Techniki izolacji - o Konkursie choreograficznym "W SIECI" podczas lockdownu

Techniki izolacji - o Konkursie choreograficznym "W SIECI" podczas lockdownu

Pilotażowy konkurs choreograficzny „W SIECI” jest jak hotel z zamkniętymi w nim artystami, w którym widzowie, obserwując przez dziurkę od klucza, odkrywają, że w każdym pokoju dzieje się coś innego. Tancerze otrzymali zadanie przygotowania maksymalnie pięciominutowego spektaklu, zrealizowanego w czasach pandemii koronawirusa SARS-CoV-2, a punktem wyjścia do ich prac był cytat z „Hamleta”: „Zamknięty w skorupce orzecha, jeszcze czułbym się władcą nieskończonych przestrzeni”.

Jakich technik użyto, by na nowo ożywić słowa Szekspira?

Od najbardziej klasycznych, tańczonych na sali prób lub w domu, aż po filmowe, wirtualne oszukiwanie naszych zmysłów. I wciąż jeszcze nie wiadomo, czy to nowa (wymuszona przez czasy pandemii) odsłona eksperymentalnego wideo-teatru, czy może coś zupełnie nowego, co może przerodzić się kiedyś w jakiś nurt… Zobaczymy w trakcie kolejnych konkursowych odsłon tej oryginalnej inicjatywy.

Na razie brawa należą się twórcom za ich odwagę pokazywania tańca w nieoczywistym obrazie wideo, za łamanie kanonu klasycznego filmowania i za poszukiwanie własnych rozwiązań. Zrobił to m.in. duet Piotr Simba Abramowicz – Anita Sawicka, który w naprawdę udanej etiudzie zaburza pojęcie pionu i poziomu. Artyści ułożyli choreografię w najwęższych z możliwych miejscach domu; tańczą w nich osobno, ale przestrzeń i tak wymusza na nich swoiste partnerowanie, bo, aby się zmieścić między ścianami malutkiego korytarza, trzeba np. drugiego przeskoczyć. To wymagało pełnej ruchowej współpracy,  wyczucia odpowiedniego momentu, wykonania z lekkością.

Abramowicz i Sawicka śmiało korzystają z technik filmowych, część ich wideo pokazana została w przechylonym o 90 stopni obrazie, inny fragment nakręcono z lotu ptaka. Ta ostatnia scena oszukuje zmysły odbiorcy i tworzy tak silną iluzję, że nasz mózg w czasie rzeczywistym nie jest w stanie ocenić prawidłowo tego, co widzą oczy. Z góry obserwujemy wykonawcę, który leży na plecach, a stopy ma na ścianie. Ale nasze oko postrzega to tak, jakby po prostu stał, gdy więc wybija się z ziemi – grawitacja przestaje po prostu istnieć. I w naszym umyśle wszystko rozsypuje się w pył. 

Z kolei Monika Szpunar w „PsychoKiller” stosuje montaż wywołujący multiplikację obrazu – dzięki temu zabiegowi tańczona samotnie w pokoju etiuda staje się wielowymiarowym przekazem. Nie wiemy bowiem czy artystka chce nam pokazać swoje alter ego czy też może np. tęsknotę za drugim człowiekiem… Oczywiście tytuł sugeruje nam rozwiązanie tego dylematu, ale obraz z nieustającym przenikaniem się jej postaci, w różnych pozach, ruchach i miejscach spełnia dobrze swoją rolę (nawet przy przyjęciu dowolnej własnej interpretacji). „PsychoKiller” alegorycznie opowiada o izolacji, o rosnącym gniewie, o braku zajęcia, o upływie czasu, o myślach, które w takich warunkach ogarniają umysł. Znamiennym więc jest, że pod koniec filmu oglądana przez nas bohaterka… po prostu znika. I nagle to my jesteśmy sami.

