Czy publiczne pokazy nieskończonych jeszcze prac nad choreografiami tańca przynoszą powinno się organizować? To zależy od spektaklu. Ale plusy przeważają...
Przede wszystkim prezentacje work in progress (pracy w toku) pozwalają odbiorcom na śledzenie procesu tworzenia dzieła artystycznego, zbliżają nas do sposobu myślenia twórców i są ważnym elementem tworzenia wspólnoty między widzami a artystami. Zysk mają z tego także sami twórcy, którzy mogą realnie sprawdzić czy ich koncepcja jest klarowna, jasna, komunikatywna.
W tradycyjnym teatrze w ramach przedpremierowych pokazów organizuje się głównie tzw. czytanie sztuk – czyli artystyczne prezentacje tekstów, dramatów źródłowych, na bazie których realizowany będzie spektakl. W tym modelu jednak reżyserzy czy dramaturdzy rzadko lub w ogóle nie konfrontują się z odbiorcą w obszarze dalszej, teatralnej interpretacji. Mogą posłuchać zdania widzów na temat prezentowanego tekstu źródłowego, ale nie otrzymują informacji zwrotnej na temat przygotowywanego przez nich spektaklu. Ten przeżywa swoją chwilę prawdy dopiero podczas premiery. Nie możemy mówić bowiem o prawdziwej konfrontacji podczas próby generalnej, na jaką zapraszani są np. dziennikarze, bo osoby oglądające próbę generalną mają przed oczami skończone już dzieło z zaplanowaną już terminową premierą (dzień lub maksymalnie kilka dni później), nawet jeśli mogłyby zgłosić jakieś swoje uwagi – co się raczej nie zdarza – to choćby one były nawet kluczowe to nie ma już czasu na większe korekty. Skorygować w ostatniej chwili można np. światło, ale na pewno nie dramaturgię spektaklu.
Work in progress w tańcu współczesnym
Dlatego też praktyka tanecznych pokazów work in progress, o ile jest połączona z kreatywną rozmową z odbiorcami, jest rzeczą absolutnie niezwykłą i często niedocenianą. Ze względu na swoistą hermetyczność tego środowiska na takie prezentacje nieskończonych jeszcze prac przychodzą osoby silnie związane z rynkiem tańca (stali widzowie, ale też choreografowie, tancerze, menedżerowie, producenci, uczniowie szkół tanecznych), co sprawia, że te wieczory są dla twórców bardzo ważnym lustrem.
Tancerze i choreografowie niejednokrotnie czerpią inspirację ze spostrzeżeń, które usłyszą podczas tych spotkań, podejmują dyskusję, starają się pochylić nad wrażeniami czy niejasnościami jakie wynikają ze spektaklu, który jest jeszcze w trakcie tworzenia.
Ile z tego zechcą wziąć dla siebie i co sami zauważą podczas tego „próbnego odbioru” zależy już tylko od twórców. Ale fakty są takie, że pytania widzów mogą być niezwykle pomocne. Rodzaj tych pytań czy uwag jest niezwykle urozmaicony, od kwestii dotyczących inspiracji, idei i celu pracy, przez pytania dotyczące użytych technik i rodzaju ruchu, po mniej lub bardziej krytyczne oceny poszczególnych scen, ich emocjonalności czy wydźwięku zakończenia. Przykładowo, podczas niedawnego pokazu work in progress „ATSU” Magdaleny Wójcik i Stefano Otoyo (7 lutego 2023 r. w Centrum Teatru i Tańca Zawirowania), artyści mówili, że zastanawiają się nad zamknięciem spektaklu klamrą, w postaci powtórzenia sceny z miseczkami ryżu (tancerze traktują je z wielkim namaszczeniem, niczym Japończycy podczas swoich ceremonii parzenia zielonej herbaty). Rozważając ten przypadek można zastanawiać się nad znaczeniami, jakie takim zagraniem mogliby osiągnąć. Powrót do tej sceny w takim samym kształcie, co na początku spektaklu, oznaczać będzie koło życia, niezmienność określonych punktów życia, jakichś symbolicznych kamieni milowych, pomiędzy którymi można doświadczać wielu emocji, od miłości i przyjaźni, przez walkę i nienawiść, aż po osamotnienie, opuszczenie czy odnalezienie własnej drogi poszukiwań, oddechu (vide: historia powiedzenia „Wiele się może zdarzyć między ustami a brzegiem pucharu”, w której dochodzi do gwałtownych wydarzeń). Ale ten sam obraz, z dokładnie tymi samymi ruchami, tyle że zagrany z pustymi miseczkami będzie już sceną kierującą uwagę ku pustce emocjonalnej, załamaniu się status quo, ku niedoborom, głodowi (albo ku kwestiom marnowania jedzenia), zmianom społecznym lub cywilizacyjnym czy ku nieuchronności przemijania. Nieprawdaż?
