Ciepłe miesiące sprzyjają prezentacjom na świeżym powietrzu. Ale w ostatnim czasie w zasadzie nie ma tanecznych pokazów plenerowych, za to można zauważyć tendencję do realizacji performance site-specific.
Ogólnie termin site-specific był pierwotnie zarezerwowany do dzieł statycznych (np. rzeźbiarskich, snycerskich) umieszczanych w ściśle określonej przestrzeni, ściśle związanych z architekturą czy nazewnictwem danych lokalizacji, tak jak np. instalacja „Tęcza” Julity Wójcik przy pl. Zbawiciela (później spalona przez nacjonalistów, za swoją „obrazoburczość”) albo precyzyjnie zaprojektowane ekspozycje abakanów Magdaleny Abakanowicz czy wreszcie – najlepiej oddający tę ideę przypadek słynnej warszawskiej palmy ustawionej przy rondzie de Gaulle’a (u zbiegu Al. Jerozolimskich i ul. Nowy Świat). Sztuczna palma daktylowa w centrum Warszawy to jedna z najbardziej znanych polskich instalacji site-specific. Nosi tytuł „Pozdrowienia z Alej Jerozolimskich” i została stworzona według konceptu artystycznego Joanny Rajkowskiej – projekt ma nam przypominać o pytaniu, gdzie się podziali Żydzi z założonego w XVIII wieku na granicy miasta osiedla żydowskich kupców i rzemieślników nazywanego Nową Jerozolimą, od którego wzięły swoją nazwę Aleje Jerozolimskie… A tak naprawdę stawia szersze pytanie o to, gdzie są nie tylko Żydzi z Nowej Jerozolimy, ale i polscy Żydzi w ogóle, szczególnie ci, którzy doświadczyli antysemickiej nagonki 1968 roku. Rzadko o tym pamiętamy, choć egzotyczna palma jest wręcz uwielbiana przez warszawiaków i raczej postrzegana przez nich jako humorystyczny artystyczny akcent, który na stałe wrósł w miejską architekturę.
Natomiast w obszarze performance’u i tańca – pokazy site-specific to działania ruchowe z precyzyjnym wykorzystaniem przestrzeni danego miejsca i architektury mu towarzyszącej. A więc nie mamy podczas nich rozstawionej sceny, nie używa się świateł teatralnych, a taniec nie jest także ilustrowany muzyką, rozgrywając się w większości przypadków do dźwięku miasta, odgłosów ptaków w parku czy plusku pobliskiej wody, itp.
Taneczne pokazy site-specific mają oczywiście swoje plusy i minusy. Co przeważa? Aby odpowiedzieć sobie na to pytanie spójrzmy na stosowane rozwiązania.
Ze względu na fakt, że wykonawcy muszą reagować w czasie rzeczywistym na to, co się dookoła nich dzieje pokazy site-specific w większości są przynajmniej częściowo improwizowane. To duży plus, choć z pewnego punktu widzenia także i minus, bo niemożliwym jest powtórzenie takiego wydarzenia jeden do jednego. Niemniej niepowtarzalność jest integralną cechą improwizacji, a cały ten nurt opiera się na przeżyciu „tu i teraz”, poszukiwaniach, odkrywaniu ruchu, uważności i w ogóle procesie w czasie rzeczywistym.
Poziom atrakcyjności performance’ów site-specific jest ściśle związany z przestrzenią zewnętrzną i jej ogrywaniem przez performerów. Nieciekawa przestrzeń lub nieumiejętne wykorzystanie jej atutów ma konkretny wpływ na odbiór pokazu. Artyści stosują rozmaite sztuczki, aby utrzymać uwagę widzów, o której zachowanie jest dosyć trudno bez teatralnych atrybutów, wykorzystują więc jako elementy swojego pokazu fragmenty budynków (schody, kolumny, wykusze okienne, murowane ogrodzenia), realizują swoje sekwencje z użyciem tzw. małej architektury (ławki, latarnie, słupki, pergole, ogródki, kładki, rzeźby uliczne) czy stosują inne zaskakujące rozwiązania dostępne w danym miejscu – np. wchodząc do wody czy wspinając się na drzewa. Mieliśmy tego przykłady w prezentacjach „TransFormBeeing” grupy projektowej Iwony Olszowskiej na Agrykoli podczas Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Tańca i Performansu Ciało/Umysł 2020, w trakcie pokazu „Dystans na 3 kwiaty” grupy projektowej Teatru Limen na Bulwarach Wiślanych, granym na dachu budynku Teatru Akt „Nocny lot” Marka Kowalskiego czy w jego ogrodzie „Noc, która płonie dzień” Grupy Laboratorium Kultury Czynnej (Międzynarodowy Festiwal Sztuki Butoh – Butohpolis 2020 i 2021) oraz na przykład w europejskim projekcie „Mechanics of Distance” węgierskiego choreografa Máté Mészárosa (w Warszawie w 2022 r.).