Techniki filmowe pomogły także tym wykonawcom, którzy za swój język do opowieści o kwarantannie wybrali groteskę. Marysia Bijak w „Wyjściu awaryjnym” wykorzystuje ostry montaż do prowadzenia swoistych pertraktacji z samą sobą. Ucieka z kadrów i wskakuje do nowych, używa wyrazistych symboli i kolorów, nie boi się przy tym ani ciszy, ani dźwięków tła. Tu nawet zwykłe zasuwanie suwaka kurtki staje się w pełni świadomym aktem.

Z kolei Alisa Makarenko i Natalia Trafankowska w „Odciętych od teatru” łączy nakręcony z przymrużeniem oka współczesny dokument z komedią slapstickową. Widzimy solistkę Teatru Wielkiego z jej rodziną w jakimś szaleńczym biegu przygotowań do spektaklu, a gdy już obie tancerki są przygotowane i umalowane do występu – obraz zmienia się na czarno-biały. I nagle, z teatru dnia codziennego przeskakujemy w świat baletu. W wesołej konwencji grana jest przed nami scenka łącząca balet z tańcem wyzwolonym. Nie da się przejść obok tego obojętnie, szczególnie, gdy wiemy, jak wygląda ich normalna praca, od której zostały tak nagle odcięte.

Analizując cały zbiór kilkunastu spektakli w konkursie Centrum Teatru i Tańca w Warszawie można sprawdzić, jakich rekwizytów użyli tancerze (większość posłużyła się przedmiotami codziennego użytku, od poduszek po kosz na śmieci), jak próbowano pokazać kontrasty (np. nagrywając naprzemiennie sceny w pokoju i w piwnicy albo w mieszkaniu i na zewnątrz).

Najciekawszym z tych technicznych, realizacyjnych aspektów jest wybór miejsca, w którym rozgrywają się rywalizujące ze sobą etiudy. Olga Bricks i Stanisław Bulder wychodzą na ogródki działkowe, gdzie prowadzą ze sobą jakąś oniryczną grę, jakąś opowieść o wspomnieniach, których jeszcze nie ma. Beniamin Citkowski decyduje się tańczyć w prawdziwej sali teatralnej, by w spektaklu „W skorupie orzecha” opowiedzieć o wolności – jego ciało wciąż jest na ziemi, jakby warunki były takie, że wolności nie można uruchomić, otworzyć na nowo w pełni… Luiza Malinowska stosuje kontrę ciemnego pomieszczenia z ujęciami na zewnątrz, na torach kolejowych na moście – tu ruch jest szerszy, bardziej otwarty, ale jednak ograniczony bliską przepaścią…

Wspomniana już Marysia Bijak kończy swoją etiudę wyjściem z domu – nie wiemy jednak gdzie i po co. Magdalena Agata Wójcik i Stefano Otoyo tańczą m.in. przed domem, na tarasie, co obserwujemy z perspektywy otwartej bramki ogrodzenia. Gdy ta się zamyka – pozostajemy niejako poza światem artystów. A Klaudia Alicja Buda w „Nieograniczonym władcy przestrzeni” w ogóle przebywa poza budynkiem, a obraz wideo, pełny tak wytęsknionej przestrzeni, dynamicznie montuje, wykorzystując m.in. efekt telewizyjnego zakłócenia obrazu. Podobną metodę zastosowała także Izabela Orzechowska w swoim „gulugulu”…

Na zewnątrz nagrano wiele fragmentów zgłoszonych do konkursu CTiT prac, ale co zaskakujące w żadnej z nich tancerze nie wykorzystali czegoś, co jest najbardziej niezwykłe podczas pandemii koronawirusa SARS-CoV-2 i wprowadzonego w Polsce lockdownu, czyli opustoszałych ulic miast. Apokaliptyczne wręcz widoki nie wydały się ciekawe dla artystów zamkniętych w domach, jakby całe ich przeżycie skupiło się tylko i wyłącznie na prywatnej mikroskali.  

Sandra Wilk

pilotażowy Konkurs choreograficzny „W SIECI” – odsłona kwietniowa 2020
organizator: Centrum Teatru i Tańca w Warszawie