To dlatego podczas rozmów o work in progress ważnym może być każdy szczegół zauważony przez widzów. I to dlatego takie prezentacje nie powinny się odbywać w dystansie między twórcami a publicznością, w jakimś napięciu, bez swobodnych rozmów, w których nikt się na nikogo nie obraża i nikt nie czuje się atakowanym.
Warszawskie studium przypadku (case study)
Pokazy work in progress przydają się nie tylko samym twórcom, innym tancerzom czy widzom, ale też dziennikarzom, fotografom czy badaczom, są też często interesującymi spotkaniami dla menedżerów i producentów…
Przykładem takiego producenckiego potencjału do wyłapania może być wystawiany 8 grudnia 2022 r. w Mazowieckim Instytucie Kultury pokaz work in progress przygotowany przez Dariusza Makaruka w cyklu „Taniec i nowe media” (wykonanie: Barbara Lipińska-Zańko i Katarzyna Majda). Zobaczyliśmy w nim rzeczywistość wirtualną stworzoną przez zdobywającą nagrody na całym świecie firmę MediaCraft, w której performerzy mogą „malować światłem”, dzięki typowym kontrolerom używanym zazwyczaj w grach komputerowych.
Symulacje kilku scen pokazały, że zarówno w prezentowanej autorskiej technologii zarówno świetlny obraz, jak i dźwięk, może zostać płynnie zsynchronizowany z ruchem tancerek dając naprawdę przekonującą iluzję. Używanie w ten sposób światła do celów artystycznych jest już w ten sposób wykorzystywane w pokazach komercyjnych różnych firm (na galach, koncertach, itp.), ale próba przygotowana przez Dariusza Makaruka uświadamiała, że ta technologia służyć może także teatrowi tańca albo baletowi. To zupełnie nowe myślenie, bo ekran z wyświetlanym światem VR nie musi być jeden, ustawiony tylko na horyzoncie sceny – można otoczyć nim cały plac gry ze wszystkich stron tak, aby wprowadzić do niego widzów i całkowicie ich „zatopić” w takiej kreacji, w dodatku bez używania specjalnych okularów do oglądania rzeczywistości wirtualnej.
Ta prezentacja z pewnością mogła być przydatna dla samych tancerzy ale i dla producentów szukających nowego podejścia do tańca, np. myślących o nietypowych produkcjach teatralnych dla dzieci albo o spektaklach nawiązujących do tematyki science-fiction czy problematyki przenikania się świata realnego z komputerowym, itd.
Podglądanie produkcji będącej w toku to także ciekawe opcje dla osób obserwujących rozwój samego aktu twórczego – podczas zamkniętych prób można podpatrzyć proces pracy z zespołem czy późniejszej selekcji materiału.
Przykładowo z otwartej próby performance’u „Inne” (reżyseria Łukasz Horbów, Maciej Kryński, choreografia: Bożna Wydrowska), która odbyła się 16 listopada 2022 r. w Centrum Teatru i Tańca w Warszawie do finalnej wersji spektaklu nie weszła żadna z ćwiczonych scen (premiera odbyła się 25 listopada 2022 r.). Pokazuje to, że reżyserzy słuchając propozycji poszczególnych performerów i tancerzy, potrafili odrzucać także własne pomysły. Z kolei podczas próby do spektaklu „Przesycone mgłą” Teatru Tańca Zawirowania (choreografia: Elwira Piorun, wykonanie: Bartłomiej Kamiński, Krzysztof Łuczak, Amanda Nabiałczyk, Małgorzata Nowak, Marysia Szczerbiak), która odbyła się w połowie kwietnia w CTiT można było obejrzeć pracę nad emocjami w kolejnych scenach, a na pokazie work in progress 28 kwietnia 2022 r. obraz już niemal finalnie złożony w całość. Premiera tej pracy (14 maja 2022 r.), nawiązującej do tematu wojny i nieprzewidywalności świata, czy nawet kolejnego dnia, zaskoczyła jednak zmianami wprowadzonymi już po rozmowach z pierwszymi widzami.