Nieco odmiennym przykładem jest pokazywany na świeżym powietrzu spektakl tańca jiutamai „Kanegamisaki” w wykonaniu Sady Hanasaki (2021), bo nie dość, że odbył się na prowizorycznie ustawionej scenie to jeszcze był ściśle związany z zakwitnięciem drzew jabłoni, ocalałych z dawnego warszawskiego Ogrodu Pomologicznego zniszczonego niemal całkowicie podczas powstania warszawskiego. Tak więc ten pokaz związany był nie tylko z miejscem ale i z czasem (organizator, Komuna/Warszawa, wielokrotnie przekładał termin prezentacji czekając aż stare drzewa wreszcie otworzą swoje pąki kwiatowe). Ale do nietypowych site-specific można także zaliczyć spektakl „Niżyński” Marka Kossakowskiego w Method Studio, gdzie aktor wychodzi z teatru i gra poza jego budynkiem, co jest na żywo transmitowane na ekran znajdujący się przed widownią (2021), wystawiane poza teatrem ale bez ustawionej sceny „Uzdrowisko pod gołym niebem” Teatru Tańca Zawirowania (2020) oraz „Blush” Michała Adama Górala czy „LAST” Stowarzyszenia Sztuka Nowa, w których performerzy intensywnie wykorzystują przestrzeń znajdującą się w budynku teatru ale poza salą prezentacyjną (2021/2022).
Aby jednak podjęte działania było przekonujące muszą być wcześniej solidnie przemyślane, silnie wcielone w akcję spektaklu, inaczej będą się wydawały przypadkowymi, niezgrabnymi czy pozbawionymi głębszego sensu.
Zdarza się, że tancerze czy performerzy zmieniają przestrzeń, w której występują, którą koncepcyjnie wybrali sobie na miejsce akcji – malują napisy na ziemi, wysypują coś na podłoże, rozpinają liny czy stawiają bądź wieszają (np. na drzewach) własne elementy scenografii. Przykład takiego rozwiązania widzieliśmy przed Teatrem Akt podczas „IN-BE-TWIN” Agata Sokół wystawianej na 3. Międzynarodowym Festiwalu Sztuki Butoh – Butohpolis 2021 czy nad Wisłą na premierze ukraińskiej grupy projektowej Akademii Tańca Zawirowania „Whole life in a suitcase” (2022). Te rozwiązania mają na celu stworzenie ciekawszej obudowy plastycznej i wywołania silniejszego wrażenia teatralnego, ale jednocześnie pozbawiają „scenę uliczną” swej naturalności.
Wreszcie mamy liczne interakcje z publicznością, które przybliżają performance site-specific do flash mobów czy innych form artystycznych z czynnym udziałem oglądających (np. do spacerów performatywnych). To jest ciekawe rozwiązanie, choć bywa też krępujące dla osób, które są przypadkowymi widzami tańca, które nie chcą być dotykane albo nie pragnąć znaleźć się na celowniku kamer czy aparatów fotograficznych. Widzieliśmy to w pokazie przed PKiN „Teraz jest przestrzeń. Kiedy jesteś? O geografii osobistej i wspólnej obecności” grupy improwizacyjnej z festiwalu „Warsaw CI Flow” 2022 czy w „La grande phrase” Didier Theron Dance Company z Francji, który pokazano w stołecznym Pasażu Wiecha w ramach 18. Międzynarodowego Festiwalu Tańca Zawirowania 2022.
Jedną z największych wad warszawskich performance’ów site-specific jest często nieudany dobór miejsc wystawiania. Site-specific, do którego publiczność teatralna musi specjalnie dojechać, a na miejscu okazuje się, że nie ma tam innych ludzi staje się iście wyabstrahowaną formą. A w ostatnich latach zdarzały się przecież pokazy w lasach czy parkach grane dosłownie dla kilku osób.
I na koniec, niestety należy zauważyć, że warszawskie pokazy site-specific zazwyczaj są wystawiane tylko jednokrotnie. W związku z tym wszystko skupione jest na procesie, którzy przechodzą sami tancerze, natomiast widzowie, którym się podobało są pozbawiani szansy na zaproszenie swoich znajomych na następny pokaz. Oczywiście i od tej zasady są wyjątki – przykładem godnym naśladowania niech będzie bardzo ciekawa praca Teatru Nowszego w choreografii Tomka Ciesielskiego „Odyseja” wystawiana od dwóch sezonów na dworcach kolejowych, blisko 40 razy, w różnych miastach, w tym trzykrotnie w Warszawie.
Sandra Wilk, Strona Tańca