak Pina Bausch, jest również impresaryjny Théâtre de la ville, proponujący przegląd najlepszych i najciekawszych spektakli z całego świata, zarówno większych jak i mniejszych form. Ale raczej z zachodniego albo z takiego, który akurat jest w modzie (Afryka, Ameryka Południowa, Azja). Europa środkowo-wschodnia tam się nie pojawia. To nie musi wynikać ze złej jakości produkcji naszego regionu. Po prostu nie jesteśmy w tym obiegu. A swojego, innego, zastępczego nie mamy. Funkcjonuje w nim w pewnym stopniu Ola Maciejewska (ostatnio programowana w Centre Pompidou czy Musee d’Orsay), ale to artystka praktycznie już francuska. No i Francuzi też narzekają, oczywiście.

Przykłady można by mnożyć. Wiadomo jednak, Warszawa to nie Berlin ani tym bardziej Paryż. Bardziej Budapeszt podobno, ale też nie do końca, bo tam funkcjonuje od lat Trafo – ośrodek, w którym taniec współczesny stanowi podstawową oś programową. Od wielu lat takie instytucje działają w Pradze, w Wilnie, w Tallinie… 

Tak więc próbuję zrozumieć, dlaczego w relatywnie (nadal) dobrej finansowej sytuacji miasta utrzymującego 72 instytucje kultury w tym 17 miejskich scen i budującego nowe, i niezwykle dobrej sytuacji finansowej państwa (MKiDN ma budżet największy od lat, wydaje się wręcz, że bez limitów, w ostatnich latach powołało 100 nowych instytucji), ta idea ciągle wydaje się dla wielu osób (decyzyjnych i postronnych) utopią, zbytkiem, czymś nieuzasadnionym, ryzykownym i po prostu niepotrzebnym, albo najczęściej – nieistniejącym problemem, no bo kto na to przyjdzie i skąd Pani na to weźmie pieniądze? Te opinie to oczywiście nie są wyniki badań, tylko moje presupozycje, ale dla ich uzasadnienia i dla ścisłości przypomnę tutaj m.in. konferencję organizowaną przez Festiwal Ciało/Umysł z 2007 r. poświęconą polityce kulturalnej wobec tańca w Europie z udziałem przedstawicieli różnych krajów, w tym wysokich urzędników francuskiego Ministerstwa Kultury. Nie przyszedł na nią NIKT (mimo zaproszeń) z urzędu miasta ani z ministerstwa kultury. Na Kongresie Tańca w 2011 r. (również gościliśmy urzędników francuskich oraz przedstawicieli UNESCO) snuliśmy utopijne plany o nowym centrum choreograficznym nad Wisłą, ale ministerstwo dopiero co powołało IMiT (z budżetem roczny dla tańca, który osiągnął po roku poziom ok. 2 mln zł , czyli mniej niż niektóre festiwale teatralne, i taki utrzymał do 2017 r.) i czuło się zwolnione z obowiązku dalszego finansowania, miasto nie brało udziału w dyskusjach, więc plany centrum choreograficznego zostały tylko w naszej wyobraźni. Zakładam, że na zebraniach KDS ds. tańca temat ten powracał nieraz, ale jedynym działaniem praktycznym w tym kierunku, jakie mogę zacytować jest pomysł ówczesnego dyrektora Biura Kultury Tomasza Thun-Janowskiego, aby jedną z rewitalizowanych kamienic na Pradze przeznaczyć dla tańca/sztuk performatywnych. Niestety był to budynek niemożliwy do przystosowania na taką działalność. Jedyną z kolei opcją konkursową na kierowanie teatrem, gdzie można było zaproponować restrukturyzację instytucji (a więc zmianę profilu) był niedawny konkurs na Teatr Komedia, który pozostanie jednak teatrem komediowym. 

Problemem, realnym i zrozumiałym, są oczywiście miejsce i pieniądze. MKiDN buduje dziś muzea, głównie historyczne, ewentualnie nową operę (królewską), miasto Warszawa również inwestuje głównie w muzea, teatry i sale koncertowe; centrum choreograficzne nie jest politycznie interesującą inwestycją, nie prowadzi historycznych ani narodowych narracji ani nie jest miejscem prezentacji mieszczańskiej sztuki, której statut byłby ustalony od wieków. Powstaje zatem pytanie, kto powinien wesprzeć powstanie ośrodka sztuki współczesnej, ośrodka o wysokich, profesjonalnych standardach funkcjonowania dla dziedziny sztuki, która nie ma wymiaru materialnego (nie buduje zbiorów, kolekcji, nie pomnaża zasobów materialnych), ale która wytwarza nowe, czasami krytyczne dyskursy i rozwija się w Polsce od kilkudziesięciu lat. 

