Spektakl „Przesada” Moniki Szpunar i Stefano Silvino świetnie spełnia swoje założenia artystyczne, ale twórcy zbyt mocno zanurzyli się w swoje badania i stworzyli pracę, która jest momentami męcząca dla widzów. Choreografia ma określone fazy intensywności, te jednak nie do końca zostały wyważone i w efekcie zamiast redefiniowania nadmiaru, mamy… niedomiar.
Twórcy zapowiadali, że będą przekraczać granice patosu, nieumiarkowania, manieryczności i to się udało. Premierowe wykonanie, które zostało wystawione 4 czerwca 2021 r. w nowej siedzibie Centrum Teatru i Tańca w Warszawie, balansowało między patosem a śmiesznością, powagą i humorem, intensywną muzyką i jej brakiem (tancerze reagowali na muzykę zarówno szaleńczym tańcem, jak i absolutnym bezruchem). Był taniec, słowo mówione na żywo, nietypowa scenografia – zadbano nawet o to, by wygląd widzów z nią konweniował (żółte elementy ubrania, żółte maseczki ochronne). Niemniej środkowa scena, w której niewiele się działo – trwała niemal w nieskończoność…
Przyjmuję oczywiście, że twórcy mają prawo wystawiać publiczność na próbę, że chcą badać jej wytrzymałość, że szukają przestrzeni na styku tańca konceptualnego i współczesnego, ale to jest igranie z ogniem, które może przynieść efekt odwrotny od zamierzonego. Tym razem „pożar” ledwie się tlił, ale następnym razem może się roznieść po całej widowni… Czy tancerze chcieli aż tak nacisnąć, aby widzowie wychodzili z ich spektaklu? Żaden twórca tego nie pragnie, a z „Przesady” jednak wyszło kilkoro widzów – właśnie w trakcie tej zbyt przeciągniętej sceny, w której ruch był niezwykle minimalistyczny i po prostu nieciekawy.
Nie przekreśla to jednak wartości całego spektaklu! Był interesujący, celowo drażniący, dotykający wielu aspektów zarówno ruchowych, jak i życiowych (np. w udanym monologu Silvino). Obserwowaliśmy w nim spór o tym, czyje ego większe, czyje ciało lepsze, kto się wybije na gwiazdę. Z przyjemnością oglądało się wszystkie sceny w duecie, szczególnie te z wzajemnymi podnoszeniami; artyści postawili na kontrasty scen niezwykle intensywnych przeplatanych z tymi spokojnymi, w których każdy z tancerzy poświęcał się badaniu możliwości swego ciała.
„Przesada” była więc pełna zmian, rozmaitych nastrojów, różnic w tempie i koloru, który normalnie wykorzystywany jest jedynie dla podkreślenia określonych fragmentów, a tutaj intensywnie żółta barwa stała się pełnoprawnym trzecim bohaterem całego spektaklu. Żółć była dosłownie wszędzie – w kostiumach, w scenografii, światłach, na widowni, w otoczeniu budynku teatru i na ulotce zapowiadającej spektakl.
Nie mam więc wątpliwości, że artyści się nami zabawili. Przesadzili. Ale zostawili po sobie niedosyt, że można było lepiej, silniej, mocniej – zwiększając do maksimum ilość bodźców, które na nas oddziałują. Można było na nas – widzów – nacierać (takie prawo artysty) bez pardonu, zaatakować nie tylko koncepcyjnie, ale i realnie – np. doprowadzając do tego, że wyjdziemy ze spektaklu cali żółci. To by dopiero był dyktat, wielki test weryfikujący naszą cierpliwość, odporność czy wytrzymałość.
Tak czy inaczej – naprawdę warto iść na ten spektakl, by sprawdzić granice (swoje i artystów).