Ciekawy był także przypadek wspomnianego już wcześniej pokazu work in progress „ATSU” (choreografia: Magdalena Wójcik i Stefano Otoyo), który odbył się 7 lutego 2023 r. w Centrum Teatru i Tańca Zawirowania, bo „ATSU” jest efektem rozszerzenia etiudy o tym samym tytule wystawianej wcześniej podczas Warszawskiego Konkursu Choreograficznego 2022. Na konkursie ten krótki metraż zdobył nagrodę publiczności, a jedna z członkiń jury zarzucała artystom zbytnie zapożyczanie ruchów z kultury Wschodu... Na pokazie wersji rozszerzonej Wójcik i Otoyo z powodzeniem obronili swój zamysł twórczy, łącząc elementy tradycyjne – np. z tańca indyjskiego, capoeiry czy japońskich rytuałów z tańcem współczesnym czy improwizacją słowną. Co ciekawe na prezentacji pojawili się widzowie, którzy widzieli konkursową etiudę, a w pospektaklowej rozmowie odnosili się do elementów z niej usuniętych (np. do finałowej sceny, która w wyraźniejszy sposób kończyła całą prezentację).
Obecność innych tancerzy i choreografów na tej prezentacji pozwoliła Wójcik i Otoyo przejrzeć się także w oczach innych profesjonalistów i omówić niejasne drobiazgi dotyczące relacji pokazywanych przez ten duet na scenie, co na pewno będzie pomocne w dalszych pracach nad premierą „ATSU”. Te rozmowy mogą mieć kluczowe znaczenie, bo to akurat spektakl niosący wiele emocji, zapewniający wiele przeżyć odbiorcy, a sama jego forma jest niesamowicie estetyczna, tajemnicza, fascynująca swym klimatem z odległych kultur. Wygląda na to, że po dokładnym przygotowaniu we wszystkich szczegółach, przedstawienie to, choć grane tylko przez duet, będzie miało spory potencjał sprzedażowy.
Inne wykorzystanie pokazów work in progress
Prezentacje work in progress możliwe są do wykorzystania także w inny sposób, poprzez przysłużenie się do powstania zupełnie innym prac – reportaży, badań, materiałów dziennikarskich czy filmowych.
Dziennikarzowi, który obejrzał pokaz pracy łatwiej jest zgłosić taki temat na kolegium redakcyjnym i przekonać swoich redaktorów prowadzących czy wydawców do zamówienia późniejszej recenzji lub relacji (zarówno pisanej, jak i fotograficznej).
To także świetny materiał dla filmowców. Najlepszym tego przykładem może być dokument „Rytm to jest to!” z 2004 roku w reżyserii Thomasa Grube i Enrique Sáncheza Lanscha – jeden z najlepszych kinowych filmów o procesie tworzenia spektaklu, jaki kiedykolwiek nakręcono. Dokumentaliści pokazali w nim proces powstawania wieloobsadowego przedstawienia „Święta wiosny” Strawińskiego (akompaniuje orkiestra Filharmonii Berlińskiej pod batutą Sir Simona Rattle'a), zrealizowanego m.in. z amatorami z terenów byłego NRD, a dokładniej z przemysłowej dzielnicy Berlina – Treptow. W spektaklu wystąpiło 250 uczniów z 25 krajów, a kamera pokazała ich pracę nad choreografią, od castingu, przez rozmowy wprowadzające, etap prób, sklejania poszczególnych fraz w całość, pracy z muzykami, treningów na scenie, aż do premiery. Film, po zakończeniu pokazów kinowych, został wydany na DVD.