Owszem, taniec w Polsce być może cierpi na pewną wsobność, która powoduje, że jego hierarchie i autorytety oraz trendy nie przebijają się tak szybko do powszechnej świadomości – nawet tak wąskiej grupy społecznej jak regularni odbiorcy kultury – jak te z obszaru kina, teatru czy nawet równie elitarnej, ale nieporównywalnie lepiej umocowanej instytucjonalnie muzyki. Ta wsobność wynika właśnie z braku rozpoznania instytucjonalnego. Widzowie nie identyfikują tańca jako autonomicznej sztuki, bo ona nie istnieje autonomicznie w ich realnej, fizycznej przestrzeni. Kot Schrödingera w pętli zwrotnej. 

Stąd pytania w urzędach i na komisjach o artystów. No bo jakich artystów tam byśmy pokazywali? Przecież nie mamy tancerzy w Polsce. Czy Pani wie, jaki jest problem z naborem do szkół baletowych? (tak, wie).

Tymczasem nasze środowisko ma wiele nazwisk, odnoszących sukcesy za granicą w świecie baletu i tańca współczesnego, ma nazwiska wyróżniające się także w programach teatrów (w Warszawie - Nowego, Komuny i Studio, a od nowego sezonu także w TR Warszawa).

Może więc w centrum choreograficznym będziemy pokazywać te uzdolnione choreografki i choreografów różnego pokolenia, którzy nie mają dziś gdzie pracować? Aby w wieku 40+ lat i po 20 latach kariery, często w najlepszych, zagranicznych zespołach (bo w Polsce mamy de facto jeden1), nie zaczynali od zera? Może stworzymy miejsce, gdzie talenty i energia artystów tańca będzie mogła w końcu zyskać stałe i regularne wsparcie? Może będziemy pokazywali regularnie najlepsze spektakle i artystów z całego świata? Może zaprosimy do współpracy, my, taniec tym razem, inne dziedziny, które coraz chętniej korzystają z narzędzi choreografii i jej artystów – jak nowy teatr, nowa muzyka, nowa opera, nowy cyrk. Może, śmiem marzyć obrazoburczo, powstałby kiedyś nawet drugi zawodowy zespół tańca współczesnego w Polsce? I może nawet ktoś na to przyjdzie?

Może taniec przestanie być instytucjonalnie przezroczysty i zasłuży na jakąś przepustkę, a może nawet na paszport.

A może zamiast trzech walczących o tę samą publiczność teatrów na Placu Defilad jeden powinien być nowoczesnym centrum choreograficznym?

Joanna Szymajda 


1) Dla celów tego tekstu przyjmuję definicję zespołu tańca współczesnego jako grupy co najmniej kilkunastu zatrudnionych na etat artystyczny tancerzy i tancerek, pracujących w różnych technikach tańca współczesnego. W Polsce w taką definicję wpisuje się tylko Polski Teatr Tańca, ale istnieją także: Teatr Rozbark – zatrudniający kilka osób jako artystów-wykonawców, Kielecki Teatr Tańca – pracujący w technice tańca jazzowego oraz Lubelski Teatr Tańca, zatrudniający kilka osób na stanowiskach administracyjnych.

Rozmowy o Centrum Choreograficznym w Warszawie

Cykl artykułów na Stronie Tańca poświęcony koncepcji przyszłego Centrum Choreograficznego w Warszawie. Rozmowy o powstaniu profesjonalnego domu dla tańca trwają już od kilku dekad, a środowisko tańca współczesnego - jak dotąd bez wymiernego efektu - zabiega o stworzenie dedykowanego mu centrum. Czy ta sytuacja się zmieni? Miasto stołeczne Warszawa daje sygnały, że rozważa możliwość powstania takiej instytucji, dlatego warto zadawać kolejne pytania i zastanawiać się nad jej przyszłym kształtem.

Zapraszamy do dyskusji. Głosy i opinie w tej sprawie powinny być jak najbardziej słyszalne. Warszawa nie może być jedyną stolicą europejską, w której rozwój dyscypliny tańca nie będzie silnie wspierany.

Czytaj artykuły: 

ANALIZY

1. Rozmowy o Centrum Choreograficznym w Warszawie: Idea

2. Rozmowy o Centrum Choreograficznym w Warszawie: Rozwój widowni i integracja środowisk 

3. Rozmowy o Centrum Choreograficznym w Warszawie: Warunki lokalowe

GŁOSY:

4. Rozmowy o Centrum Choreograficznym w Warszawie: GŁOSY - Joanna Szymajda