Sandra Wilk, Strona Tańca
„Przesada” Monika Szpunar i Stefano Silvino, choreografia i wykonanie: Monika Szpunar i Stefano Silvino, scenografia: Agata Starmach, muzyka: „YO >z domku<” (wersja rozszerzona) – Joanna Wabik; „(I Can’t Get No) Satisfaction” – The Rolling Stones; „Sandstorm” – Darude, produkcja zrealizowana w ramach programu „StartUp – Scena dla młodych (2021)” Centrum Teatru i Tańca w Warszawie, premiera: 04.06.2021, Centrum Teatru i Tańca w Warszawie (ul. Bruna 9), pokaz: 04.06.2021
Twórcy zapowiadali, że będą przekraczać granice patosu, nieumiarkowania, manieryczności i to się udało. Premierowe wykonanie, które zostało wystawione 4 czerwca 2021 r. w nowej siedzibie Centrum Teatru i Tańca w Warszawie, balansowało między patosem a śmiesznością, powagą i humorem, intensywną muzyką i jej brakiem (tancerze reagowali na muzykę zarówno szaleńczym tańcem, jak i absolutnym bezruchem). Był taniec, słowo mówione na żywo, nietypowa scenografia – zadbano nawet o to, by wygląd widzów z nią konweniował (żółte elementy ubrania, żółte maseczki ochronne). Niemniej środkowa scena, w której niewiele się działo – trwała niemal w nieskończoność…
Przyjmuję oczywiście, że twórcy mają prawo wystawiać publiczność na próbę, że chcą badać jej wytrzymałość, że szukają przestrzeni na styku tańca konceptualnego i współczesnego, ale to jest igranie z ogniem, które może przynieść efekt odwrotny od zamierzonego. Tym razem „pożar” ledwie się tlił, ale następnym razem może się roznieść po całej widowni… Czy tancerze chcieli aż tak nacisnąć, aby widzowie wychodzili z ich spektaklu? Żaden twórca tego nie pragnie, a z „Przesady” jednak wyszło kilkoro widzów – właśnie w trakcie tej zbyt przeciągniętej sceny, w której ruch był niezwykle minimalistyczny i po prostu nieciekawy.
Nie przekreśla to jednak wartości całego spektaklu! Był interesujący, celowo drażniący, dotykający wielu aspektów zarówno ruchowych, jak i życiowych (np. w udanym monologu Silvino). Obserwowaliśmy w nim spór o tym, czyje ego większe, czyje ciało lepsze, kto się wybije na gwiazdę. Z przyjemnością oglądało się wszystkie sceny w duecie, szczególnie te z wzajemnymi podnoszeniami; artyści postawili na kontrasty scen niezwykle intensywnych przeplatanych z tymi spokojnymi, w których każdy z tancerzy poświęcał się badaniu możliwości swego ciała.
„Przesada” była więc pełna zmian, rozmaitych nastrojów, różnic w tempie i koloru, który normalnie wykorzystywany jest jedynie dla podkreślenia określonych fragmentów, a tutaj intensywnie żółta barwa stała się pełnoprawnym trzecim bohaterem całego spektaklu. Żółć była dosłownie wszędzie – w kostiumach, w scenografii, światłach, na widowni, w otoczeniu budynku teatru i na ulotce zapowiadającej spektakl.
Nie mam więc wątpliwości, że artyści się nami zabawili. Przesadzili. Ale zostawili po sobie niedosyt, że można było lepiej, silniej, mocniej – zwiększając do maksimum ilość bodźców, które na nas oddziałują. Można było na nas – widzów – nacierać (takie prawo artysty) bez pardonu, zaatakować nie tylko koncepcyjnie, ale i realnie – np. doprowadzając do tego, że wyjdziemy ze spektaklu cali żółci. To by dopiero był dyktat, wielki test weryfikujący naszą cierpliwość, odporność czy wytrzymałość.
Tak czy inaczej – naprawdę warto iść na ten spektakl, by sprawdzić granice (swoje i artystów).
Sandra Wilk, Strona Tańca
„Przesada” Monika Szpunar i Stefano Silvino, choreografia i wykonanie: Monika Szpunar i Stefano Silvino, scenografia: Agata Starmach, muzyka: „YO >z domku<” (wersja rozszerzona) – Joanna Wabik; „(I Can’t Get No) Satisfaction” – The Rolling Stones; „Sandstorm” – Darude, produkcja zrealizowana w ramach programu „StartUp – Scena dla młodych (2021)” Centrum Teatru i Tańca w Warszawie, premiera: 04.06.2021, Centrum Teatru i Tańca w Warszawie (ul. Bruna 9), pokaz: 04.06.2021