Proces tworzenia tańca można także obejrzeć np. w jednym z najnowszych dokumentów telewizji ARTE „Rok w Paryskim Konserwatorium Tańca” (reżyseria: Stéphane Carrel, prod. Francja 2022) o przygotowywaniu własnych projektów choreograficznych przez studentów i studentki III roku w Narodowym Konserwatorium Muzyki i Tańca w Paryżu. W filmie poznajemy ich inspiracje, czerpane z życia, np. potępienie homofobii, inscenizacje o toksycznych związkach czy zadawanie pytań na temat tożsamości i płci. Ten zaangażowany taniec utrudniają jednak przyziemne problemy: kontuzje, urazy i frustracje. ARTE ma też w katalogu m.in. „Najlepszy paryski breakdance: Grounds”, w którym można obejrzeć proces przygotowania choreografii ulicznych (reżyseria Raphaël Stora, prod. Francja 2017) i wiele innych dokumentów opierających się na idei pokazywania procesu twórczego w toku.
Podsumowanie
Oczywiście nie zawsze warto realizować pokazy work in progress, bo istnieją spektakle tańca z taką konstrukcją, że nie wolno twórcom jest zdradzić suspensu czy sposobu realizacji (np. z użyciem kamer, scen mających zaskoczyć widza) przed ostatecznym zamknięciem dzieła. Nie jest też łatwo przygotować się na ewentualną krytykę czy negatywny odbiór i trzeba mieć nie lada odwagę, by pokazywać coś, co skończonym jeszcze nie jest. Tak więc podążanie tą drogą na pewno nie jest dla każdego.
Jednak zasadniczo pokazy work in progress, pokazy przedpremierowe, w tym organizacja otwartych prób generalnych, ma wiele plusów. Przede wszystkim – poza tym, co przynoszą samym artystom – służą one wymianie idei, pomysłów, intensywnie przyczyniają się jednoczeniu środowiska, tworzą silniejszą więź między artystami a ich widzami. Przynoszą także rzeczy bardziej wymierne dla dalszej dystrybucji spektaklu, jak to, że przed pierwszym oficjalnym pokazem mogą powstać zdjęcia czy relacje medialne różnych autorów zachęcające w rozmaity sposób widzów do przyjścia na premierę i następne prezentacje czy to, że pojawić się mogą na nich przyszli potencjalni kontrahenci i współpracownicy obserwujący sposób pracy czy elastyczność w selekcji lub rozbudowy materiału ruchowego.
Sandra Wilk, Strona Tańca
Przede wszystkim prezentacje work in progress (pracy w toku) pozwalają odbiorcom na śledzenie procesu tworzenia dzieła artystycznego, zbliżają nas do sposobu myślenia twórców i są ważnym elementem tworzenia wspólnoty między widzami a artystami. Zysk mają z tego także sami twórcy, którzy mogą realnie sprawdzić czy ich koncepcja jest klarowna, jasna, komunikatywna.
W tradycyjnym teatrze w ramach przedpremierowych pokazów organizuje się głównie tzw. czytanie sztuk – czyli artystyczne prezentacje tekstów, dramatów źródłowych, na bazie których realizowany będzie spektakl. W tym modelu jednak reżyserzy czy dramaturdzy rzadko lub w ogóle nie konfrontują się z odbiorcą w obszarze dalszej, teatralnej interpretacji. Mogą posłuchać zdania widzów na temat prezentowanego tekstu źródłowego, ale nie otrzymują informacji zwrotnej na temat przygotowywanego przez nich spektaklu. Ten przeżywa swoją chwilę prawdy dopiero podczas premiery. Nie możemy mówić bowiem o prawdziwej konfrontacji podczas próby generalnej, na jaką zapraszani są np. dziennikarze, bo osoby oglądające próbę generalną mają przed oczami skończone już dzieło z zaplanowaną już terminową premierą (dzień lub maksymalnie kilka dni później), nawet jeśli mogłyby zgłosić jakieś swoje uwagi – co się raczej nie zdarza – to choćby one były nawet kluczowe to nie ma już czasu na większe korekty. Skorygować w ostatniej chwili można np. światło, ale na pewno nie dramaturgię spektaklu.
Work in progress w tańcu współczesnym
Dlatego też praktyka tanecznych pokazów work in progress, o ile jest połączona z kreatywną rozmową z odbiorcami, jest rzeczą absolutnie niezwykłą i często niedocenianą. Ze względu na swoistą hermetyczność tego środowiska na takie prezentacje nieskończonych jeszcze prac przychodzą osoby silnie związane z rynkiem tańca (stali widzowie, ale też choreografowie, tancerze, menedżerowie, producenci, uczniowie szkół tanecznych), co sprawia, że te wieczory są dla twórców bardzo ważnym lustrem.
