Wciąż jesteśmy ciekawi świata, skoro 27 czerwca 2022 r. w teatralny wieczór z trzema tanecznymi pokazami z Korei Południowej na widownię nie dało się wcisnąć nawet szpilki. 18. Międzynarodowy Festiwal Tańca Zawirowania zaprosił bowiem do Centrum Teatru i Tańca w Warszawie trójkę nieznanych nam wcześnie tancerek z Designare Movement oraz grupy PYDANCE. Koreański taniec przybliżał nam później także – podczas rozmowy festiwalowej – choreograf spektaklu „Traveling” Ho Sik Yu.
Koreańskie etiudy, choć stylistycznie i realizacyjnie do siebie podobne, cechowały się nietypowym spokojnym tempem, minimalnym oświetleniem i dobrą jakością wykonawczą. Były niczym mantra, której poświęca się całość swojej uwagi, także emocjonalnej, i w którą zatapiają się tancerki, badając swoje ciała zgodnie z zakładanym pierwotnie tematem. W jakiś sposób było to zupełnie odmienne od tego, co tworzy się w Polsce, choć Ho Sik Yu przyznał, że w Korei przez całe lata twórcy inspirowali się pracami zachodnimi i dopiero w ostatnim okresie koreański taniec współczesny zaczyna szukać własnej – azjatyckiej – tożsamości.
Stąd np. pierwsza z etiud poświęcona była performatywnemu badaniu wzrostu ryżu, rośliny, o której uprawie przeciętny Polak niewiele wie, ograniczając swoją wiedzę co najwyżej do wakacyjnych zdjęć tarasów ryżowych. Nie wiemy, że uprawa ryżu wiąże się ściśle z ekologią, bo pola zalewane wodą nie wymagają stosowania pestycydów, z drugiej zaś strony, aby posadzić ryż ziemię często siłą wyrywa się przyrodzie, ryż, który jest podstawowym produktem żywieniowym Azji to także zjawisko kulturowe, opierające się na współdziałaniu lokalnych społeczności (np. w Indonezji czy Wietnamie, gdzie całe wioski angażują się w sadzenie czy zbiór u swoich sąsiadów). Brak ryżu w Azji to nie to samo, co brak ziemniaków w Europie Centralnej, bo tam niedobory ryżu oznaczają po prostu głód, stąd też przy „rozmowie” o ryżu tak istotny jest aspekt ekologiczny, bo im bardziej zanieczyszczony jest świat (np. plastikiem) tym mniejsze szanse na przetrwanie. Tym właśnie tematem zajęła się Seo Jeong-bin z PYDANCE w swojej pierwszej solowej choreografii „There was no room for food” („Nie było miejsca na jedzenie”), za którą otrzymała nagrodę Post Theater Art Award podczas XXIV edycji Międzynarodowego Festiwalu Tańców Artystycznych w Seulu. Jej delikatny taniec afirmujący przyrodę kończył się mocną sceną wyplucia i nadmuchania plastikowej torebki, takiej samej, których tysiące zanieczyszczają oceany, zabijają ryby, żółwie czy delfiny. Performerka spazmatycznie próbowała oddychać, a widz mógł – być może – przez chwilę poczuć, jak destrukcyjni jako ludzie możemy być dla ekosystemu świata.
Druga z wystawionych w Warszawie choreografii – „Flint” w wykonaniu Do Ji-won z PYDANCE – zabrała nas w dawne czasy. Do Ji-won badała w niej pierwotny ruch, ciało podlegające uderzeniu w porównaniu do uderzania krzesiwa. Rozpalanie ognia, dziś tak łatwe i ograniczone do jednego prostego ruchu kciukiem zapalającego zapalniczkę, dawniej był długotrwałym procesem, sporym wysiłkiem, na efekt którego trzeba było cierpliwie czekać. Ale czy „Flint” – tak wolno prowadzony, tak płynący – mógł się spodobać komuś, kto jest niespokojny, rozedrgany? Mam wątpliwości. Spójrzmy choćby na to, że Korei Południowej etos pracy jest bardzo silny, a skupienie i pragnienie ciszy są wpisane w tę kulturę, np. Koreańczycy uczą się w ciszy, poza domem, podczas, gdy my przy nauce często preferujemy wspólne komplety, a w pracy i po pracy głównie rozmawiamy, socjalizujemy się, wypoczywamy głośno i szybko, rzadko w kontakcie z przyrodą. Te z pozoru drobne różnice sprawiają, że wolimy intensywne bodźce, wydarzenia dziejące się w tempie. Choć trzeba przyznać, że „Flint” mógł być ciekawy dla praktyków tańca, jogi, performance’u, bo charakteryzował się ruchem opartym na napięciach i rozluźnieniach, „otwieraniu” i „zamykaniu”, przepływie energii.
Najciekawszą zaś pracą koreańskiego wieczoru na Festiwalu Zawirowania – w mojej ocenie – był wspomniany już „Traveling” stworzony w okresie pandemii koronawirusa w choreografii Yu Ho Sik, a wykonaniu Kim Ka Hyu z zespołu Designare Movement. Po pierwsze Kim Ka Hyu wydawała się mieć najsilniejszą osobowością z zaproszonej trójki tancerek, na tyle świadomą siły swego ciała, że większość spektaklu zagrała z przysłoniętą włosami twarzą. To jej ciało, jego nietypowy ruch, a później – jak się okazało – także i jej wyrazista mimika przyciągały najsilniej uwagę. Ten monumentalny, szeroki, badawczy, wręcz dziwny taniec (wyjściem do spektaklu były przemyślenia o marmurze, o marmurowej kulce, która porusza się wewnątrz ciała) był naprawdę ożywczy. Abstrakcja tego tematu zupełnie nie przeszkadzała w odbiorze, a sama tancerka mogła niejednego zachwycić. Dobrze też rozplanowano ruch w samej przestrzeni i „Traveling” w rzeczy samej przypominał tytułowe podróżowanie, zarówno po scenie, jak w ciele. Drobne zastrzeżenie można mieć jedynie do dramaturgii finału tej etiudy, który mógłby być silniejszy, bardziej ograny. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to praca do zapamiętania.
Cały zaś wieczór był spotkaniem z inną filozofią, odmiennym podejściem do ruchu i rzadkim w Europie holistycznym postrzeganiem człowieka.
Sandra Wilk, Strona Tańca
Wieczór koreański: „There was no room for food” PYDANCE, choreografia: Seo Jeong Bin, wykonanie: Seo Jeong Bin, czas trwania: 15 minut; „Flint” PYDANCE, choreografia i wykonanie: Do Ji-won, czas trwania: 18 minut; „Traveling’ Designare Movement, choreografia: Yu Ho Sik, wykonanie: Kim Ka Hyu, czas trwania: 20 minut, pokaz w ramach: 18. Międzynarodowy Festiwal Tańca Zawirowania, pokaz: Centrum Teatru i Tańca w Warszawie, 27.06.2022