Tancerze i choreografowie niejednokrotnie czerpią inspirację ze spostrzeżeń, które usłyszą podczas tych spotkań, podejmują dyskusję, starają się pochylić nad wrażeniami czy niejasnościami jakie wynikają ze spektaklu, który jest jeszcze w trakcie tworzenia.
Ile z tego zechcą wziąć dla siebie i co sami zauważą podczas tego „próbnego odbioru” zależy już tylko od twórców. Ale fakty są takie, że pytania widzów mogą być niezwykle pomocne. Rodzaj tych pytań czy uwag jest niezwykle urozmaicony, od kwestii dotyczących inspiracji, idei i celu pracy, przez pytania dotyczące użytych technik i rodzaju ruchu, po mniej lub bardziej krytyczne oceny poszczególnych scen, ich emocjonalności czy wydźwięku zakończenia. Przykładowo, podczas niedawnego pokazu work in progress „ATSU” Magdaleny Wójcik i Stefano Otoyo (7 lutego 2023 r. w Centrum Teatru i Tańca Zawirowania), artyści mówili, że zastanawiają się nad zamknięciem spektaklu klamrą, w postaci powtórzenia sceny z miseczkami ryżu (tancerze traktują je z wielkim namaszczeniem, niczym Japończycy podczas swoich ceremonii parzenia zielonej herbaty). Rozważając ten przypadek można zastanawiać się nad znaczeniami, jakie takim zagraniem mogliby osiągnąć. Powrót do tej sceny w takim samym kształcie, co na początku spektaklu, oznaczać będzie koło życia, niezmienność określonych punktów życia, jakichś symbolicznych kamieni milowych, pomiędzy którymi można doświadczać wielu emocji, od miłości i przyjaźni, przez walkę i nienawiść, aż po osamotnienie, opuszczenie czy odnalezienie własnej drogi poszukiwań, oddechu (vide: historia powiedzenia „Wiele się może zdarzyć między ustami a brzegiem pucharu”, w której dochodzi do gwałtownych wydarzeń). Ale ten sam obraz, z dokładnie tymi samymi ruchami, tyle że zagrany z pustymi miseczkami będzie już sceną kierującą uwagę ku pustce emocjonalnej, załamaniu się status quo, ku niedoborom, głodowi (albo ku kwestiom marnowania jedzenia), zmianom społecznym lub cywilizacyjnym czy ku nieuchronności przemijania. Nieprawdaż?
To dlatego podczas rozmów o work in progress ważnym może być każdy szczegół zauważony przez widzów. I to dlatego takie prezentacje nie powinny się odbywać w dystansie między twórcami a publicznością, w jakimś napięciu, bez swobodnych rozmów, w których nikt się na nikogo nie obraża i nikt nie czuje się atakowanym.
Warszawskie studium przypadku (case study)
Pokazy work in progress przydają się nie tylko samym twórcom, innym tancerzom czy widzom, ale też dziennikarzom, fotografom czy badaczom, są też często interesującymi spotkaniami dla menedżerów i producentów…
Przykładem takiego producenckiego potencjału do wyłapania może być wystawiany 8 grudnia 2022 r. w Mazowieckim Instytucie Kultury pokaz work in progress przygotowany przez Dariusza Makaruka w cyklu „Taniec i nowe media” (wykonanie: Barbara Lipińska-Zańko i Katarzyna Majda). Zobaczyliśmy w nim rzeczywistość wirtualną stworzoną przez zdobywającą nagrody na całym świecie firmę MediaCraft, w której performerzy mogą „malować światłem”, dzięki typowym kontrolerom używanym zazwyczaj w grach komputerowych.
Symulacje kilku scen pokazały, że zarówno w prezentowanej autorskiej technologii zarówno świetlny obraz, jak i dźwięk, może zostać płynnie zsynchronizowany z ruchem tancerek dając naprawdę przekonującą iluzję. Używanie w ten sposób światła do celów artystycznych jest już w ten sposób wykorzystywane w pokazach komercyjnych różnych firm (na galach, koncertach, itp.), ale próba przygotowana przez Dariusza Makaruka uświadamiała, że ta technologia służyć może także teatrowi tańca albo baletowi. To zupełnie nowe myślenie, bo ekran z wyświetlanym światem VR nie musi być jeden, ustawiony tylko na horyzoncie sceny – można otoczyć nim cały plac gry ze wszystkich stron tak, aby wprowadzić do niego widzów i całkowicie ich „zatopić” w takiej kreacji, w dodatku bez używania specjalnych okularów do oglądania rzeczywistości wirtualnej.
Ta prezentacja z pewnością mogła być przydatna dla samych tancerzy ale i dla producentów szukających nowego podejścia do tańca, np. myślących o nietypowych produkcjach teatralnych dla dzieci albo o spektaklach nawiązujących do tematyki science-fiction czy problematyki przenikania się świata realnego z komputerowym, itd.
Podglądanie produkcji będącej w toku to także ciekawe opcje dla osób obserwujących rozwój samego aktu twórczego – podczas zamkniętych prób można podpatrzyć proces pracy z zespołem czy późniejszej selekcji materiału.
Przykładowo z otwartej próby performance’u „Inne” (reżyseria Łukasz Horbów, Maciej Kryński, choreografia: Bożna Wydrowska), która odbyła się 16 listopada 2022 r. w Centrum Teatru i Tańca w Warszawie do finalnej wersji spektaklu nie weszła żadna z ćwiczonych scen (premiera odbyła się 25 listopada 2022 r.). Pokazuje to, że reżyserzy słuchając propozycji poszczególnych performerów i tancerzy, potrafili odrzucać także własne pomysły. Z kolei podczas próby do spektaklu „Przesycone mgłą” Teatru Tańca Zawirowania (choreografia: Elwira Piorun, wykonanie: Bartłomiej Kamiński, Krzysztof Łuczak, Amanda Nabiałczyk, Małgorzata Nowak, Marysia Szczerbiak), która odbyła się w połowie kwietnia w CTiT można było obejrzeć pracę nad emocjami w kolejnych scenach, a na pokazie work in progress 28 kwietnia 2022 r. obraz już niemal finalnie złożony w całość. Premiera tej pracy (14 maja 2022 r.), nawiązującej do tematu wojny i nieprzewidywalności świata, czy nawet kolejnego dnia, zaskoczyła jednak zmianami wprowadzonymi już po rozmowach z pierwszymi widzami.
Ciekawy był także przypadek wspomnianego już wcześniej pokazu work in progress „ATSU” (choreografia: Magdalena Wójcik i Stefano Otoyo), który odbył się 7 lutego 2023 r. w Centrum Teatru i Tańca Zawirowania, bo „ATSU” jest efektem rozszerzenia etiudy o tym samym tytule wystawianej wcześniej podczas Warszawskiego Konkursu Choreograficznego 2022. Na konkursie ten krótki metraż zdobył nagrodę publiczności, a jedna z członkiń jury zarzucała artystom zbytnie zapożyczanie ruchów z kultury Wschodu... Na pokazie wersji rozszerzonej Wójcik i Otoyo z powodzeniem obronili swój zamysł twórczy, łącząc elementy tradycyjne – np. z tańca indyjskiego, capoeiry czy japońskich rytuałów z tańcem współczesnym czy improwizacją słowną. Co ciekawe na prezentacji pojawili się widzowie, którzy widzieli konkursową etiudę, a w pospektaklowej rozmowie odnosili się do elementów z niej usuniętych (np. do finałowej sceny, która w wyraźniejszy sposób kończyła całą prezentację).
Obecność innych tancerzy i choreografów na tej prezentacji pozwoliła Wójcik i Otoyo przejrzeć się także w oczach innych profesjonalistów i omówić niejasne drobiazgi dotyczące relacji pokazywanych przez ten duet na scenie, co na pewno będzie pomocne w dalszych pracach nad premierą „ATSU”. Te rozmowy mogą mieć kluczowe znaczenie, bo to akurat spektakl niosący wiele emocji, zapewniający wiele przeżyć odbiorcy, a sama jego forma jest niesamowicie estetyczna, tajemnicza, fascynująca swym klimatem z odległych kultur. Wygląda na to, że po dokładnym przygotowaniu we wszystkich szczegółach, przedstawienie to, choć grane tylko przez duet, będzie miało spory potencjał sprzedażowy.
Inne wykorzystanie pokazów work in progress
Prezentacje work in progress możliwe są do wykorzystania także w inny sposób, poprzez przysłużenie się do powstania zupełnie innym prac – reportaży, badań, materiałów dziennikarskich czy filmowych.
Dziennikarzowi, który obejrzał pokaz pracy łatwiej jest zgłosić taki temat na kolegium redakcyjnym i przekonać swoich redaktorów prowadzących czy wydawców do zamówienia późniejszej recenzji lub relacji (zarówno pisanej, jak i fotograficznej).
To także świetny materiał dla filmowców. Najlepszym tego przykładem może być dokument „Rytm to jest to!” z 2004 roku w reżyserii Thomasa Grube i Enrique Sáncheza Lanscha – jeden z najlepszych kinowych filmów o procesie tworzenia spektaklu, jaki kiedykolwiek nakręcono. Dokumentaliści pokazali w nim proces powstawania wieloobsadowego przedstawienia „Święta wiosny” Strawińskiego (akompaniuje orkiestra Filharmonii Berlińskiej pod batutą Sir Simona Rattle'a), zrealizowanego m.in. z amatorami z terenów byłego NRD, a dokładniej z przemysłowej dzielnicy Berlina – Treptow. W spektaklu wystąpiło 250 uczniów z 25 krajów, a kamera pokazała ich pracę nad choreografią, od castingu, przez rozmowy wprowadzające, etap prób, sklejania poszczególnych fraz w całość, pracy z muzykami, treningów na scenie, aż do premiery. Film, po zakończeniu pokazów kinowych, został wydany na DVD.
Proces tworzenia tańca można także obejrzeć np. w jednym z najnowszych dokumentów telewizji ARTE „Rok w Paryskim Konserwatorium Tańca” (reżyseria: Stéphane Carrel, prod. Francja 2022) o przygotowywaniu własnych projektów choreograficznych przez studentów i studentki III roku w Narodowym Konserwatorium Muzyki i Tańca w Paryżu. W filmie poznajemy ich inspiracje, czerpane z życia, np. potępienie homofobii, inscenizacje o toksycznych związkach czy zadawanie pytań na temat tożsamości i płci. Ten zaangażowany taniec utrudniają jednak przyziemne problemy: kontuzje, urazy i frustracje. ARTE ma też w katalogu m.in. „Najlepszy paryski breakdance: Grounds”, w którym można obejrzeć proces przygotowania choreografii ulicznych (reżyseria Raphaël Stora, prod. Francja 2017) i wiele innych dokumentów opierających się na idei pokazywania procesu twórczego w toku.
Podsumowanie
Oczywiście nie zawsze warto realizować pokazy work in progress, bo istnieją spektakle tańca z taką konstrukcją, że nie wolno twórcom jest zdradzić suspensu czy sposobu realizacji (np. z użyciem kamer, scen mających zaskoczyć widza) przed ostatecznym zamknięciem dzieła. Nie jest też łatwo przygotować się na ewentualną krytykę czy negatywny odbiór i trzeba mieć nie lada odwagę, by pokazywać coś, co skończonym jeszcze nie jest. Tak więc podążanie tą drogą na pewno nie jest dla każdego.
Jednak zasadniczo pokazy work in progress, pokazy przedpremierowe, w tym organizacja otwartych prób generalnych, ma wiele plusów. Przede wszystkim – poza tym, co przynoszą samym artystom – służą one wymianie idei, pomysłów, intensywnie przyczyniają się jednoczeniu środowiska, tworzą silniejszą więź między artystami a ich widzami. Przynoszą także rzeczy bardziej wymierne dla dalszej dystrybucji spektaklu, jak to, że przed pierwszym oficjalnym pokazem mogą powstać zdjęcia czy relacje medialne różnych autorów zachęcające w rozmaity sposób widzów do przyjścia na premierę i następne prezentacje czy to, że pojawić się mogą na nich przyszli potencjalni kontrahenci i współpracownicy obserwujący sposób pracy czy elastyczność w selekcji lub rozbudowy materiału ruchowego.
Sandra Wilk, Strona Tańca